„Nowe oblicze Warszawy w Kijowie”
Ukraińska dziennikarka tłumaczy swoim czytelnikom przyczyny zmiany. Przypomina przy okazji, że niedoszły poprzednik Piekły, Marcin Wojciechowski, nie zdążył nawet dojechać na placówkę w Kijowie, gdyż został odwołany po dojściu PiS do władzy. „Odwołanie Wojciechowskiego zainicjował ówczesny minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który dziś Ukraińcom najbardziej znany jest za sprawą „czarnej listy” (chodzi o zakazy wjazdu dla ukraińskich urzędników, którzy przyczynili się do zakazu ekshumacji – red.). Wybór padł na Piekłę, który choć nie miał doświadczenia w dyplomacji, to jednak mógł się pochwalić bagażem niezbędnej wiedzy oraz kontaktami na Ukrainie, na wszystkich szczeblach” – pisze Babakova.
Dziennikarka odnotowuje, że od samego początku nominacji Piekły sprzeciwiały się środowiska kresowe, jej zdaniem „nierzadko przychylne Moskwie”. Sprzeciwiały się, ponieważ nowy ambasador nie zamierzał bic się z Kijowem o historie. Babakova zapewnia, że nie udało jej się znaleźć choćby jednego rozmówcy na Ukrainie, który by negatywnie ocenił pracę Piekły. „Eksperci i politycy podkreślali jego aktywny udział w sprawach polskiej pomocy, współpracy ekonomicznej oraz kontaktach międzynarodowych” – pisze dziennikarka. Z kolei dyplomaci i eksperci związani z polskim MSZ, pytani przez Babakovą, byli zgodni: Piekło był zbyt miękki w relacjach z ukraińską władzą.
Przede wszystkim niedostatecznie ostro reagował na politykę historyczną Kijowa. Tak się złożyło, ze największe problemy w relacjach polsko-ukraińskich zaczęły się niedługo po jego nominacji. „Ambasador Piekło był zanadto pasywny wobec działań Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej oraz wobec historyków o poglądach nacjonalistycznych spoza tej instytucji. W ten sposób zbyt mocno wyróżniał się na tle polityki PiS” – powiedział w rozmowie z „Europejską Prawda” jeden z uczestników rozmów z polskiej strony. „Według Piekły, Polska ma moralne obowiązki wobec Ukrainy, a poza tym łączy nas wspólny wróg – Rosja. Tymczasem strona ukraińska relacje z Polską postrzega absolutnie pragmatycznie, bez żadnych moralnych obowiązków czy misji” – mówił polski ekspert. Od ambasadora Piekły ponoć wymagano, by odblokował ekshumacje polskich ofiar na Ukrainie. Wymagań tych nie spełnił – „stąd rezultat”.
Następcą Jana Piekły będzie Bartosz Cichocki. Babakova zwraca uwagę na „ciekawy szczegół”. Otóż, w Polsce, inaczej niż na Ukrainie, ważne są symbole. Dlatego też w Warszawie panuje jakoby przekonanie, że wyznaczenie dotychczasowego wiceministra spraw zagranicznych na posade ambasadora świadczyć będzie o tym, jak bardzo poważnie Warszawa traktuje relacje z Kijowem. Podkreślają to rozmówcy Babakovej. Tymczasem jej zdaniem Cichocki tylko podgrzeje konflikt.
„Jeśli chodzi o działania przyszłego ambasadora w sferze bezpieczeństwa, nie ma zastrzeżeń. Cichocki jest konsekwentnym krytykiem agresywnej polityki Rosji oraz adwokatem integralności terytorialnej Ukrainy. Jednocześnie w sprawach polityki historycznej przyszły ambasador nie widzi miejsca na ustępstwa” – pisze Babakova. Jako ilustrację tej wizji przytacza dyskusję na Twitterze, w której Cichocki wypominał ukraińskim dyplomatom m.in. ustanowienie Roku Bandery w obwodzie lwowskim.
Oczekiwana jest również zmiana na stanowisku ambasadora Ukrainy w Warszawie. Według informacji „Europejskiej Prawdy” kandydatury są trzy: pracownik ukraińskiego MSZ, pracownik administracji prezydenta Ukrainy, albo szef jednej z ważnych dla Kijowa ambasad.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.