Rzymkowski: Spełniły się słowa Trumpa o Rosji i Niemczech
Damian Cygan: Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski zablokował przyjazd prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinemiera do Kijowa, natomiast spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą i przywódcami państw bałtyckich. Jak pan to ocenia?
Tomasz Rzymkowski: Wizyta prezydentów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii w Kijowie to wyraz solidarności regionu z Ukrainą. Mówimy o głowach państw, które wielokrotnie uczestniczyły we wspólnych uroczystościach spinających nasze narody. Andrzej Duda i prezydenci państw bałtyckich pokazują, że w przededniu 50. doby rosyjskiej agresji stoją u boku Ukrainy i wspierają ją na różne sposoby – militarnie, gospodarczo i niosąc pomoc uchodźcom wojennym.
O czym świadczy nieobecność prezydenta Niemiec w Kijowie?
To jest spowodowane bardzo konsekwentną polityką, jaką prowadzi prezydent Zełenski. On odróżnia – i bardzo słusznie – polityków, którzy ostrzegali przed neoimperialną polityką Federacji Rosyjskiej od tych przywódców, którzy przez lata bagatelizowali czy wręcz lekceważyli stanowisko narodów Europy Środowej i Wschodniej – Bałtów, nas Polaków, ale również Rumunów.
Steinmeier jest wychowankiem Gerharda Schroedera – polityka, który rozpoczął ekspansję gazową Rosji. To za jego rządów podejmowano pierwsze decyzje dotyczące budowy gazociągu Nord Stream po dnie Bałtyku. Steinmeier był przez wiele lat ministrem spraw zagranicznych w rządzie Angeli Merkel, a prowadzona przez niego polityka kojarzy się Zełenskiemu ze zbliżeniem Niemiec z Rosją. Mówił o tym kiedyś Donald Trump, tłumacząc, że ten deal sprowadza się do dwóch rzeczy: Rosjanie sprzedają gaz Europie za pośrednictwem Niemiec, Niemcy dostarczają Moskwie euro, a Moskwa kupuje za to broń, aby podbić kraje ościenne.
Dwa najważniejsze państwa w UE, Niemcy i Francja, mają największy problem ze zmierzeniem się z prawdą o Rosji. Dlaczego?
Niemcy pamiętają traumę II wojny światowej i boją się konfrontacji zbrojnej z Rosją. Do tego dochodzi pacyfizm wpajany społeczeństwu przez lata. Bardzo ważnym elementem w niemieckich kręgach rządowych odgrywają elity gospodarcze i przemysłowe, które bez względu na to, kto rządzi, naciskają na władze, aby sankcje były jak najmniej dotkliwe i aby mogli dalej robić interesy z Rosją i pozyskiwać tanie surowce energetyczne, które są potrzebne każdej gospodarce do produkcji. Nie bez znaczenia jest także bardzo silna rosyjska agentura wpływu jeszcze z czasów NRD, która była doglądana przez samego Putina, kiedy był szefem delegatury KGB w Dreźnie.
Natomiast jeśli chodzi o Francję, to tam Rosjanie są postrzegani jako wyzwoliciele, a Rosja jako państwo, które zakończyło II wojnę światową. We Francji już zatarła się świadomość obecności kozaków w Paryżu. Ostatni raz Rosjanie byli na terytorium Francji w XIX wieku. Od tamtego momentu upłynęło ponad 200 lat, a społeczeństwo francuskie patrzy na Rosję w sposób wyidealizowany.
Od początku wojny z Ukrainy do Polski przybyło ponad 2,6 mln uchodźców. Jak ukraińskie dzieci są przyjmowane w polskich szkołach? Czy MEiN odbiera jakieś sygnały w tej sprawie?
Tak, cały czas mamy kontakt ze szkołami, wizytujemy je i sprawdzamy, w jakiej formie dzieci z Ukrainy się uczą – czy są wpuszczane do polskich klas, czy może są tworzone oddziały przygotowawcze. Chciałbym tutaj zaapelować o tworzenie właśnie oddziałów przygotowawczych, bo to jest najbardziej adekwatna forma przygotowania ukraińskich uczniów do polskiego systemu oświaty, o ile oczywiście będą chcieli z niego skorzystać.
Dzieci z Ukrainy są bardzo serdecznie przyjmowane przez polskich rówieśników. Sam obserwuję to w domu, kiedy moi synowie opowiadają, jak w przedszkolu czy w szkole mają nowego kolegę albo koleżankę z Ukrainy i z racji choćby na różnice językowe starają się do nich podchodzić z wielką empatią. W tej chwili mamy ponad 180 tys. ukraińskich uczniów w polskim systemie, ale od ponad tygodnia obserwujemy już tendencję hamującą.
Niezależnie od tego musimy szykować się na kolejne fale uchodźców, ponieważ nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja na froncie. Obecnie obserwujemy wycofywanie się rosyjskich wojsk z terenów na północ i wschód od Kijowa, natomiast mamy świadomość gromadzenia potężnych sił uderzeniowych na wschodzie i południu Ukrainy. Życzyłbym sobie, aby wojska agresora, który dokonuje ludobójstwa na ludności cywilnej, zostały skutecznie wyparte i aby Ukraińcy mogli bezpiecznie pozostać w swoich domach.
We wtorek senatorom PiS nie udało się odwołać marszałka Tomasza Grodzkiego. Żałuje pan?
Oczywiście, że tak. W sytuacji, kiedy trwa wojna na Ukrainie i wszystkie instytucje państwa, samorządy, a przede wszystkim zwykli Polacy angażują się w pomoc, marszałek Grodzki stwierdził, że to my jesteśmy sprawcami tej wojny, bo kupujemy węglowodory z Rosji. Ja uważam, że tego typu apel pan marszałek powinien skierować przede wszystkim do lidera swojej partii, Donalda Tuska, jednocześnie przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej, która rządzi Unią Europejską. Przecież to nie kto inny, jak właśnie Tusk został nazwany "naszym człowiekiem w Warszawie".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.