Sondażowe kreacje. Czy zamówione są badania, które mają pomóc odsunąć PiS od władzy?

Dodano:
Podpisanie deklaracji o powołaniu Koalicji Europejskiej Źródło: PAP / Rafał Guz
Koalicja Europejska wyraźnie wygrywająca w wyborach do Europarlamentu, Prawo i Sprawiedliwość mocno osłabione przez konkurencję z prawej strony. To marzenie ugrupowań opozycyjnych. I tym marzeniom mają pomóc fałszywe sondaże.

– Jest plan na sondażowe trzęsienie ziemi, jest pracownia związana z Platformą, jest opozycyjne radio, które ma wypuścić wewnętrzny sondaż jako swój – mówi nasz informator.

Prosty pomysł opozycji


Jak twierdzą nasi informatorzy, plan jest bardzo prosty. – Po pierwsze, musimy pokazać, że dla wyborcy liberalnego nie ma alternatywy – może głosować wyłącznie na Koalicję Europejską, głosując na Wiosnę Biedronia marnujemy głos i de facto wspieramy Prawo i Sprawiedliwość – mówi zastrzegający anonimowość polityk Platformy Obywatelskiej. – Po drugie, należy pokazać, że wyborca prawicowy ma alternatywę dla PiS-u. I, że alternatywą tą nie jest Kukiz’15, ale Konfederacja – tłumaczy nasz rozmówca. Jak dodaje, planowany sondaż ma dawać gigantyczną przewagę Koalicji Europejskiej, bardzo słabe wyniki Wiośnie Roberta Biedronia i zaskakująco dobre Konfederacji – Korwin, Braun, Liroy, Narodowcy. Jego słowa, można by uznać za plotkę lub spiskową teorie dziejów. Ale ich wiarygodność podniosła sprawa medialnych informacji na temat sondażu, dającego wyraźną przewagę Koalicji Europejskiej. Problem w tym, że sondaż faktycznie miał miejsce, był przeprowadzony rzetelnie, ale dotyczył jedynie Warszawy. Opozycyjne media w swych tytułach sugerowały, że był to sondaż ogólnopolski.

Manipulacja, czy brak profesjonalizmu?

Sondaż dla Radia ZET był normalnym sondażem, przeprowadzonym w Warszawie. Niektóre media wykorzystały ten sondaż, podając go jako badanie ogólne, dając tytuły, że Koalicja Europejska wygrywa z PiS-em. – Dopiero po kliknięciu w materiał była informacja, że sondaż dotyczy stolicy – mówi nasz informator. Jak zaznacza, nie jest to jedyny dziwny przykład. – Inną sprawą jest badanie dla Parlamentu Europejskiego, sumujące wyniki sondażowe. Nie uwzględniało ono w ogóle wyników badań CBOS. Rozumiem, że można CBOS nie uznawać za dobrą pracownię. Ale działa na rynku, więc w takim podsumowaniu powinien być uwzględniony. Szczególnie, że uwzględniono wyniki przeprowadzone na zlecenie Platformy Obywatelskiej. Oczywiście nie wiemy, czy w tych przypadkach – tytułach medialnych przedstawiających sondaż warszawski jako ogólnopolski, czy wybiórczym traktowaniu sondaży w badaniu dla PE, mieliśmy do czynienia z manipulacją, czy po prostu brakiem profesjonalizmu. W obu przypadkach zakłamano jednak rzeczywistość – podsumowuje nasz rozmówca.

Koalicja Obywatelska wygra dzięki prawicy?


