Dr Reczkowski: Rozpoczął się czwarty etap rosyjskiej operacji na Ukrainie

Dodano:
Rosyjski żołnierz w Ługańsku. W tle litera "Z" – symbol inwazji na Ukrainę Źródło: PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY
Rosjanom kończy się czas. Z każdym dniem ponoszą coraz większe straty w ludziach i sprzęcie. A Ukraińcom sprzyja teren i pogoda – mówi DoRzeczy.pl dr Robert Reczkowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Damian Cygan: Czy bitwa o Donbas już się rozpoczęła?

Robert Reczkowski: W mojej ocenie jesteśmy w pierwszej fazie czwartego etapu rosyjskiej "specoperacji". Pierwszy etap rozpoczął się jeszcze przed 24 lutego rozmieszczeniem pod pozorem ćwiczeń wojskowych sił inwazyjnych wokół granic Ukrainy, w tym na terenie Białorusi. Drugi etap to właśnie 24 lutego i rozpoczęcie działań zbrojnych, które trwały gdzieś do początku kwietnia, kiedy Rosjanie nie osiągnęli pierwotnych celów operacji i przeszli do trzeciego etapu, czyli wycofania wojsk z północy Ukrainy, przegrupowania się i rozpoczęcia przygotowań do czwartego etapu, który obserwujemy dzisiaj. Czyli można powiedzieć, że tak – bitwa o Donbas rozpoczęła się.

Czy to będzie kluczowa faza tej wojny?

Prawdopodobnie tak, choć wcale nie musi tak być. Dziś jesteśmy w pierwszej fazie czwartego etapu, w którym Rosjanie przede wszystkim muszą przełamać ukraińską obronę skoncentrowaną na miejscowościach Izium, Siewierodonieck i Popasna, czyli rejonach kluczowych dla powodzenia operacji w Donbasie. Bez tego przełamania Rosjanom nie uda się zamknąć w kotle sił ukraińskich i zmusić ich do poddania się lub ich wyeliminowania. Tylko to rozwiązanie pozwoliłoby Rosjanom wyprzeć Ukraińców z terenów administracyjnych obwodu donieckiego i ługańskiego. A Rosjanom wcale nie uda się tego łatwo osiągnąć, gdyż dzisiaj obszar ten jest najlepiej ufortyfikowanym obszarem w całej Ukrainie i Rosjanie bardzo dobrze zdają sobie z tego sprawę. Dlatego też skoncentrowali tam swoje znaczne siły, szacowane na około 60-70 batalionowych zgrupowań taktycznych, czyli około 40-50 tys. żołnierzy. Ukraińcom sprzyja za to ukształtowanie terenu, pogoda, a przede wszystkim kończący się Rosjanom czas.

Dlaczego czas jest tak ważny?

Od samego początku inwazji czas nie sprzyja Rosjanom. Po pierwsze inwazję rozpoczęli pod koniec okna pogodowego, w którym kluczowa była zamarznięta gleba. Gleba, która jest w większości na Ukrainie czarnoziemem o podłożu lessowym. Zimą w okresie styczeń-luty i latem w okresie lipiec-sierpień tworzy twardą skorupę, po której z powodzeniem można używać w walkach sprzętu ciężkiego. W okresie wiosna-jesień pod wpływem roztopów czy opadów deszczu gleba ta zamienia się w błotnistą maź, co sprawia, że sprzęt ciężki może poruszać się tylko po drogach utwardzonych. Zjazd na bezdroża z reguły kończy się utonięciem w błocie. Poza tym czas wpływa na coraz niższe morale rosyjskich żołnierzy, coraz większe straty w ludziach i sprzęcie wojskowym oraz kurczące się zasoby osobowe i uzbrojenia, w tym amunicji. Do tego dochodzą sankcje, które z każdym dniem wpływają na pogarszanie się stanu rosyjskiej gospodarki, w tym przemysłu obronnego, kluczowego z punktu właściwego funkcjonowania procesów odtwarzania np. zasobów w sprzęcie wojskowym. Z tego też powodu obserwujemy, jak Rosjanie coraz częściej sięgają do magazynów po coraz starszy generacyjnie sprzęt wojskowy czy amunicję.

