Dr Hałat: Trzeba diagnozować i leczyć wszystko, a nie tylko to, co podoba się administracji, według wskazań globalnych
Lekarz był pytany w rozmowie z portalem Radio Maryja o kwestię braku eksperckiej debaty na temat koronawirusa i szczepień. Zdecydowana większość mediów dopuszcza do głosu wyłącznie lekarzy w pełni podporządkowanych rządowej polityce covidowej. Dr Hałat podkreślił, że warto byłoby w większym zakresie dopuścić do przestrzeni publicznej również odmienne poglądy, a także specjalistów w zakresie epidemiologii.
Dr Hałat: Płacą za rozpoznanie COVID
Ekspert zwrócił także uwagę na to, że epidemiologia jest nauką dotyczącą całego człowieka, wszystkich narządów oraz chorób, które mają wpływ na życie i zdrowie. W takim też kontekście powinien być traktowany COVID-19.
Dr Hałat przypomniał, że inne choroby zostały w pewnym stopniu wykorzenione. – Na przykład tak popularna choroba jak grypa, została wycięta w pień przez COVID-19. Proszę sobie wyobrazić, że w latach 2020-2021 częstotliwość zawałów serca spadła o połowę. Czy ktoś może udawać, że nie ma zawału serca? Zdecydowanie wynika to z rozporządzenia ministra i zarządzenia prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, który płaci za rozpoznanie COVID. Koledzy, którzy rozpoznają – a mają jeszcze sumienie – skarżą się, że ten przymus jest egzekwowany przez dyrektorów szpitali, którzy tracą, jeśli rozpoznaje się prawdziwą chorobę, a nie urojoną; nie przypisuje się każdego zgonu czy każdego zachorowania temu COVID-owi. Mało tego, w kryterium diagnostycznym odarty z jakiejkolwiek wiarygodności test PCR jest także testem referencyjnym do testu antygenowego. Widzimy, na jakich ruchomych piaskach jest zbudowana cała narracja – tłumaczył dr Hałat.
"Trzeba leczyć wszystko, a nie jedynie COVID"
W dalszej części rozmowy lekarz mówił m.in. o faktycznych powodach zgonów i zachorowań w Polsce.
Z danych Eurostatu wynika bowiem, że w zestawieniu z latami 2016–2019 odsetek nadmiarowych zgonów od marca 2020 r. do stycznia 2021 r. wyniósł w Polsce 23,5 proc. To najwięcej w krajach Unii. Według GUS w 2020 r. w Polsce zmarło 477 tys. osób. To ok. 70 tys. więcej niż w2019 r. Z kolei Rejestr Stanu Cywilnego podaje, że wzeszłym roku zmarło 486 tys. osób, czyli 82 tys. więcej, niż wyniosła średnia liczba zgonów w okresie 2016–2019. Tymczasem z powodu lub przy udziale COVID-19 w 2020 r. zmarło 28,5 tys. osób. Analogiczna sytuacja wystąpiła w tym roku. W pierwszych trzech miesiącach łączna liczba nadmiarowych zgonów przekroczyła 26 tys.
– Przyczyna jest oczywista: nadmiarowe zgony są wywołane przez COVID-19, a więc przez zaniechanie opieki zdrowotnej. Ludzie płacą składkę zdrowotną, podatki (…). Trzeba diagnozować i leczyć wszystko, a nie tylko to, co podoba się administracji, według wskazań globalnych – jedynie COVID (…). Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, wiąże się z zaślepionym, błędnym zarządzaniem opieką zdrowotną. Wymaga to dyskusji narodowej, choćby dlatego, że straty demograficzne są ogromne – wyjaśnił dr Hałat.
"Stosować także leki"
Lekarz podkreślił, że leki takie jak: hydroksychlorochina, iwermektyna, amantadyna, dostępne na świecie w zgodzie z aktualną wiedzą medyczną, powinny być normalnie stosowane.
– Od dawna wiadomo, że naturalne przechorowanie każdej choroby zakaźnej jest dużo bardziej efektywne niż wyszczepianie. To przechorowanie może być groźne dla życia i zdrowia człowieka, może pozostawić trwałe następstwa (…), dlatego się szczepi. Ryzyko zachorowania i zgonu na chorobę zakaźną wtedy powoduje, że warto szczepić, kiedy jest ono większe od ryzyka poddania człowieka szczepieniom. W medycynie wybieramy to, co jest lepsze dla pacjenta – wskazał dr Hałat.