Budka: Gdyby prezydent nie zakazała marszu, odpowiedzialność za rozróby spadłaby na nią
Dlaczego prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podjęła decyzję o zakazaniu Marszu Niepodległości?
Borys Budka: O dokładne przyczyny pytać należy panią prezydent. Podejrzewam, że decyzja była motywowana względami bezpieczeństwa. W poprzednich latach do różnych incydentów podczas Marszu Niepodległości dochodziło. A w tym roku doskonale wiemy, że kilkadziesiąt procent policjantów jest na zwolnieniach L4. Że Komendant Główny Policji próbuje to jakoś łatać specjalnymi dodatkami. Być może okazało się, że policja nie jest w stanie zapewnić pełnego spokoju i bezpieczeństwa w Dzień Niepodległości.
Jednak sami organizatorzy zapewniają, że są w stanie zapewnić spokój, zresztą w ostatnich latach do poważnych incydentów nie dochodziło…
Decyzja prezydenta miasta nie jest tu ostateczna. Zawsze potem rozstrzyga jeszcze sąd. I to sąd zdecyduje, czy decyzja pani prezydent Gronkiewicz-Waltz była słuszna, czy też nie.
A nie obawia się Pan, że do marszu pomimo zakazu i tak dojdzie, z tym, że teraz już na pewno przebieg nie będzie spokojny?
Jeżeli decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz podtrzyma sąd, wówczas marsz, jeśli się odbędzie, będzie miał charakter nielegalny. Natomiast jeżeli były poważne przesłanki do zakazania marszu, a prezydent miasta by je zlekceważyła, odpowiedzialność za ewentualne zamieszki spadłaby właśnie na nią.
Pojawił się też argument, że Marsz Niepodległości został zakazany, ponieważ prezydenci miast chcą eskalować konflikt polityczny w Polsce?
Przypomnę, że ani premier Mateusz Morawiecki, ani prezydent Andrzej Duda w Marszu Niepodległości nie mieli brać udziału. Właśnie z obawy o możliwość łamania prawa. Myślę, że podobne były motywacje pani prezydent, która zdecydowała się marszu zakazać. Nie szukałbym tutaj innych podtekstów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.