Prof. Chwedoruk: Rządzący mogą tylko siedzieć i kibicować, żeby coś się zmieniło na lepsze
DoRzeczy.pl: Sejm odrzucił ustawę o testowaniu nazywaną potocznie ''lex Kaczyński''. Pytanie brzmi, czy PiS naprawdę chciało uchwalić takie prawo, czy może projekt specjalnie był tak zły, żeby opozycja musiała go odrzucić, aby PiS mogła mówić, że to opozycja nie chce walczyć z pandemią COVID-19?
Prof. UW Rafał Chwedoruk: Absolutnie nie doszukiwałbym się tutaj drugiego dna, zwłaszcza tak machiavellicznego.
Dlaczego?
Z dwóch prostych przyczyn. Po pierwsze, to, że Prawo i Sprawiedliwość w ogóle istnieje i rządzi, jest kwestią autorytetu i osobistych działań Jarosława Kaczyńskiego. Sytuacja z głosowaniem nad tą ustawą pokazała, że lider PiS w jakimś stopniu był w to zaangażowany. Ten autorytet siłą rzeczy i tak już został osłabiony na przestrzeni ostatnich miesięcy i kolejne jego osłabienie w kontekście już nominalnie bliskich wyborów, byłby po prostu dysfunkcjonalny.
Po drugie, musimy pamiętać, że jednym z głównych czynników legitymizujących Prawo i Sprawiedliwość, była sprawczość. PiS obiecało kilka sztandarowych reform, oczekiwanych przez opinię publiczną, które zostały zrealizowane. Wcześniej wyborcy byli przyzwyczajeni do sytuacji, gdy polityk najczęściej mówił, że nie można czegoś zrobić, ponieważ nie pozwala na to sytuacja ekonomiczna itd. Przy PiS to się zmieniło. Gdy w Zjednoczonej Prawicy pojawiły się jakieś nieporozumienia, coś nie wychodziło, to wkraczał prezes Kaczyński i sprawa była rozwiązana. To, co się stało podczas głosowania nad ''lex Kaczyński'' w jakimś stopniu osłabia autorytet prezesa.
O tej sprawczości mówił pan kilka tygodni temu również w kontekście wprowadzania Polskiego Ładu. Jednak może PiS zdoła naprawić błędy? Widzimy jak spadają ceny z uwagi na tarczę antyinflacyjną.
Tego nie wie nikt. Działania, jakie rząd w Polsce podjął, to działania jedyne możliwe, poza podwyższeniem stóp procentowych. Jednak wszystkie te działania są paliatywne. One będą działać na przestrzeni kilku tygodni lub miesięcy. Na ceny surowców w skali globalnej, rząd nie ma wpływu. O drożyźnie w Polsce oraz dalszych losach PiS-u, zadecyduje to, co będzie się działo na rynkach paliwowych, gazowych czy sektora produkcyjnego. Rządzący mogą tylko siedzieć i kibicować, żeby coś się zmieniło na lepsze.
Czyli możemy mieć taką sytuację, gdy partia rządząca, która w sondażach prowadzi od kilku lat, przegra z powodu czynników, na które nie ma wpływu?
Nie należy się mimo wszystko spodziewać tego, że doszłoby do powtórki z lat 90., czyli rozpadu dużych partii politycznych i utraty większości elektoratu, nawet wobec bardzo prawdopodobnego scenariusza porażki wyborczej. Myślę, że dla większości wyborców PiS, prawicowo-konserwatywna polityka, wciąż będzie motywacją do głosowania na tę partię. Przy prawicy pozostanie nawet część tych zwolenników, którzy doszlusowali do PiS-u z innych powodów, takich jak spełnienie obietnic wyborczych. Ironia historii polega na tym, że jeśli PiS straci władzę, to polegnie trochę od własnej broni. To Trybunał Konstytucyjny ukształtowany wedle tego, jak oczekiwało tego PiS, zajął się tematem aborcji i spowodował odcięcie się najmłodszej grupy wyborców od partii. PiS nie było w tym obszarze faworytem, ale mogło szukać tam wyborców i kompensować ubytki w starszym elektoracie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.