Semka: Dla Chin cała awantura byłaby raczej nieprzyjemnym akcentem
Podczas sobotniego wydania programu "Salon Dziennikarski" na antenie TVP Info prowadzący zapytał, czy prezydent Andrzej Duda ma szansę nakłonić Chińczyków do zaangażowania się w deeskalację sytuacji na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Głowa państwa udała się do Pekinu na otwarcie Zimowych Igrzysk Olimpijskich, aby wesprzeć ruch olimpijski, ale także przeprowadzić dyplomację gospodarczą.
W miniony czwartek prezydent Duda odwiedził Tbilisi i rozmawiał z prezydentem Gruzji Salomem Zurabiszwilim. Głównym tematem dyskusji była sytuacja wokół Ukrainy. –To nasz sąsiad, dlatego z ogromnym niepokojem patrzymy na to, co tam się dzieje – zaznaczył w swoim wystąpieniu.
Rola Chin
– Chiny na pewno zdają sobie sprawę, że wojna w tym rejonie świata będzie blokować przesył kolejowy do Europy. Sytuacja, w której Rosja uczy się agresywnych działań też nie musi zachwycać Chińczyków. To jak w dzielnicy, w której grasują przestępcy – czasami są inne gangi, które niekoniecznie muszą być wzruszone losem niewinnej ofiary, ale po prostu nie chcą, żeby inny gang urósł w siłę. To, oczywiście, drastyczne porównanie, ale w przypadku Rosji ma swoją podstawę – mówił Piotr Semka. – Dla Chin cała awantura byłaby raczej nieprzyjemnym akcentem – dodał.
Publicysta tygodnika "Do Rzeczy" uważa, że pytaniem otwartym jest to, czy Chińczycy chcą się w ogóle angażować w spór z Rosją, szczególnie w trakcie Zimowych Igrzysk Olimpijskich, których są organizatorami. – Igrzyska bez wojny, to plan minimum – podkreślił Semka. – Pytanie, czy potem będą chcieli w jakiś sposób działać kojąco – zaznaczył.
Stanowisko Niemiec
W trakcie "Salonu Dziennikarskiego" poruszono również kwestię stanowiska Republiki Federalnej Niemiec wobec agresji Rosji względem Ukrainy.
– Minister obrony Niemiec odwiedziła Litwę. Przebywa tam kontyngent Bundeswehry, formalnie na ćwiczeniach. Litwa poprosiła, aby Niemcy zwiększyły ten kontyngent i pani minister z SPD bardzo lodowato odpowiedziała, że nie – powiedział Piotr Semka. – Druga rzecz: kanclerz Olaf Scholz był krytykowany, że zamierza w przyszłym tygodniu odwiedzić Moskwę i wielu komentatorów pytało wówczas, dlaczego po drodze nie zatrzyma się w Kijowie, tak jak zrobił to wcześniej Boris Johnson. Nic w niemieckich mediach nie wskazuje, żeby Scholz miał przyjąć te zalecenia – dodał dziennikarz.