Wróćmy do pogłosek na temat domniemanej manipulacji. Jak słyszymy mechanizm miałby być prosty. W najbliższym czasie wypuszczony zostanie sondaż, dający jeszcze wyraźniejszą przewagę Koalicji Europejskiej. Prawo i Sprawiedliwość ma w sondażu zdecydowanie tracić na rzecz Konfederacji. Ugrupowanie dotąd rywalizujące z formacją Pawłem Kukizem ma stać się prawicową konkurencją dla Prawa i Sprawiedliwości. – Właśnie temu ten sondaż ma służyć. Utwierdzeniu wyborców w przekonaniu, że to Koalicja Europejska ma wygrać, a jednocześnie wypromowaniu prawicowej konkurencji dla PiS – tłumaczą nasi informatorzy. Nasi rozmówcy są przekonani, że sondaż dający prowadzenie Koalicji Europejskiej niebawem się pojawi. Większość dotychczasowych badań zazwyczaj (choć były wyjątki) dawała przewagę PiS-owi. Do tego – co może istotniejsze – dość marnie wyglądała w nich pozycja Konfederacji.

Przypadek warszawski

– Proszę przypomnieć sobie, co stało się w stolicy w ubiegłym roku. Marsz po władzę PO i Rafała Trzaskowskiego także zaczął się od sondażu kilka miesięcy przed wyborami – przypominają nasi rozmówcy. Wskazują przy tym na pierwsze badanie, w którym Rafał Trzaskowski wygrywał już w pierwszej turze. Sondaż ten ukazał się w trudnym dla polityka PO momencie, gdy media wypominały mu liczne wpadki, konkurent – Patryk Jaki – przystępował do ofensywy, sondaże przewidywały drugą turę, a różnica w poparciu między kandydatami stopniowo się zmniejszała.

I wtedy właśnie – w czerwcu 2018 roku – pojawił się sondaż Pracowni Badań Samorządowych. Dawał on Rafałowi Trzaskowskiemu poparcie ponad 53 proc., wygraną już w pierwszej turze. Co ciekawe, wynik ten został kilka miesięcy później powtórzony przez Trzaskowskiego w wyborach prezydenta stolicy.

Przypadki Łukasza Pawłowskiego


Oczywiście nie można twierdzić, że sondaż spowodował zmianę wyniku wyborczego. Kampania Trzaskowskiego w kolejnych miesiącach przyśpieszyła, wzmocniły się antypisowskie nastroje wśród mieszkańców wielkich miast. Jednak samo nagłe pojawienie się sondażu dającego tak wielką przewagę kandydatowi PO wzbudziło spore kontrowersje. Nie tyle nawet z uwagi na wynik, ile na pracownię, która badanie wykonała I osobę jej szefa. – Łukasz Pawłowski to fachowiec, ale zajmujący się PR i marketingiem, nie badaniami! – mówi nasz informator. – Pawłowski przeprowadzał jednak na zlecenie PO badania, jako Instytut Badań Spraw Publicznych. Nikt nie słyszał o takiej firmie. Wszyscy wiedzą natomiast o Instytucie Spraw Publicznych, to pod renomę tej instytucji podszywa się firma Pawłowskiego – tłumaczy.

Badania prowadzone przez Pawłowskiego, zdaniem naszych rozmówców mogą przynieść konkretny skutek. – Oczywiście one nie wpłyną na nagłą zmianę preferencji wyborczych. Ale na przykład liberalny publicysta, który do tej pory był bliżej oddania głosu na Roberta Biedronia, widząc slabe wyniki Wiosny i doskonałe Koalicji Europejskiej może nie tylko zmienić zdanie, ale wprost zacząć popierać Koalicję – mówi nasz rozmówca. – I przeciwnie – publicysta prawicowy, może uznać, że dobre wyniki Konfederacji świadczą o tym, że warto tę formację wspierać – dodaje.

Doradzał Platformie, robił sondaż w stolicy

To nie jedyne wątpliwości co do Łukasza Pawłowskiego. Okazało się, że szef pracowni IBS wykonywał zlecenia dla… Platformy Obywatelskiej. Pod nazwą „Pawłowski Consulting” dbał o social media i projekty internetowe partii. Na portalu społecznościowym zamieszczał fotki z prominentnymi politykami PO, między innymi Ewą Kopacz.


