Prof. Gut: Służba zdrowia wytrzyma tę falę
W środę Ministerstwo Zdrowia podało, że w szpitalach przebywa 2722 chorych z COVID-19, w tym 239 pacjentów wymaga leczenia respiratorowego. Tydzień temu, 6 października, hospitalizowanych było 1963 chorych z COVID-19, dwa tygodnie temu, 29 września – 1566. Rok temu, 13 października 2020 r., hospitalizowanych było 5669 chorych z COVID-19, pod respiratorami przebywało wówczas 421 pacjentów.
"Jesteśmy między Paryżem a Moskwą"
Wirusolog prof. Włodzimierz Gut powiedział PAP, że w przeciwieństwie do poprzednich fal obecna wzrasta nie tak szybko i nie jest tak wysoka, co spowodowane jest m.in. tym, że duża część społeczeństwa jest zaszczepiona przeciwko COVID-19.
– Jeżeli chodzi o szczepienia, to jesteśmy dokładnie między Paryżem a Moskwą – ocenił. To z kolei przekłada się na liczbę zachorowań i zgonów Prof. Gut wskazał, że w Rosji umiera dziennie 800-900 pacjentów z COVID-19. Z kolei we Francji tych przypadków jest zdecydowanie mniej. Z danych serwisu Worldometer wynika, że średnia trzydniowa zgonów nie przekracza 40.
– Służba zdrowia wytrzyma (tę falę zachorowań – PAP), respiratorów starczy – podkreślił prof. Gut. Obecnie koronawirus atakuje młodsze roczniki, z tego powodu mniejsza jest też liczba umierających z COVID-19. Ekspert przestrzegł, że co prawda młode osoby mogą łagodnie przejść chorobę, to wiele z nich może mieć różnego rodzaju powikłania w przyszłości. Mowa o powikłaniach pulmonologicznych i sercowo-naczyniowych, ale także o neurologicznych i innych.
Brak szczepienia to ryzyko
Podkreślił także, że osoby niezaszczepione ryzykują swoje zdrowie i życie.
–To one w zdecydowanej większości sprawdzą same na sobie, jak groźny jest to wirus i jak groźna jest ta choroba. Paradoksem jest to, że im więcej będzie jesienią zakażeń, tym bardziej zbliżymy się do odporności populacyjnej. Tylko jaką zapłacimy za to cenę? Ci, którzy się nie zaszczepili, najpewniej ogromną – powiedział wcześniej PAP prof. Gut.
Zdaniem ekspertów najmłodsi przechodzą z reguły COVID-19 łagodnie. Jednak PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny u dzieci, może pojawić się kilka tygodni po przejściu zakażenia nawet bezobjawowo. Jego charakterystyczne objawy to m.in. zapalenie ogólnoustrojowe z gorączką, bólem brzucha, wymiotami, biegunką i z zapaleniem spojówek.
Groźny wirus RSV
Według części lekarzy sporym wyzwaniem jest teraz w Polsce, jeśli chodzi o leczenie najmłodszych, również wirus RSV (wirus oddechowy).
– Zwykle zaczynał atakować dzieci późną jesienią, a kończył wiosną ze szczytem w styczniu-lutym. W ostatnim sezonie zarówno grypa, jak i RSV niemal zupełnie zniknęły. Teraz, prawdopodobnie wskutek poluzowania większości restrykcji w życiu społecznym, RSV wrócił i uderzył ze zdwojoną siłą – powiedziała Pap.pl dr Magdalena Okarska-Napierała z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Odnosząc się do tej sytuacji prof. Gut ocenił, że RSV zawsze atakował dzieci, ale lekarze dopiero niedawno nauczyli się zwracać uwagę na choroby wirusowe.
–Bo dotąd zawsze przypisywali antybiotyk – zauważył. Dodał, że jednym z bardzo nielicznych pozytywów obecnej pandemii jest to, że medycy dostrzegli inne rodzaje chorób.