Dmitrowicz: Problemem jest tradycyjna miłość Zachodu do Rosji
Damian Cygan: 80 lat po zakończeniu II wojny światowej Władimir Putin chce przeprowadzić "denazyfikację" Ukrainy. Rosjanie zawsze byli mistrzami w fałszowaniu historii, ale teraz to chyba doszliśmy już do ściany?
Piotr Dmitrowicz: Mówienie o faszystach w Kijowie to kłamstwo Putina skierowane do obywateli Rosji, ale też do Zachodu, który od początku prezydentury Putina nie rozumiał, kim on jest i jakie niesie ze sobą zagrożenie. Mówiąc kolokwialnie, Zachód łykał, że to jest były kagiebista, człowiek, który budował swoją pozycję rozpętując wojnę w Czeczenii i mordując opozycyjnych dziennikarzy. To wszystko przez lata uchodziło mu na sucho, więc jeszcze jedno kłamstwo nie ma tutaj większego znaczenia. Nas, Polaków znających historię, to wszystko nie może dziwić, bo kłamstwo było wpisane w Związek Radziecki, a dziś jest wpisane w postsowiecką Rosję.
Przez ostatnie lata rosyjskie fałszerstwa historyczne nasilały się i właściwie poza Polską nie było żadnej reakcji. Rosjanie znów zaczęli negować Katyń, mówiąc, że tak naprawdę nie wiadomo, co tam się stało, albo że Niemcy to zrobili. Od paru lat we wrześniu mamy powtarzający się festiwal ataków na Polskę, że przed wojną byliśmy krajem faszystowskim współpracującym z Niemcami i 17 września 1939 r. trzeba było wziąć Polaków w "opiekę".
Dostaliśmy cios w plecy, a Zachód dalej tylko patrzył.
Problemem jest tradycyjna zachodnia miłość do Rosji. Szczególnie było to widać od XVIII w. we Francji, która od czasów Katarzyny Wielkiej zawsze sobie Rosję ceniła, a Moskwa potrafiła różnymi metodami budować swój znakomity wizerunek, może kraju dzikiego, ale fascynującego. Dzisiaj byśmy powiedzieli "business as usual", czyli może i dzieją się złe rzeczy, ale najważniejsze jest to, żeby robić z Rosją biznesy.
W 1920 r., kiedy Polacy samotnie bronili Europy przed bolszewikami, co robił Zachód? Czekał, licząc na to, że bolszewicy przegrają i wróci stara Rosja, z którą będą mogli robić interesy. A jak nie wróciła, to państwa zachodnie bardzo szybko zaczęły robić biznesy ze Związkiem Sowieckim i nie przeszkadzało im, że kupowały zboże w czasach Wielkiego Głodu na Ukrainie, kiedy kilka milionów ludzi zmarło z głodu przez Stalina.
Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że Moskwa będzie gotowa do ustępstw ws. wojny na Ukrainie w połowie maja, bo 9 maja Rosjanie obchodzą Dzień Zwycięstwa. Co pan o tym sądzi?
Myślę, że dla Putina nie ma to najmniejszego znaczenia, jak będzie układała się sytuacja na froncie. Blokada informacyjna w Rosji jest tak ogromna, że na pewno 9 maja w Moskwie odbędzie się wielka parada przypominająca o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej i zwycięstwie nad faszyzmem, bo Rosjanie tak o tym mówią, że to oni pokonali Hitlera.
Macron ma teraz swoje własne problemy przed wyborami prezydenckimi i robi rzeczy, mówiąc delikatnie, bardzo nieładne. Mam na myśli jego dzisiejszą wypowiedź na temat premiera Mateusza Morawieckiego. A z drugiej strony mamy słowa o tym, że może i Francja sprzedawała broń Rosjanom, ale wszystko jest zgodnie z prawem. To jest bezczelność posunięta do granic absurdu. Żeby takie rzeczy wypowiadać, trzeba być albo ślepym, albo cynicznym.
W związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie, w Polsce zaczęto demontować pomniki Armii Czerwonej, do czego namawia samorządy prezes IPN Karol Nawrocki. Czy to dobry moment i jaka może być odpowiedź Rosji? Pojawiły się już głosy, żeby zlikwidować polski cmentarz wojenny w Katyniu.
Każdy czas jest dobry, żeby wreszcie dokonać dekomunizacji przestrzeni publicznej. Widać zresztą, że poparcie dla takich działań bardzo wzrosło, bo ci, którzy jeszcze niedawno mówili, że trzeba zostawić relikty przyszłości, nagle zobaczyli, czym było tzw. "wyzwolenie" i do jakich symboli to wszystko się odwołuje. Rosjanie na pewno będą próbowali podjąć jakieś działania odwetowe, ale w Polsce nikt nie mówi o tym, żeby likwidować cmentarze, gdzie pochowani są żołnierze Armii Czerwonej, więc tego nie da się porównać. Ale jestem w stanie uwierzyć, że Rosjanie mogą posunąć się do wszystkiego. Dwa lata temu w Twerze zdemontowano tablicę upamiętniające polskich oficerów zamęczonych w siedzibie NKWD. Dzisiaj na Ukrainie Rosjanie zaminowują i ostrzeliwują cmentarze. Oni nie cofną się przed niczym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.