Dramatyczne wieści z Włoch. "Zagrożone dostawy żywności"
Jak podkreślił w oświadczeniu związek rolników i producentów żywności, zagrożone brakiem rąk do pracy są zarówno gospodarstwa, jak i sieci dystrybucji, które nigdy nie wstrzymały działalności podczas pandemii.
W ten sposób organizacja zabrała głos w dyskusji w kraju, w której nasilają się apele o skrócenie kwarantanny dla osób zaszczepionych po kontakcie z zakażonymi. Obecnie wynosi ona siedem dni. Szacuje się, że w izolacji przebywa obecnie ponad 2,5 miliona osób. W pierwszych branżach zaczyna z tego powodu brakować personelu.
Konfederacja Confesercenti, zrzeszająca 350 tysięcy włoskich firm, przedstawiła prognozę, według której wzrost liczby zakażeń koronawirusem i wprowadzone restrykcje mogą doprowadzić w obecnym okresie do spadku konsumpcji, którego koszt wyniesie ponad 2 miliardów euro.
"Nie ulegajmy histerii"
Włoski wiceminister zdrowia Pierpaolo Sileri zaapelował, by nie ulegać "histerii na punkcie testów na koronawirusa". W środę w wywiadzie dla dziennika "Il Tempo", cytowanym przez Polską Agencję Prasową, wiceszef resortu zdrowia Włoch oświadczył, że "nie należy bać się pójścia na kolację z przyjaciółmi, ale lepiej, żeby było ich kilku i żeby byli zaszczepieni trzema dawkami". Stwierdził również, że "nie należy biec od razu do apteki na test po kontakcie z zakażonym". Sileri odniósł się tym samym do długich kolejek na badania, na które tylko we wtorek zgłosić się miało około miliona osób.
Sytuacja w Lombardii
Włoskie wojsko pojedzie do Codogno w Lombardii pomóc w wykonywaniu testów na obecność koronawirusa. Tam w lutym 2020 roku wykryto pierwszy przypadek zakażenia w kraju.
Żołnierze pojadą też do pobliskiego Lodi. Personel w punktach medycznych zmaga się w tej miejscowości z falą zgłoszeń na badania.