DoRzeczy.pl: Czy zamieszanie, które pojawiło się na początku roku z uwagi na przepisy Polskiego Ładu, może znacząco wpłynąć na poparcie dla rządu?
Prof. UW Rafał Chwedoruk: Pamiętajmy, że w polityce musimy operować różnymi perspektywami czasowymi. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że krótkoterminowo sprawa Polskiego Ładu może wpływać na poparcie. Oprócz spraw ekonomicznych problemy z wprowadzeniem Polskiego Ładu uderzają w inną ważną dla PiS-u kwestię, czyli sprawczość. Wcześniejsze reformy nie zawsze miały liniowy przebieg, ale pojawiające się problemy nie były tak spektakularne i łatwe do wykorzystania przez opozycję. Natomiast w perspektywie średnio i długo okresowej możemy filozoficznie stwierdzić, że wiemy, że nic nie wiemy.
Dlaczego?
Ponieważ rząd może mieć tylko w perspektywie kilku miesięcy wpływ na sytuację. Nie wiemy, co się będzie działo na rynkach surowcowych. To jest pochodna wielu czynników, na które PiS nie ma wpływu, takich jak działania spekulantów surowcowych na giełdach lub konsekwencje niespójności w niemieckiej koalicji rządzącej. Natomiast, jeśli wzrost płac nie ograniczyłby skutków drożyzny, jeśli okazałoby się, że mamy do czynienia z trwałym obniżeniem poziomu życia codziennego, które dotyczyłoby w mniejszym lub większym stopniu wszystkich grup społecznych, to oczywiście znajdzie odzwierciedlenie w sondażach na dłużej.
Na jakim poziomie?
PiS musiałoby się liczyć z niewielkim obniżeniem poparcia. Większość elektoratu pozostanie przy partii, bowiem polskie podziały wśród wyborców pozostają mocno ugruntowane. Nie sądzę więc, żeby Platforma Obywatelska, Lewica, czy ruch Szymona Hołowni bezpośrednio, sondażowo zyskały poprzez pozyskanie jakiejś części zwolenników prawicy. Ich sukces polegałby na osłabnięciu PiS i perspektywie niższej frekwencji wyborczej, w sytuacji tradycyjnie wysokiej mobilizacji elektoratu opozycji, co przeważałoby szalę wobec nawet niewielkiej demobilizacji po drugiej stronie.
Pojawiają się opinie, że mamy do czynienia z jednym z największych kryzysów wizerunkowych PiS. Czy faktycznie tak jest?
Tak naprawdę poważny kryzys w aspekcie sondażowej rywalizacji z opozycją zdarzył się tylko jeden w czasie całych rządów PiS. To była kwestia aborcji, która znalazła trwałe odzwierciedlenie sondażowe, a także ograniczyła na dłużej możliwość szukania poparcia przez PiS wśród młodszych wyborców. Innych poważnych kryzysów o długoterminowym charakterze PiS nie zanotował. Zagrożeniem dla pozycji PiS obecnie nie będzie powtórka z kwestii aborcji, gdy nastąpiło gwałtowne tąpnięcie, po czym sondaże się zatrzymały, a po pewnym czasie, udało się PiS-owi odrobić część utraconych głosów. Obecny problem polega na tym, że przedłużanie się drożyzny i brak perspektyw wzrostu poziomu życia może wtrącić część wyborców, dotąd warunkowo głosujących na prawicę, w bierność i trwałe deklaracje absencji wyborczej. Nie tyleż byłby to jeden kryzys sondażowy, ale trwała stagnacja na poziomie, który przesądzałby o tym, że PiS nie miałby szans na ponowne sprawowanie władzy, mimo liderowania sondażom. To zaś mogłoby uruchomić cykl problemów, np. z uzyskaniem większości sali sejmowej.
Czytaj też:
Prof. Modzelewski: Zmieniamy paradygmat BalcerowiczaCzytaj też:
Gawkowski: PiS wprowadził wielki bajzel. Niech przeprosi i odejdzie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.