Syn i synowa Łukaszenki objęci sankcjami UE

Dodano:
Alaksandr Łukaszenka Źródło: PAP/EPA / VASILY FEDOSENKO
Szefowie MSZ państw UE przyjęli kolejne sankcje przeciwko Białorusi. Na nowej liście znalazł się m.in. syn prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

Przyjęte w poniedziałek sankcje Unii Europejskiej wymierzone są w 78 obywateli Białorusi, w tym kilku prominentnych biznesmenów i dyrektorów generalnych, o których mówi się, że mają bliskie powiązania z prezydentem Łukaszenką, a także szereg sędziów, prokuratorów, propagandystów, dyrektorów publicznych, a nawet gospodarza telewizyjnego.

Na czarnej liście znalazł się m.in. Wiktar Łukaszenka, 45-letni syn prezydenta Białorusi, a także jego żona, Lilia.

Dwaj ministrowie i firmy

Dodatkowo sankcjami objęto osiem podmiotów zajmujących się eksportem produktów takich jak ciężarówki, samochody, kwiaty i olej. Niektóre z tych spółek należą do największych przedsiębiorstw państwowych w kraju.

Na unijnej liście znaleźli się dwaj ministrowie: Aleksiej Auramenka (transport i komunikacja) i Wiktar Karenin (obrona), a także generał Ihar Holub, dowódca sił obrony powietrznej i Artsiom Sikorsk, dyrektor departamentu lotnictwa.

Uważa się, że spośród osób, które zostały objęte sankcjami, siedem ma związek z przymusowym lądowaniem samolotu Ryanair w Mińsku, w wyniku którego aresztowano opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza.

Czwarty raz

Łącznie UE nałożyła dotychczas sankcje na 166 osób i 15 podmiotów na Białorusi. Poniedziałkowa decyzja szefów MSZ państw członkowskich to już czwarty pakiet restrykcji.

– Nie wykluczam piątej rundy, ponieważ w ten sposób musimy wpływać na to, co dzieje się na Białorusi – powiedział wysoki przedstawiciel UE Josep Borrell, który dodał, że ograniczenia przyniosą znaczne "szkody" gospodarce kraju.

Docelowe białoruskie firmy i osoby fizyczne podlegają zamrożeniu aktywów. Obywatelom i firmom UE zabrania się prowadzenia z nimi jakichkolwiek interesów. Osoby te mają również zakaz wjazdu lub przejazdu przez jakiekolwiek państwo członkowskie Unii.

Źródło: Euronews
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...