Kuriozalne słowa ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa. "W Azowstalu są ukraińscy neonaziści"

Dodano:
Siergiej Andriejew Źródło: PAP / Rafał Guz
Siergiej Andriejew, ambasador Rosji w Polsce, odniósł się w wywiadzie do przebiegu działań wojennych na Ukrainie i przekonywał, że to Kijów i państwa Zachodu odpowiadają za eskalację konfliktu na wschodzie.

Rosyjski dyplomata udzielił wywiadu prezesowi Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego dr Leszkowi Sykulskiemu.

Andriejew: Władze kijowskie miały plany rozwiązania siłowego

W trakcie rozmowy Siergiej Andriejew wielokrotnie zapewniał, że odpowiedzialność za eskalację konfliktu na wschodzie ponosi Kijów oraz państwa Zachodu, które wspierają Ukrainę. Dyplomata przekonywał między innymi że strona ukraińska nie wywiązywała się z zobowiązań zawartych w porozumieniach mińskich i planowała atak na samozwańcze republiki doniecką i ługańską.

– Administracja prezydenta Zełenskiego w zeszłym roku już zaczęła mówić otwarcie, że nie akceptuje tych porozumień, nie ma zamiaru ich wykonywać i ma inne plany. Teraz z dokumentów, które dostaliśmy w ciągu naszej specjalnej operacji wojskowej w Donbasie i na Ukrainie, już wiemy, że władze w Kijowie miały inne plany – przekonywał Andriejew.

– Miały plany rozwiązania siłowego sytuacji na wschodzie Ukrainy. De facto wyprzedziliśmy ich chyba o parę tygodni, bo gdyby nie rozpoczęto naszej operacji, to rozpoczęłaby się wojna przez stronę kijowską i mielibyśmy bronić Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, ale w sytuacji bardziej niewygodnej dla nas – dodał polityk, nie podając jednak żadnych konkretnych danych dotyczących rzekomych planów Kijowa.

"To jest specjalna operacja wojskowa, a nie wojna"

Dyplomata pytany o uzasadnienie obecnych działań zbrojnych na terenie Ukrainy odpowiedział: "My nie mówimy, że to jest operacja w Donbasie, to jest operacja w republikach ludowych donieckiej i ługańskiej oraz na Ukrainie. Nie można zabezpieczyć, zagwarantować bezpieczeństwa tych republik, bez podjęcia niezbędnych kroków w kierunku demilitaryzacji, denazyfikacji Ukrainy".

Następnie Andriejew przypomniał wymieniane przez prezydenta Rosji Władimira Putina powody inwazji, w tym ochronę ludności rosyjskojęzycznej.

Zapytany o zbrodnie na ludności cywilnej o których informują media, dyplomata stwierdził, że liczba ofiar jest znacznie mniejsza niż podają to media. – To jest właśnie specjalna operacja wojskowa, a nie wojna, dlatego, że jest wykonana w trybie bardzo moderowanym, powstrzymanym, nie tak jak na przykład wojska amerykańskie w Iraku, czy w Afganistanie, gdzie równano z ziemią całe miasta – przekonywał Andriejew.

Przypomnijmy, że m.in. po wyzwoleniu obwodu kijowskiego Ukraińcy poinformowali o masowych mordach i brutalnych zbrodniach dokonanych na ludności cywilnej przez wojska rosyjskie. Symbolem tego okrucieństwa stała się miejscowość Bucza, gdzie zabito setki cywilów. W ostatnich tygodniach media cały czas publikują nowe zdjęcia i nagrania, na których widać m.in. zastrzelonych ludzi ze związanymi rękami.

Także wbrew dowodom pokazywanym przez media z całego świata, ambasador zapewniał, że wojska rosyjskie atakują tylko obiekty militarne i nie niszczą miast. – Teraz praktycznie z wyjątkiem Mariupolu nie było żadnych szturmów na miasta ukraińskie, uderzenia bronią wysokoprezycyzjną są wykonany na obiekty militarne i infrastrukturę wykorzystaną do celów militarnych, wojskowych przez władze ukraińskie. Robimy to wszystko żeby zabezpieczyć cele naszej operacje, ale z minimalną liczbą ofiar – tłumaczył Andriejew.

Andriejew o neonazistach w Mariupolu

Pytany o dalszy rozwój sytuacji na wschodzie polityk dodał, że "obecny tryb działań władz kijowskich nie napawa go optymizmem". – To co się dzieje teraz w Mariupolu, na Azowstalu, tam jest tysiąc, dwa tysiące ukraińskich neonazistów i wojskowych, nie wiadomo czy są tam teraz cywile – stwierdził ambasador. – Bo mówią że są, ale kiedy proponujemy, żeby wyszli korytarzowymi humanitarnymi, nikt nie wychodzi – zapewniał polityk.

– Nie wiemy na co liczą, ale według naszego wywiadu, są w stałym kontakcie z dowództwem w Kijowie i to Kijów im każe nie kapitulować, pozostawać tam (...) to beznadziejne – dodał dyplomata.

Tymczasem jak podają ukraińskie władze oraz media, sytuacja ludności w Mariupolu jest tragiczna. Burmistrz Mariupola Wadym Bojczenko stwierdził: "Okupanci nie mogą zapewnić istniejącej ludności żywności, wody i lekarstw. Albo po prostu nie są tym zainteresowani. Blokują wszelkie próby ewakuacji. A bez tego ludzie zginą. Potrzebna jest natychmiastowa i całkowita ewakuacja". Lokalne władze ostrzegają też, z powodu ogromne ilości niepogrzebanych ciał w Mariupolu może wybuchnąć epidemia.

– My poruszamy się bardzo nieśpiesznie, bo nie chcemy ofiar wśród naszych żołnierzy, dlatego wykorzystujemy przewagę wojskową-techniczną, z tego co jest tam na ziemie to jest jasne, że wynik (wojny - red.) jest przesądzony i chodzi tylko o to, ile czasu to wszystko potrwa i jaki to będzie koszt dla strony ukraińskiej – stwierdził dalej Andriejew.

Czy dojdzie do eskalacji konfliktu?

Ambasador został także zapytany czy jego ocenie dojdzie do eskalacji konfliktu, w tym do zaostrzenia relacji na linii Warszawa-Moskwa.

– Moim zdaniem nie musi do tego dojść, ale my musimy oczywiście brać pod uwagę postawę, pozycję krajów zachodnich, w tym Polski, bo oczywiście, że one teraz występują z pozycji coraz bardziej radykalnych. Przekazują do władz w Kijowie cały czas więcej broni, nowocześniejszej, wysyłają instruktorów – tłumaczył dyplomata.

– To jest cały czas bliżej już bezpośredniego przyłączenia krajów zachodnich do konfliktu na Ukrainie. Teraz, wczoraj chyba jakiś wiceminister obrony Wielkiej Brytanii publicznie oświadczył, że Ukraińcy mają prawo do wykorzystania broni brytyjskiej do akcji na terenie Federacji Rosyjskiej – stwierdził dalej Andriejew.

– Mamy być zaniepokojeni tym rozwojem sytuacji, tym emocjonalnym napięciem w krajach zachodnich i w takiej sytuacji trudno jest coś gwarantować – dodał polityk.

Źródło: Youtube/ Leszek Sykulski
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...