Warzecha o przemówieniu premiera: To socjotechniczna operacja

Dodano:
Łukasz Warzecha Źródło: PAP / Artur Reszko
– Premier, konkretyzując wcześniejsze wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, zrobił to w taki sposób, aby nie było wiadomo, kto straci. Powiedział to wszystko dookoła, ale dało się wyczuć takie akcenty – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha.

Jak skomentuje Pan przemówienie premiera Morawieckiego z dzisiejszej prezentacji Polskiego Ładu?

Łukasz Warzecha: Pierwszą sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, jest to, że Polski Ład zwany wcześniej Nowym Ładem jest kompilacją zliczonej ilości spraw. Czekałem tylko, aż pan premier Morawiecki zacznie mówić o sznurku do snopowiązałek. Niewiele się zresztą pomyliłem, ponieważ mówił o paliwie dla rolników. Co z punktu widzenia PR-owego i wizerunkowego jest moim zdaniem dużym błędem. Nikt spośród słuchających nie miał szans tego wszystkiego zapamiętać. To było wystąpienie dla hobbystów polityki, a nie dla zwykłych ludzi.

Mnóstwo osób ze szczególną uwagą śledziło zapowiedzi finansowe, m.in. dotyczące podatków. Jak ocenia Pan założenia „Polskiego Ładu” pod tym kątem?

Jeżeli ktoś był zaniepokojony tym, w którą stronę pójdą te zmiany, to niestety może nadal się niepokoić. Mieliśmy do czynienia z pewną socjotechniczną operacją. Premier, konkretyzując wcześniejsze wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, zrobił to w taki sposób, aby nie było wiadomo, kto straci. Powiedział to wszystko dookoła, ale dało się wyczuć takie akcenty.

To znaczy?

Po pierwsze, usłyszeliśmy, że kwota wolna w wysokości 30 tysięcy zł stworzy prawdziwie progresywny system podatkowy. Oznacza to, że nie będzie ona dla wszystkich, to dosyć oczywiste. Pozostaje pytanie, w jaki sposób ona będzie maleć i czy ci, którzy dzisiaj nie mają żadnej kwoty wolnej, co jest wynikiem przeprowadzonej przez PiS reformy, tym razem będą mieli jakąkolwiek kwotę wolną. Wiemy już na pewno, że zapowiadana kwota nie będzie równa dla wszystkich obywateli.

Druga sprawa dotyczy jednoosobowych działalności gospodarczych i obciążenia ich składką na ZUS. Jeżeli ta składka jest proporcjonalna do przychodów takich działalności, to oznacza, że JDG po prostu przestaje się opłacać. To byłby gigantyczny cios w ludzi, którzy w ten sposób pracują. Kolejna niepokojąca sprawa to ustalenie granicy zarobków klasy średniej na wysokości 10 tysięcy zł brutto miesięcznie. Stanowi to około 7 tysięcy zł netto. Jeżeli zdaniem premiera powyżej tej kwoty są już ludzie bogaci, a nie klasa średnia, to chyba się coś komuś mocno pomyliło. To też pokazuje, ile jest hipokryzji w stwierdzeniu, które wygłosił Mateusz Morawiecki, że rząd chce stworzyć klasę średnią, pomóc jej i ją ustabilizować. To jest jakiś kompletny absurd. Podsumowując, w najbardziej kontrowersyjnych kwestiach nie dowiedzieliśmy się niczego nowego.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...