Korkuć: Mój plakat to protest przeciwko bandyckim działaniom Putina

Dodano:
"Achtung Russia!", autor Wojciech Korkuć Źródło: Wojciech Korkuć
W programie "Minęła 20" na antenie TVP Info, jako scenografię wykorzystano popularny plakat Wojciecha Korkucia "Achtung Russia!". Prowadzona przez Michała Rachonia dyskusja dotyczyła właśnie m. in. eskalowania przez Rosję konfliktu z Ukrainą.

Użycie plakatu odbiło się w Rosji szerokim echem. Polski ambasador w Rosji został wezwany przez tamtejsze MSZ "na dywanik". W rosyjskich mediach trwa swoista nagonka na nasz kraj. Panuje narracja, że Polska „napędzana przez Waszyngton prowadzi wojnę informacyjną przeciwko Rosji”. – Pewne rzeczy, zwłaszcza takie jak plakat robi się po to, żeby się o nich rozmawiało. To jest wyraz poparcia albo potępienia czegoś. Środki wyrazu dają nam możliwość zaprotestowania – mówi z rozmowie z portalem DoRzeczy.pl autor plakatu, znany i ceniony artysta Wojciech Korkuć.

DoRzeczy.pl: Nie dziwi tak gwałtowna reakcja Rosji na wyświetlenie pańskiego plakatu w telewizji publicznej?

Wojciech Krokuć: Jestem trochę zaskoczony. Plakat ma już co najmniej 4 lata i był wielokrotnie pokazywany w telewizji – nie tylko polskiej. W 2016 roku pojawił się w głównych wiadomościach rosyjskiej stacji publicznej Rossija 1. I wtedy nie było tak ostrej reakcji, żeby wzywać kogoś na dywanik w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wydaje mi się, że to jest test na wolność słowa w Polsce.

DRz: Co to znaczy?

WK: Jeżeli zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje w stosunku do redaktorów TVP Info, będziemy mieli wyraźnie wskazanie, w jakim kraju żyjemy, na co jest przyzwolenie. Na przykład ostatnio pani ambasador USA stanęła w obronie zmanipulowanego materiału TVN, który rzekomo zdradzał kulisy imprezy na cześć Adolfa Hitlera. Właściwie niedługo będzie można się pogubić: co wolno, czego nie. Teraz ja zadam pytania: to co robi od wielu lat Rosja, to zasługuje na pochwałę czy potępienie?

DRz: Pojawiają się argumenty, także w Polsce, że pokazywanie tego plakatu w chwili i tak bardzo napiętych relacji z Rosją, nie służy polskiej racji stanu.

WK: Przecież imperialną zbrodniczą politykę Rosji obserwujemy od wielu lat. To nie jest przypadek, że jakiś czas temu Rosja zaatakowała Gruzję, później Ukrainę, a wcześniej zrobiła masakrę w Czeczeni. Bardzo dziwnie toczy się też sprawa katastrofy smoleńskiej. Wszystko to są moim zdaniem działania państwa, które jest w istocie prowadzi politykę bandycką. Mój plakat to protest przeciwko bandyckim działaniom państwa rosyjskiego z Putinem na czele. Jeżeli ktoś potępia treść plakatu – to albo nic nie rozumie albo daje przyzwolenie na politykę Putina. Film "Dyktator" Charlie Chaplin'a z 1940 r. też był wyrazem protestu przeciwko polityce Hitlera w Europie. A film nie wszystkim się podobał...

DRz: Nie pierwszy raz pańskie prace są krytykowane i następuje próba wyrugowania ich z przestrzeni publicznej.

WK: Pewne rzeczy, zwłaszcza takie jak plakat robi się po to, żeby się o nich rozmawiało. To jest wyraz poparcia albo potępienia czegoś. Środki wyrazu dają nam możliwość zaprotestowania. Na to co robi Moskwa, powinno się wysłać wojska specjalne, jakąś armię, która by ukróciła tę bandycką politykę prowadzoną przez Putina. Ja nie mam broni, ja tylko robię plakaty. To wszystko, co mogę zrobić. W każdym artyście jest trochę próżności i tworzy po to, żeby były one zauważalne.

DRz: Jaka jest geneza tego plakatu?

WK: To jest protest przeciwko temu, co robi Putin z Rosją, Europą i światem. Nie chciałbym, aby ktokolwiek przez mój plakat stracił pracę – to by było za dużo i spowodowało niebezpieczny dla wolności słowa i wolności artystycznej precedens w Polsce. Mam nadzieję, że tak się nie stanie.

Źródło: DoRzeczy
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...