Prof. Maciejczyk: Onkologii potrzebne są sieć i tarcza
Jak w pana ocenie wygląda stan polskiej onkologii po roku epidemii COVID-19? Onkologia miała być „zieloną wyspą”, miała zostać oszczędzona przez epidemię COVID-19. Ale w ubiegłym roku wydano nawet o 40 proc. mniej kart DiLO, a w trzeciej fali COVID-19 w wielu szpitalach wstrzymywano operacje u pacjentów chorych na nowotwory z powodu braku zaplecza respiratorowego.
„Zielona wyspa” to określenie, którego dziś nie użyłbym w odniesieniu do onkologii, ponieważ pojawiło się wiele problemów z koordynacją i dostępem do opieki medycznej. Mam jednak świadomość, że środowisko medyczne i Ministerstwo Zdrowia robiły wszystko, by onkologię ochronić. Nigdy nie było zakazu wykonywania zabiegów operacyjnych, nie było nawet sugestii, że należy wstrzymać zabiegi planowe w onkologii. Jednak problemy spowodowane pandemią już na etapie wstępnym (POZ i AOS) ograniczyły liczbę wystawionych kart DiLO.
Dużym problemem okazała się także zbyt mała liczba anestezjologów, którzy w pandemii, z powodu dodatkowego obciążenia systemu ochrony zdrowia, funkcjonowania szpitali tymczasowych i zajęcia dużej części respiratorów przez pacjentów chorych na COVID-19, nie byli w stanie wykonywać odpowiedniej liczby zabiegów. Anestezjolodzy są niezbędni również w szpitalach onkologicznych, i to nie tylko do znieczulania pacjentów w trakcie operacji, lecz także do badań diagnostycznych (np. kolonoskopii ze znieczuleniem), do pracy w poradniach przeciwbólowych, a także do przeprowadzania procesu napromieniania małych dzieci. Dla pacjentów z podejrzeniem nowotworu poważnym wyzwaniem jest przejście przez skomplikowany system opieki zdrowotnej w taki sposób, by jak najszybciej dostać się do onkologa.
Gdy pacjent już dotrze do ośrodka onkologicznego, leczenie prowadzone jest sprawniej. Należy jednak mieć świadomość, że mimo nadal trwającej pandemii z miesiąca na miesiąc liczba zdiagnozowanych i leczonych pacjentów onkologicznych rośnie. Świadczy o tym wzrastająca w ostatnich miesiącach liczba wystawionych kart DiLO. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej pojawiają się kolejne problemy organizacyjne. Jest widoczne, że pacjenci rozpoczynają leczenie, będąc w bardziej zaawansowanych stadiach choroby, niż to było przed pandemią? Jeśli chodzi o stopień zaawansowania choroby u pacjentów zgłaszających się do leczenia, to mamy już zebrane kompletne dane z ubiegłego roku. Na przełomie maja i czerwca powinniśmy mieć dane pokazujące sytuację z pierwszego kwartału 2021 r. W naszym ośrodku już teraz, na podstawie danych z KSO, widzimy, że wzrosła liczba pacjentów z zaawansowanym rakiem płuca. Już przed pandemią była ona wysoka: ok. 60 proc. chorych było diagnozowanych w trzecim i czwartym stopniu zaawansowania choroby; obecnie jest to już ok. 70 proc. Obserwujemy tę różnicę na poziomie konsylium, czyli w momencie, w którym podejmujemy decyzje terapeutyczne. Prawdopodobnie ten wzrost liczby pacjentów diagnozowanych w bardziej zaawansowanych stadiach będzie też widoczny w innych nowotworach, ale w późniejszym okresie.
W województwie dolnośląskim trwa pilotaż krajowej sieci onkologicznej. Jaki wpływ miała epidemia na sytuację pacjentów przy tak dobrze zorganizowanym leczeniu?
Pilotaż nie spowoduje, że organizacja leczenia będzie natychmiast na wysokim poziomie w każdym ośrodku i w leczeniu każdego nowotworu. Na pewno mogę powiedzieć, że dzięki pilotażowi zdecydowanie poprawiła się komunikacja z pacjentami. Gdy istnieje podejrzenie choroby nowotworowej lub nawet chęć bezpiecznego poddania się badaniom profilaktycznym, pacjenci wiedzą, jak znaleźć dostęp do specjalistów. Stale informujemy o możliwościach szybkiego dostępu do opieki onkologicznej. Często w tym zakresie działamy razem z wojewódzkim samorządem, z NFZ i namawiamy również do współpracy Ministerstwo Zdrowia. Niezbędne jest przeprowadzanie ciągłej akcji informacyjnej dla pacjentów w całej Polsce. W naszym województwie można kontaktować się z nami nie tylko przez telefon, lecz także poprzez bramki SMS, formularze na stronie internetowej, aplikację internetową Onkoskop czy też nową aplikację na smartfony Mobilne DCO. Dzięki tym działaniom nie odnotowaliśmy spadku liczby nowych pacjentów w DCO, czego nie można powiedzieć niestety o sytuacji w innych szpitalach w naszym regionie. W innych szpitalach, z uwagi na konieczność wprowadzenia oddziałów covidowych, ograniczono możliwości przeprowadzenia diagnostyki i leczenia onkologicznego. Dlatego też tak ważne jest, aby w każdym województwie był wskazany przynajmniej jeden szpital onkologiczny, w którym chory zawsze znajdzie pomoc.
Więcej jest teraz pacjentów do leczenia?
