Wspomnienie św. Ignacego Antiocheńskiego. U źródeł Tradycji
Współczesna protestantyzacja Kościoła w znacznej mierze zasadza się na jednym zgubnym błędzie, mianowicie przyjęciu – mniej lub bardziej świadomie i mniej lub bardziej wprost – że Pismo Święte jest jedynym źródłem Boskiego objawienia i tym samym na odrzuceniu Boskiego i niepodważalnego charakteru Tradycji jako wiążącej wykładni wiary. Ten protestancki błąd zakorzenił się nawet w umysłach katolików, dlatego warto przypomnieć postać jednego z pierwszych następców Apostołów, którego wspomnienie Kościół obchodzi 17 października.
Według niepotwierdzonego w źródłach starożytnego podania św. Ignacy miał być tym, którego jako dziecko wziął na ręce Pan Jezus i powiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Jego imię wymieniane jest w Kanonie rzymskim, a sukcesję apostolską otrzymał od samego Księcia Apostołów św. Piotra. Należy on do grona pierwszych Ojców Kościoła, zwanych Ojcami Apostolskimi, ponieważ bezpośrednio od Apostołów otrzymali to wszystko, czego Pan Jezus nauczał, co stało się podstawą dla spisania ksiąg Nowego Testamentu i co od początku stanowiło wykładnię wiary chrześcijańskiej.
Żywot i zachowane listy św. Ignacego, biskupa syryjskiej Antiochii, oddają klimat kształtowania się recepcji pierwszego i w pewnym sensie nadrzędnego dla katolików źródła objawienia, jakim jest święta Tradycja apostolska. Listy Ignacego, zwanego też Teoforem („niosącym Boga”) w swoim tonie podobne są do listów wchodzących w skład Nowego Testamentu. Omawia on kwestie obyczajowe, takie jak przejmowanie żydowskich zwyczajów przez chrześcijan, ale przede wszystkim kwestie doktrynalne. Utwierdza naukę o prawdziwym wcieleniu i bóstwie Chrystusa, sprzeciwia się szerzonym wówczas gnostyckim błędom, poucza wiernych i utwierdza pierwsze gminy chrześcijańskie w wierze i miłości Jezusa Chrystusa.
Jedność Kościoła w listach św. Ignacego
„Dbaj o jedność, gdyż od niej nie ma nic lepszego” – pisał św. Ignacy w liście do Polikarpa, biskupa Smyrny, również Ojca Kościoła. Motyw jedności często powraca w jego przesłaniu do Kościołów, a jego poglądy traktowane są jako zręby późniejszego dogmatu mówiącego, iż poza Kościołem nie ma zbawienia. „A i ci, co nawróciwszy się wejdą do jedności Kościoła, także będą należeć do Boga, aby mogli żyć według Jezusa Chrystusa. «Nie łudźcie się», bracia moi, kto idzie za twórcą rozłamu, ten «nie odziedziczy Królestwa Bożego». Kto postępuje według obcej myśli, ten nie może być w zgodzie z męką Chrystusa” – ostrzegał Święty.
Dbałość o czystość nauki Chrystusowej, po czym poznajemy Jego uczniów i podobamy się Bogu, zachowując Jego Słowo, od początku chrześcijaństwa sprzeciwiała się naukom heretyków, o których wspominał również Ignacy. „«Nie błądźcie», bracia moi. Ci, którzy rujnują rodziny, «królestwa Bożego nie odziedziczą». Jeśli więc ci, którzy tak czynili, postępując według ciała, już zostali ukarani śmiercią, o ileż bardziej powinien być ukarany ten, kto przewrotną nauką fałszowałby wiarę Bożą, za którą Jezus Chrystus został ukrzyżowany. Kto byłby splamiony takim przestępstwem, pójdzie w ogień nieugaszony, podobnie jak i ten, kto go słucha” – pisał w liście do Efezjan.
Zresztą, już same listy umiłowanego ucznia Pańskiego, Jana Ewangelisty, od którego nauki pobierali Ojcowie Apostolscy, nie pozostawiają żadnych wątpliwości, jaki jest stosunek Kościoła do osób uporczywie głoszących błędne nauki. Polemizując z gnostykami, św. Jan poucza jednocześnie wiernych: „Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów”. Nigdy w dwudziestowiekowej historii Kościoła błędnowiercy nie byli traktowani jako „bracia odłączeni”, od których wyznawcy Chrystusa mogą czerpać jakieś duchowe dobra, czy wręcz uczyć się „wzajemnie” i „ubogacać”, a potem podpisywać wspólne deklaracje wiary, tak jak sugeruje wykładnia i praktyka tzw. ekumenizmu, który uprawiany jest po Soborze Watykańskim II.
„Jestem pszenicą Bożą”
Listy św. Ignacego Antiocheńskiego pisane były w szczególnym czasie, kiedy został on skazany przez władze rzymskie za wyznawanie wiary w Chrystusa. Po odmowie porzucenia prawdziwej wiary i oddania czci pogańskim bóstwom, Święty dawał wyraz nadprzyrodzonemu pragnieniu połączenia się ze swoim Panem przez śmierć męczeńską. „Na nic mi się zdadzą ziemskie przyjemności i królestwa świata. Lepiej mi umrzeć w Chrystusie, niż panować nad całą ziemią. Szukam Tego, który za nas umarł; pragnę Tego, który dla nas zmartwychwstał. Bliskie jest moje narodzenie. Wybaczcie mi, bracia! Nie wzbraniajcie żyć, nie chciejcie, abym umarł. Skoro pragnę należeć do Boga, nie wydawajcie mnie światu i nie uwodźcie tym, co ziemskie. Pozwólcie chłonąć światło nieskalane. Gdy je osiągnę, będę pełnym człowiekiem. Pozwólcie mi naśladować mękę mego Boga” – prosił swoich braci w liście do Rzymian.
Drogę z Syrii do Rzymu opisywał później na podstawie podań Euzebiusz z Cezarei w Historii kościelnej: „W kolejnych miastach, gdzie się zatrzymywał, przepowiadaniem i ostrzeżeniami umacniał Kościoły; przede wszystkim z największym zapałem nawoływał do wystrzegania się herezji, które zaczynały się wówczas szerzyć i zalecał, by nie odrywać się od tradycji apostolskiej”.
Dotarłszy do Wiecznego Miasta – którego prymat uznawał Ignacy określając Biskupa Rzymu jako „przewodzącego w miłości” – został powitany przez chrześcijan, po czym wydany na pożarcie dzikim zwierzętom w Koloseum. Poszedł w ślady Pana oraz Jego Wikariusza Piotra, który również w Rzymie poniósł śmierć męczeńską. Krew św. Ignacego stała się zasiewem królestwa Bożego na ziemi, a on sam spełnił swoje pragnienie, wyrażone przed śmiercią: „Pozwólcie mi się stać pożywieniem dla dzikich zwierząt, dzięki którym dojdę do Boga. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa. Proście za mną Chrystusa, abym za sprawą owych zwierząt stał się żertwą ofiarną dla Boga”.