Lewica boi się kontrrewolucji w edukacji?
28 maja na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie została zorganizowana specjalna konferencja inauguracyjna Collegium Intermarium, czyli – w tłumaczeniu – „Kolegium Międzymorza”. To uczelnia wyższa tworzona głównie przez zespół prawniczy Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Tak się składa, że byłem tego dnia obecny w Centralnej Bibliotece Rolniczej, gdzie odbywały się prelekcje poświęcone powołaniu nowej placówki. Poza oficjalnymi wywiadami oczywiście porozmawiałem bardziej prywatnie w kontekście dalszych planów i szerzej – odbijania świata akademickiego z rąk lewicy.
Czyżby kontrrewolucja w edukacji, którą minister edukacji i nauki prof. Przemysław Czarnek uczynił symbolem swojej kadencji, powoli się urzeczywistniała? Collegium Intermarium to pierwsza uczelnia zarejestrowana w Polsce po reformie szkolnictwa wyższego, i do tego konserwatywna w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Twórcy CI postarali się o naprawdę znakomitą kadrę dydaktyczną, którą zasilili naukowcy i eksperci z całego świata, a przede wszystkim z regionu Europy Środkowo-Wschodniej (stąd właśnie tytułowe Międzymorze). Mamy specjalistów z Węgier, Chorwacji czy Bułgarii, ale także wykładowców, którzy odwiedzili w życiu wiele amerykańskich uniwersytetów.
Geopolityczna doktryna Międzymorza ma już długą historię, a obecnie zdaje się ulegać pewnemu uaktualnieniu. O ile w klasycznym rozumieniu opierała się na współpracy suwerennych krajów w celu obrony wspólnych interesów i tożsamości, niejako w ramach przeciwwagi dla Zachodu, w tym Niemiec, tak teraz powoli staje się cywilizacyjnym „być albo nie być”. Podobną opinię wyraził m.in. słynny amerykański pisarz Rod Dreher, znany w naszym kraju za sprawą książki „Opcja Benedykta”, która została poświęcona kryzysowi chrześcijaństwa i próbie odpowiedzi na pytanie, jak można przetrwać ten trudny czas. „Jeśli istnieje przyszłość cywilizacji zachodniej, to właśnie rodzi się ona w Europie Środkowej” – stwierdza myśliciel w artykule „Light From The East” opublikowanym na portalu The American Conservative. Dreher opisał w nim swoje wnioski po wizycie w Europie, w tym w Polsce, gdzie gościł na zaproszenie Ordo Iuris.
Przejrzałem nieco doniesień prasowych i komentarzy odnośnie Collegium Intermarium. Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem zdziwiony. Przykładowo w artykule nieodżałowanej Gazety Wyborczej „Collegium od morza do morza. A wokół szaleją postmodernizm i neomarksizm” już sam tytuł sili się na ironię. Podanie w wątpliwość międzynarodowego charakteru uniwersytetu i naśmiewanie się z „rzekomych” zagrożeń ideologicznych, które „oczywiście” nie istnieją. Gdy czytam opinie pokroju: „zainteresowanym kwestiami języka ciała polecam galerię zdjęć pana rektora na stronie Ordo Iuris; na każdym ze zdjęć ma on inaczej, acz zawsze fantazyjnie, ułożone dłonie”, to wiem, że zawodowi pismacy z Czerskiej muszą czepiać się naprawdę wszystkiego, aby tylko dowalić znienawidzonym konserwom. Aluzje o powrocie do mentalnego Średniowiecza przemilczę z dobroci serca.
Czego naprawdę obawia się lewica? W mojej ocenie obóz konserwatywny w Polsce w końcu zaczyna wychodzić z ciągłej defensywy i chociaż próbuje przejść do kontrataku, a właściwie do swoistego „kontrmarszu przez instytucje”. Pisząc o instytucjach, nawiązuję oczywiście do osławionego „długiego marszu przez instytucje”, czyli koncepcji zdobycia władzy, którą neomarksiści wdrożyli na Zachodzie w latach 70. XX wieku, po załamaniu rewolucji 1968 roku. Wtedy też co bystrzejsi ideolodzy spostrzegli, m.in. bazując na ponownej recepcji pism komunisty Antonio Gramsciego, że większy wpływ na społeczeństwo zapewnia nie władza polityczna, np. parlament, a władza metapolityczna, czyli właśnie instytucje opiniotwórcze, kreujące opinię publiczną. Do takowych zaliczają się uniwersytety, ale także media czy placówki kulturalne. Paradoksalnie blok komunistyczny uchronił kraje Europy Wschodniej przed skutkami zachodniego marksizmu, ale nie na długo. Jesteśmy opóźnieni względem Zachodu – to prawda, tyle że w postępach szerzenia się groźnej ideologii. Nie zmarnujmy czasu, który pozostawił nam los.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.