Wielowieyska: Tusk chce pokazać, że PO jest nie tylko partią wielkomiejską
Jaki był cel sobotniej konwencji PO? Zdaniem publicystki "Gazety Wyborczej" Dominiki Wielowieyskiej, chodzi o "pokazanie, że PO jest nie tylko partią wielkomiejską".
"Chce odwoływać się do emocji mieszkańców mniejszych miast i wsi. Dlatego imprezę zorganizowano w Płońsku, gdzie burmistrz miasta Andrzej Pietrasik witał lidera Platformy chlebem i solą. Sama sala, w której odbywała się konwencja, była skromna: niewielkie podium, zwykłe krzesła. Nie było żadnej kosztownej hali z telewizyjnym, niebieskim tłem i gigantycznymi ekranami. Bo tak zazwyczaj wygląda bogata oprawa wydarzeń PiS, a wcześniej także Platformy. Nastąpił więc siermiężny zwrot ku skromności, tradycji i swojskości. Widocznie Tusk wyszedł z założenia, że proste zabiegi marketingowe mogą niektórym wydawać się zabawne, ale ostatecznie są skuteczne" – ocenia Wielowieyska w najnowszym komentarzu.
"Świadomie odwoływał się do tradycji, mówił o mamie, która robiła znak krzyża na bochenku chleba, zanim go pokroiła. I to chleb był motywem przewodnim przemówienia: jako efekt pracy rolników, jako synonim szacunku dla wsi. I wreszcie jako produkt, który w zastraszającym tempie drożeje, ale premier polskiego rządu – wytknął Tusk – nawet nie potrafi odpowiedzieć, ile kosztuje jeden bochenek. To miał być dowód na to, jak bardzo władza jest oderwana od problemów ludzi" – kontynuuje publicystka.
Tusk tonuje radykałów
Dominika Wielowieyska ocenia, że szef PO obrał taktykę tonowania radykalnych nastrojów w partii. Chodzi przede wszystkim o spór światopoglądowy i atakowanie Kościoła.
"Tusk swoim występem chciał odwrócić zły trend i uporządkować przesłanie Platformy w tych sprawach. Jego podstawowym celem było uświadomienie zarówno działaczom, jak i zwolennikom PO, że obrażanie wyborców, katolików, instytucji czy funkcjonariuszy państwa to droga donikąd. Krytyka powinna dotyczyć władzy i jej decyzji. Władzy, która te służby i instytucje niszczy" – czytamy.