Jak PiS odpowie prezydentowi? Prof. Dudek wskazuje dwa scenariusze
Damian Cygan: Prezydent Andrzej Duda zawetował nowelizację ustawy medialnej. Jak pan ocenia tę decyzję?
prof. Antoni Dudek: Pozytywnie. Uważam, że ta ustawa była zła i bardzo dobrze, że prezydent ją zawetował, dotrzymując zresztą deklaracji złożonej publicznie w sierpniu. Jedyne, co mnie w tej sprawie dziwi, to dlaczego PiS i prezes Kaczyński zdecydował się tak tę sprawę rozegrać, zamiast dać jej spokojnie leżeć w biurku marszałek Witek aż do końca kadencji. Zastanawia mnie też, dlaczego prezes nie wysondował prezydenta, bo przecież mógł to zrobić. Wtedy uniknąłby tego wszystkiego, z czym będziemy mieli teraz do czynienia, czyli z pewnym wizerunkowym ciosem dla Prawa i Sprawiedliwości. A jeśli PiS się odwinie prezydentowi, to ich relacje mogą się już do reszty zepsuć.
Kto traci, a kto zyskuje paliwo polityczne na takim obrocie sprawy?
Traci PiS, prezydent korzyści nie ma, bo już trzeciej kadencji nie będzie miał, a zyskuje opozycja, która może teraz powiedzieć, że to ona ma współudział w tym wecie, że presja i protesty mają sens. Osobiście jestem wobec tego sceptyczny, bo myślę, że w sprawie "lex TVN" bardziej zdecydowało stanowisko Amerykanów niż protesty uliczne. Jednak najważniejsze jest to, jak ułożą się teraz relacje między politykami PiS a prezydentem. Są dwa możliwe scenariusze.
Jakie?
W pierwszym Kaczyński powie: "Zobaczcie, Duda jest od nas niezależny. Mówiliście, że on robi wszystko, co my chcemy, a teraz macie dowód, że tak nie jest". Drugi scenariusz zakłada uaktywnienie się radykalnego skrzydła PiS, które zacznie oskarżać prezydenta o zdradę, o przystąpienie do targowicy i o te wszystkie rzeczy, o które tradycyjnie są oskarżani ci, którzy się z PiS-em nie zgadzają. Jestem bardzo ciekaw, co będzie w TVP i na ile prezes Kurski będzie w tej sprawie powściągliwy. Natomiast jeżeli prezydent zacznie siebie oglądać w TVP w takiej roli, w jakiej jest tam przedstawiany Donald Tusk albo politycy opozycji, to może się zdenerwować i zacząć PiS-owi wetować jeszcze inne rzeczy. Andrzej Duda raczej nie ma perspektyw w polskiej polityce, zresztą nigdy nie aspirował do roli partyjnego lidera, więc zasadniczo poparcie PiS-u nie jest mu już do niczego potrzebne. Natomiast PiS bardzo go potrzebuje i może się okazać, że po wyborach będzie go potrzebował bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Bo gdyby PiS nie wygrał kolejnych wyborów, to między rokiem 2023 a 2025 Andrzej Duda stanie się potencjalnie najważniejszym obrońcą partii Kaczyńskiego przed depisyzacją. Dlatego w ogóle nie rozumiem, po co Kaczyński postawił prezydenta w tak niezręcznej sytuacji, że musiał decydować. Duda powiedział przecież jasno, że nie podpisze tej ustawy, sprawa na parę miesięcy zamarła i wydawało się, że można jej nie wyciągać.
Dlaczego prezes Kaczyński postanowił do niej wrócić?
Zrobił to z powodów, których ja kompletnie nie rozumiem i jestem wobec tego intelektualnie bezbronny. Osobiściem uważałem, że prezydent odeśle tę ustawę do TK, bo mimo wszystko zakładałem, że tak się musieli z Kaczyńskim umówić. Uważałem, że jednak jakiś kontakt między nimi istnieje i że skoro tę sprawę wyciągnięto, to po to, żeby wisiała nad TVN jak miecz Demoklesa. Jednak okazuje się, że panowie się nie dogadali i to rzeczywiście wygląda na poważny kryzys. Nie wiemy tylko, jak głęboki on będzie. W najczarniejszym dla PiS scenariuszu to może być punkt zwrotny w dziejach ich rządów. Gdyby prezydent w ogóle się zbuntował, to PiS przy tej chwiejnej większości w Sejmie i braku Senatu właściwie traci realną możliwość rządzenia krajem. Nie sądzę, żeby Duda się do tego posunął, jednak wszystko zależy od tego, jak teraz będą się zachowywać wobec niego politycy PiS i propisowscy dziennikarze.
Czy weto prezydenta ws. "lex TVN" może poprawić nasze złe relacje z Ameryką?
Jedna decyzja na pewno nie zmieni radykalnie naszych relacji z administracją Bidena, ale został usunięty jeden z głównych problemów. Można powiedzieć, że być może odbiliśmy się od dna, i że ambasador Brzeziński w końcu dojedzie do Warszawy To oczywiście nie oznacza, że przedstawiciele administracji Bidena tak bardzo pokochają rząd PiS-u jak uwielbiał go Trump, ale na pewno relacje z Ameryką się poprawią. Co do tego nie mam wątpliwości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.