Tak, jeszcze przed epidemią leczenie w ośrodkach, które leczą kompleksowo (czyli optymalnie), było na granicy wydolności. Z uwagi na wszystkie zaostrzenia epidemiczne czas realizacji badań diagnostycznych oraz zabiegów obecnie się wydłużył. Podobnie czas oczekiwania na hospitalizację, ponieważ nie możemy w jednej sali hospitalizować tak wiele osób jak przed epidemią.
Jak długo trzeba czekać na hospitalizację?
Czas oczekiwania na możliwość hospitalizacji uzależniony jest od rodzaju leczenia i od zakresu działania danego szpitala. Niestety, z powodu wzrostu pacjentów covidowych dostęp do hospitalizacji zarówno w Polsce, jak i w całej Europie został ograniczony. Na hospitalizację w ramach radioterapii pacjent musi czekać obecnie nawet trzy–cztery tygodnie. Istnieje jednak możliwość zakwaterowania w hostelu. Ambulatoryjnie zabiegi napromieniania wykonujemy bez konieczności oczekiwania. Najgorsza sytuacja występuje w części chirurgicznej. Brakuje anestezjologów, ograniczono liczbę operacji wykonywanych w szpitalach wielospecjalistycznych. Należy się spodziewać, że liczba nowych pacjentów będzie wzrastać. Wszystko to nie tylko pogarsza sytuację pacjentów, lecz także powoduje dramatycznie wysoki wzrost kosztów, który nie jest niestety w pełni kompensowany finansowaniem proponowanym przez NFZ. Wciąż jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej.
Dla szpitali obecna sytuacja epidemiczna oznacza wyższe koszty, a dla pacjentów – gorsze perspektywy?
Na pewno potrzebujemy wsparcia. Onkologia potrzebuje tarczy, która ochroni nas przed skutkami pandemii.
Jakie najważniejsze rozwiązania postulowałby pan w onkologii?
To rozwiązanie już jest: Krajowa Sieć Onkologiczna (KSO), która powinna zacząć funkcjonować w całej Polsce. Dzięki pilotażowi KSO udało nam się m.in. poprawić komunikację z pacjentami. Chory nie jest już tak zagubiony, wie, gdzie ma się zgłosić. Możemy pacjentów zaszeregować: tych, których leczenie jest trudniejsze, skierować do odpowiednich ośrodków. To samo dotyczy jakości realizowanych procedur: w ramach pilotażu kontrolujemy jakość wykonywanych badań histopatologicznych i radiologicznych. Jeśli są dobrze przeprowadzone, to znacznie przyspiesza to podjęcie decyzji terapeutycznych, bo pacjent nie musi powtarzać badań. Ułatwia nam to pracę, co jest szczególnie ważne w okresie pandemii, gdyż powtórzenie badań jest wyjątkowo trudne i odracza leczenie. Warto podkreślić, że już samo monitorowanie procesu i procedur poprawiło jakość wykonywanych badań, a podmioty wykonujące badania zaczęły bardziej się starać. „Wyłapaliśmy” miejsca, gdzie konieczna była poprawa jakości, jednak wiele obszarów nadal wymaga wsparcia merytorycznego i poprawy jakości. W ramach KSO zaczęliśmy standaryzować pewne procesy, co spowodowało właściwe, bez względu na miejsce zamieszkania, postępowanie terapeutyczne. Gdy pacjent trafia do przypadkowego ośrodka, nieposiadającego doświadczenia, a leczenie jest prowadzone niezgodnie ze standardami, może to mieć fatalne skutki dla efektywnego leczenia, a proces naprawienia skutków błędnej terapii może być trudny lub niemożliwy.
Epidemia pokazała, że sieć jest koniecznością?
Ani ja, ani koledzy, z którymi na co dzień pracuję, nie wyobrażają sobie już pracy bez dobrze zorganizowanej i skoordynowanej organizacji leczenia.
Za wprowadzenie pilotażu Krajowej Sieci Onkologicznej Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu dostało nagrodę w międzynarodowym konkursie. Wprowadzenie sieci zostało docenione?
Konkurs był zorganizowany w ramach Międzynarodowego Forum Medycyny Personalizowanej, przez Polską Koalicję Medycyny Personalizowanej, wspólnie z Instytutem Innowacji i Odpowiedzialnego Rozwoju INNOWO. W ramach konkursu porównywano różne pomysły poprawy opieki medycznej, których nadrzędnym celem jest skupienie się na uzyskiwaniu efektu w postaci korzyści dla pacjenta lub też korzyści ekonomicznej. Zgłosiliśmy pilotaż – ponieważ to rozwiązanie znakomicie odzwierciedla ideę value-based health care, można je znakomicie rozwijać. Spotkaliśmy się z uznaniem międzynarodowego jury, dostaliśmy nagrodę specjalną i dodatkowo DCO zostało zaproszone do udziału w międzynarodowym etapie VBHC Dragon’s Grant & Endorsement, gdzie będzie mogło konkurować z najlepszymi rozwiązaniami tego typu z całego świata. To dla nas, nie tylko dla DCO, ale dla wszystkich 35 szpitali uczestniczących w pilotażu z czterech województw oraz dla wspierających nas organizacji pacjentów, ogromne wyróżnienie. Słowa uznania należą się też MZ i NFZ za odwagę we wdrażaniu kompleksowych rozwiązań organizacyjnych w całym kraju. W tak trudnym czasie, jaki obecnie mamy, potrzebujemy jak najwięcej pozytywnych sygnałów i dowodów na to, że możliwa jest współpraca tak różnych środowisk.
dr hab. Adam Maciejczyk – dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii, prezes Ogólnopolskiego Zrzeszenia Publicznych Centrów Instytutów Onkologicznych, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego
Wywiad ukazał się w Do Rzeczy o Zdrowiu/ maj 2021
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.