Dr Potwora: To jest wielkie nieszczęście Polskiego Ładu
Nowy rok przyniósł wejście w życie przepisów podatkowych w ramach Polskiego Ładu. Nauczyciele informują, że zmniejszyły się ich zarobki z uwagi na wymagane złożenie oświadczenia PIT-2. O co w tym wszystkim chodzi?
Dr Witold Potwora: Doradcy podatkowi twierdzą słusznie, że jest to związane z oświadczeniem, jakie składa pracownik u pracodawcy do celów obliczania comiesięcznych zaliczek na podatek dochodowy od osób fizycznych. Wcześniej nikt nie zwracał na to uwagi, bo chodziło o stosunkowo niedużą kwotę 45 zł miesięcznie. Dzisiaj po zmianach, czyli podniesieniu kwoty wolnej od podatku jest to 425 zł. Różnica dość znaczna. Co prawda po rozliczeniu rocznym i tak te pieniądze zostaną uwzględnione w naszych rozliczeniach – czyli teoretycznie nie przepadną, ale nas zawsze bardziej interesuje dzień dzisiejszy, niż to co będzie za rok czy dwa.
Czyli mówimy o tym, że pojawiały się nowe przepisy, a wiele osób po prostu nie ma o nich pojęcia?
To po pierwsze. Po drugie trzeba przyznać, że wielkim nieszczęściem Polskiego Ładu jest coś, co miało znikać powoli z obrazu polskiej gospodarki, czyli skomplikowanie przepisów podatkowych. W tej chwili nawet w przypadkach, gdy osoby niewiele zarabiają, albo jeśli nie złożą tych oświadczeń o zaliczaniu do klasy średniej, bądź PIT-2, to może się okazać, że pensje będą mniejsze niż kilka miesięcy temu, a nikt nie będzie zwracał uwagi, że za kilka miesięcy będzie mógł odzyskać pieniądze. Osoby pracujące w Ministerstwie Finansów nad tymi rozwiązaniami, kompletnie nie pomyślały o tym, jak wielkie pojawia się zamieszanie i chaos i jakie wiążą się z tym konsekwencje. Przecież nie każdy musi znać się na przepisać, wiedzieć dokładnie co i gdzie wypełniać w deklaracji podatkowej.
Pojawił się też problem w kwestii zaliczenia do klasy średniej oraz ulgi z tym związanej. Nie wiadomo, co się dzieje po przekroczeniu kwoty zarobków 5700 zł brutto.
Na początku muszę powiedzieć, że na pewno używałbym innego sformułowania niż klasa średnia. Zarobki w wysokości 2500 zł na rękę i zaliczanie się do klasy średniej, może oczywiście w formie psychologicznej podwyższyć naszą samoocenę, ale rzeczywistość jest inna. Naprawdę łatwo jest określić poziom zarobków w Polsce. Niewiele czasu potrzeba, żeby obliczyć, że około 10 proc. osób pracujących w Polsce zarabia 10 tys zł brutto miesięcznie. Natomiast cały ten przedział pomiędzy minimalnymi wynagrodzeniami czy emeryturami będzie się różnie dzielił. Ktoś przyjął w ministerstwie finansów kwotę 5700 zł brutto. Wymusza się w ten sposób na podatnikach konieczność sprawdzania tych progów, bowiem istnieje obawa, że przekroczenie tej kwoty o 10 zł może powodować utratę ulgi.
Czyli kolejne problemy i obowiązki.
Nie można tego inaczej określić. Zmusza się podatników, żeby zaczynali liczyć, choć po tym jak pojawiły się e-rozliczenia, które wystarczyło kliknąć i zaakceptować, wydawało się, że już zawsze to będzie proste. Jeśli ktoś pracuje w jednym miejscu na umowę o pracę, to nie ma większego problemu. Idzie do księgowego i ma sprawę załatwioną. Jednak, jeśli ktoś prowadzi dodatkową działalność, bądź ma wolny zawód, to pojawia się problem. A muszę dodać, że ulga dla klasy średniej miała pokryć pewne niekorzystne rozwiązania podatkowe związane ze składką zdrowotną i cały problem dotyczy braku możliwości jej odliczania. W ostateczności wyliczenia prezentowane przez ministerstwo finansów mogą wyjść korzystnie, ale zamieszanie, które w tej chwili mamy jest naprawdę bardzo uciążliwe dla podatników.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.