Media opisywały też działalność Pawłowskiego w Radomsku (woj. łódzkie). Szef IBS kilka lat temu miał pomagać w kampanii wyborczej kandydatowi PO na prezydenta miasta, Jarosławowi Ferencowi.

Później lokalna „Gazeta Radomszczańska” napisała, że w dokumentach z kampanii wyborczej nie ma śladów usługi świadczonej przez Pawłowskiego. Jak tłumaczył prezydent Radomska „to nie była profesjonalna pomoc”. Profesjonalne były za to usługi świadczone potem przez firmę Pawłowskiego miastu Radomsko. Firma miała przez dwa lata zarobić na świadczeniu usług 120 tysięcy złotych – pisała „Gazeta Radomszczańska”.

Sondażowe niejasności

Sondaże opinii publicznej mają opisywać rzeczywistość. Wskazywać na preferencje i sympatie społeczeństwa. I tak zazwyczaj się dzieje. W przypadku badań dotyczących rynku, spraw neutralnych nie ma raczej wątpliwości. Trochę więcej kontrowersji pojawia się przy badaniach politycznych.

W historii bywało, że pracownie badań opinii publicznej myliły się i to drastycznie. Bodaj najbardziej jaskrawym przykładem są wybory z 2005 roku. Przed głosowaniem niemal wszystkie sondażownie wskazywały na wygraną Platformy Obywatelskiej. Wybory nieznacznie wygrało Prawo i Sprawiedliwość. W przeprowadzonych w tym samym roku wyborach prezydenckich w drugiej turze spotkali się śp. Lech Kaczyński oraz Donald Tusk. Sondaże dawały wygraną Tuskowi, prezydentem został jednak Kaczyński.

Tego typu pomyłki mogą wynikać z różnych przyczyn. Niektórzy doszukują się tu spisków i celowego forowania polityków jednej opcji. Inni – mówią o niedoszacowaniu formacji i polityków konserwatywnych w sondażach opinii. Tak, czy inaczej pomyłki sondażowe się zdarzają. Czy jednak mogą wpływać na rzeczywistość? Świadomie tworzyć zafałszowane sondaże? – Żaden poważny instytut badawczy nie robiłby czegoś takiego, jak wykreowanie sondażu. Taka firma nie miałaby czego szukać na rynku badań rynkowych. Są natomiast firmy nie renomowane, mniej znane, które mogą takie usługi wykonywać – mówi nasz informator.

Ponad dwadzieścia lat temu miała jednak miejsce sytuacja, w której publikacja sondażu mogła wpłynąć bezpośrednio na wynik wyborów.

Brudny chwyt w ciszy wyborczej

Jesienią 1997 roku toczyła się ostra kampania wyborcza. Po jednej stronie byli rządzący postkomuniści z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Po drugiej dwa silne bloki konserwatywno-antykomunistyczne – Akcja Wyborcza Solidarność oraz Ruch Odbudowy Polski. Z przewidywaną na „po wyborach” koalicją AWS – ROP wielkie nadzieje wiązał elektorat niepodległościowy, narodowy, konserwatywny. W ciszy wyborczej jedna z wiodących gazet na stronie tytułowej opublikowała wynik sondażu, w którym pierwsze miejsce zajmowało SLD, drugie liberalna Unia Wolności (koalicjant postkomunistów w publicznych mediach oraz przy wprowadzaniu nowej konstytucji).

W niedzielę Polacy poszli do urn. A wyborcy ROP w dużym stopniu przerzucili glosy na AWS. Efekt? AWS wygrała wybory. ROP wszedł do Sejmu, ale wprowadził zaledwie sześciu parlamentarzystów. AWS została zmuszona do zawarcia z różniącej się z nią programowo Unii Wolności. Wicepremierem został Leszek Balcerowicz.

Maria Kozłowska, współpraca: AZ, hp

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...