Z Auschwitz można wyjść tylko przez komin. Polacy usłyszeli to pierwsi
80 lat temu, 14 czerwca 1940 r., Niemcy skierowali z więzienia w Tarnowie do KL Auschwitz grupę 728 Polaków. Byli wśród nich żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci, a także niewielka grupa polskich Żydów.
Według najnowszych ustaleń Muzeum Auschwitz, z 728 więźniów deportowanych do obozu w pierwszym transporcie wojnę przeżyło 325, zginęło 292 (w tym 215 w Auschwitz), natomiast w przypadku 111 los jest nieznany. Nazwiska 59 osób z tarnowskiego transportu nadal pozostają nieznane.
– Już w październiku 1939 r. dwaj wysocy oficerowie SS, Bruno Streckenbach i Arpad Wigand, stwierdzili, że trzeba stworzyć coś, co rozładuje przepełnione miejsca odosobnienia dla ludzi, którzy zostali aresztowani po wkroczeniu Niemiec do Polski. Tak powstał Auschwitz. Pierwszy transport dociera do obozu z więzienia w Tarnowie 14 czerwca 1940 r. – mówi DoRzeczy.pl dr Piotr Łysakowski. Historyk tłumaczy, że ludzi prowadzono pustymi ulicami na dworzec kolejowy, nie informując ich, jaki jest cel podróży. – Są relacje mówiące, że ktoś rzucił z okna czerwony kwiaty pod nogi tych maszerujących. Zostały one zdeptane przez esesmanów eskortujących kolumnę – dodaje.
Pierwszy transport Polaków dotarł do obozu jeszcze tego samego dnia. Przyjazd do Auschwitz był dla nich szokiem. – Po raz pierwszy spotkali się z tym, czego doświadczali więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych, czyli potwornym terrorem. Usłyszeli też, że jedynym wyjściem z obozu jest wyjście przez komin – podkreśla Łysakowski. Zwraca uwagę, że zanim pierwszy transport Polaków przybył do obozu, wcześniej była tam już grupa niemieckich więźniów kryminalnych, którzy potem zostali kapo.
– Niemcy, wkraczając do Polski, mieli przygotowaną Sonderfahndungsbuch, czyli specjalną księgę gończą. Znajdowały się w niej takie dane jak: imię, nazwisko, data urodzenia, imię ojca, zawód oraz powód, dla którego należy aresztować daną osobę – tłumaczy historyk. Dodaje, że część Polaków wpisanych do Sonderfahndungsbuch była od razu rozstrzeliwana, bo uznano ich za wrogów niemczyzny.
Łysakowski zwraca uwagę, że polska inteligencja była mordowana przez Niemców i Sowietów w pewnej koincydencji czasowej. – Nie jest wykluczone, że robili to w porozumieniu, chociaż nie ma na to dowodów na piśmie. Natomiast fakty: pasmo wywózek, Palmiry, Katyń i pierwsze transporty do Auschwitz wskazują, że jakieś porozumienie między Niemcami a Sowietami mogło być – podkreśla. Jak dodaje, nieprawdą jest, że hitlerowcy zdecydowali się na ulokowanie obozów śmierci na terenie okupowanej Polski ze względu na zagorzały antysemityzm Polaków. – Przyczyny były czysto praktyczne, a mianowicie: łatwy transport oraz fakt, że najwięcej europejskich Żydów mieszkało w Polsce – mówi historyk. Zwraca też uwagę, że dopiero dwa lata po uruchomieniu Auschwitz, w marcu 1942 r. powstał Birkenau (Auschwitz II, Brzezinka) – obóz, który stał się symbolem Holokaustu.
– Pierwszymi więźniami Auschwitz byli Polacy, o czym się zapomina. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju wojną o pamięć – uważa dr Łysakowski.
W Auschwitz Niemcy wymordowali ponad milion ludzi, głównie Żydów, Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innych narodowości. Obóz powstał z rozkazu szefa SS Heinricha Himmlera. Działał w latach 1940–1945. 27 stycznia 1945 r. bramę Auschwitz otworzyła Armia Czerwona. Po wojnie infrastrukturę obozową wykorzystywało NKWD oraz Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.