"Uwaga, dezinformacja". Wiceszef MSZ mocno skomentował artykuł Onetu
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej, mimo znacznego obniżenia intensywności, nadal trwa. Grupy migrantów próbujące forsować zasieki ustawione przez polskich żołnierzy nie są tak liczne, jak jeszcze w listopadzie. Mimo to, każdej dobry Straż Graniczna odnotowuje przypadki prób nielegalnego przekroczenia granicy.
W poniedziałek SG poinformowała, że pod koniec stycznia ruszy budowa zapory na granicy polsko-białoruskiej. Roboty budowlane wykonają firmy Budimex oraz konsorcjum w składzie Unibep i spółka zależna Budrex. Pierwszy z wymienionych wykonawców postawi zaporę na odcinkach o łącznej długości 105,5 km, a drugi – 80,7 km. Mur ma powstać do połowy 2022 roku. Rząd liczy, że powstanie zapory rozwiąże problem nielegalnej migracji.
Tymczasem białoruska propaganda próbuje oskarżać Polskę o okrucieństwo wobec migrantów szturmujących granicę. Wykorzystuje do tego dezertera Emila Cz., żołnierza 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, który w połowie grudnia przeszedł na białoruską stronę granicy i poprosił o azyl. W Polsce oskarżono go o dezercję. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Mocny wpis Jabłońskiego
Dezerter udzielił wywiadu białoruskim mediom, w którym oskarżył polskich żołnierzy i funkcjonariuszy o zamordowanie 240 migrantów. Fake news podchwyciły polskie media, zamieszczając cytat Emila Cz. mówiący o zbrodni. Artykuł na ten temat ukazał się np. na portalu Onet.
Wiceminister spraw zagranicznych zamieścił na Twitterze wpis, w którym ostrzega przed fake newsami pochodzącymi ze strony białoruskiej. Paweł Jabłoński skrytykował również dziennikarzy Onetu za sugerowanie, że konfabulacje dezertera mogą być prawdziwe.
"Uwaga, dezinformacja. Białoruska i rosyjska propaganda kłamią nt. sytuacji na granicy PL/BY. Niestety fałszywy przekaz aktywnie wzmacniają portale ukazujące się w języku polskim, w tym przypadku ONET. Warto uważać na kłamstwa pochodzące z tego typu niewiarygodnych źródeł" – napisał Jabłoński w pierwszym z serii wpisów.
Cześć internautów próbowała bronić redaktorów portalu wskazując, że w tekście znalazł się fragment mówiący o tym, że słowa dezertera są niewiarygodne. Jednak zdaniem wiceministra, początek artykułu może sugerować coś innego.
"Widzę, że niektórzy próbują tłumaczyć postępowanie redaktorów Onetu tym, że głębiej w treści tekstu słowa dezertera opisane są jako niewiarygodne. Niestety – do większości odbiorców dotrze tylko tytuł, link na stronie głównej, czy tweet z odnośnikiem do artykułu. A ten tytuł i odnośniki są po prostu kłamliwe. Określenie opowieści dezertera słowem „szokujące“ wyraźnie sugeruje odbiorcy, że są one – a co najmniej mogą być – prawdziwe. Dokładnie na taki przekaz liczą Łukaszenka i Putin" – wyjaśnił wiceszef MSZ.