Kosiniak-Kamysz dostał niewygodne pytanie o Mejzę
Nie milkną echa afery wokół Łukasza Mejzy. Kilkanaście dni temu Wirtualna Polska opublikowała serię artykułów dot. kariery wiceministra oraz jego działalności finansowej. Co ciekawe jednak kontrowersyjny polityk zanim dołączył do Zjednoczonej Pawicy, był związany z ruchem Roberta Gwiazdowskiego, a do Sejmu dostał się dzięki PSL-owi.
– To było porozumienie tylko w województwie lubuskim z Bezpartyjnymi Samorządowcami, to było porozumienie z panem prezydentem Kubickim, prezydentem Zielonej Góry i były dwie osoby z Bezpartyjnych Samorządowców, dwóch radnych zresztą wojewódzkich. Pani Haręźlak przewodnicząca ówczesna sejmiku i pan radny ówczesny, pan Mejza, który rok wcześniej w wyborach samorządowych zdobył najlepszy wynik w całym województwie lubuskim ze wszystkich list, ze wszystkich kandydatów z Platformy, z PSL-u, z Lewicy, to Bezpartyjni Samorządowcy mieli tego kandydata, który zdobył najlepszy wynik. No i tutaj czujemy się oszukani, powiem szczerze. Myślę, że najbardziej czują się oszukani wyborcy – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Beatą Lubecką w Radia Zet.
Kosiniak-Kamysz był pytany również o konkurencję w postaci AgroUnii, która cieszy się rosnącą popularnością na polskiej wsi. Lider PSL podkreśla, że "nie ma wroga na polskiej wsi" oprócz tych, którzy "się mienią panami na włościach".
– A panem na włościach na polskiej wsi, kto jest? Rządzący, nie ma co używać nadmiernie tej nazwy formacji, która z wartościami zawartymi w swojej nazwie niewiele ma wspólnego, ani ze sprawiedliwością, ani z prawem. Jeżeli chodzi o Agrounię pozdrawiam jeszcze raz bardzo serdecznie, pozdrawiałem na kongresie, nie szukamy wrogów na polskiej wsi, będziemy walczyć razem o to i walczyliśmy razem, żeby zatrzymać Piątkę Kaczyńskiego, będziemy zabiegać o to, żeby dola i rolnika, ale i przedsiębiorcy i mieszkańca wsi była lepsza – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Sprawa Mejzy
Wirtualna Polska opublikowała tekst opisujący biznesową działalność wiceministra sportu. Dziennikarze napisali, że firma Łukasza Mejzy obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Polityk miał osobiście przekonywać m.in. rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa to jednak niebagatelne 80 tys. dolarów. Metoda, którą tak zachwalał Mejza, ma nie posiadać medycznego potwierdzenia. WP stwierdziła, że działalność "była obliczona na finansowe oszukanie chorych ludzi i ich bliskich".
W odpowiedzi na oskarżenia wiceminister Łukasz Mejza opublikował oświadczenie, w którym oskarżył dziennikarzy wp.pl o "kolejny nierzetelny atak na jego wizerunek i dobre imię". Stwierdził również, że sprawa jest "stricte polityczna".
Kilka dni temu media obiegła informacja, iż polityk zostanie zdymisjonowany. Od początku wybuchu afery wzywali do tego zarówno politycy opozycji, jak i część posłów obozu Zjednoczonej Prawicy.