Pentagon poinformował, że Ukraina otrzymała samoloty, części zamienne i podzespoły. Ukraińskie wojsko podało z kolei, że otrzymało jedynie części, ale nie całe maszyny. O co tutaj chodzi?

Trudno to ocenić, ale im mniej o tym wiemy, tym lepiej. Na tym etapie ukraińskiej operacji obronnej najważniejsze jest w tej chwili bezpieczeństwo operacji, z angielskiego OPSEC (operations security). Dlatego chociażby właśnie ze względu na OPSEC na tym etapie konfliktu powinno się jak najmniej mówić o takich szczegółach. One oczywiście nas interesują, ale o tego typu informacje powinniśmy zabiegać po zakończeniu wojny, a nie teraz, bo Rosjanie to wszystko obserwują i najlepiej byłoby, żeby jednak wiedzieli jak najmniej o tym, czym dysponuje strona ukraińska.

Bohaterska obrona Mariupola przez pułk Azow urasta już do rangi symbolu. Ile jest prawdy w pogłosach na temat neonazistowskich skłonności tego ruchu? I czy "denazyfikacja", o której mówi rosyjska propaganda, może dotyczyć właśnie Azowa?

Azow powstał w 2014 r. jako paramilitarny batalion ochotniczy i jako odpowiedź na wzrastające w tym czasie separatystyczne ruchy prorosyjskie na Ukrainie. Potem przekształcił się w pułk i wszedł w struktury ukraińskiej Gwardii Narodowej, z zachowaniem symboliki. Oczywistym jest też to, że jednostka ta jest związana z ruchem nacjonalistycznym na Ukrainie. W swoim orędziu wygłoszonym przed rozpoczęciem inwazji Władimir Putin mówił o "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy. W mojej ocenie Rosjanie zakładali, że atak na Kijów i likwidacja władz, z prezydentem Zełenskim włącznie, będzie właśnie tą "denazyfikacją". Ponieważ tego celu operacji nie osiągnięto, dlatego Rosjanie próbują zniweczyć opór Ukraińców w Mariupolu. Zbliża się 9 maja, czyli Dzień Zwycięstwa nad nazizmem, więc Kreml musi odtrąbić jakiś sukces. Być może na kanwie eliminacji pułku Azow Rosjanie ogłoszą, że cel dotyczący "denazyfikacji" został osiągnięty.

Rosjanie przekonują, że niosą Ukraińcom "wyzwolenie". W takim razie dlaczego ich bombardują? Przecież w Donbasie rakiety spadają także na domy ludności rosyjskojęzycznej. Gdzie w tym sens, gdzie logika?

W mojej ocenie nie ma ani sensu, ani żadnej logiki. A słowo "wyzwolenie" jest używane raczej przez rosyjską propagandę na użytek wewnętrzny. To działanie Rosjan wynika przede wszystkim z przyjętej taktyki, którą skutecznie stosowali w Syrii. Chodzi o tzw. "zmiękczenie tkanki społecznej" to znaczy doprowadzenie do sytuacji, w której presja społeczna na obrońców będzie tak duża, że zmusi ich do poddania się. Myślę, że m.in. właśnie o to chodzi Rosjanom. A dlaczego tak postępują? Zadaję sobie to samo pytanie. Jeżeli celem rosyjskiej operacji jest opanowanie obwodów donieckiego i ługańskiego oraz utworzenie lądowego korytarza między Donbasem a Krymem przy jednoczesnym niszczeniu domów, szpitali i szkół znajdujących się na tych terenach, to jak ta miejscowa ludność ma być przychylna nowym włodarzom? Takimi określeniami o "wyzwoleniu" Rosjanie sami się ośmieszają, bo wszyscy widzą, że tak naprawdę niosą śmierć, grabieże i gwałty.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...