Prof. Krysiak: Prezes NBP ma rację, polska gospodarka jest silna
DoRzeczy.pl: Prezes NBP, prof. Adam Glapiński zapowiedział kolejne podwyżki stóp procentowych. Czy to jest dobra droga w walce z inflacją?
Prof. Zbigniew Krysiak: Już przed ostatnią podwyżką stóp procentowych, stwierdziłem, że powoli należy się wstrzymać z procesem ich podnoszenia. Pamiętajmy, że stopy podnoszone były dość szybko. Należy zwrócić uwagę, że jeśli uważamy – a to się akcentuje – że przyczyny inflacji są zewnętrzne, na co głownie składają się ceny surowców i energii, a producenci ropy nie chcą zwiększyć podaży, to oznacza, że dalsze podnoszenie stóp procentowych, nie pozwoli wyhamować inflacji zewnętrznej. Dalsze podnoszenie stóp procentowych będzie brnięciem w ślepy zaułek.
Dlaczego?
Stopy procentowe w Polsce mogą redukować tę część inflacji, która będzie wynikała z nierównowagi popytowo-podażowej. Czyli krótko mówiąc, jeśli popyt rośnie, a produkcja nie nadąża, to wówczas producenci podnoszą ceny, żeby zrównoważyć ten popyt. Analitycy i wielu ekspertów uważa, że przy inflacji na poziomie 12 proc., około połowa wynika z czynników takich jak ceny surowców, lub wojna, około 3 proc., jest wynikiem zerwanych łańcuchów dostaw podczas pandemii, a około 3 proc., stanowią czynniki nierównowagi popytowo-podażowej. I teraz jeśli cofniemy się wstecz i w historii zauważymy, że nie mamy czynnika wojny, rosnących cen energii, oraz pandemii, to inflacja była na poziomie 2-3 proc., dlatego nie podnosiliśmy stóp procentowych. Dlatego można powiedzieć, że inflacja będąca wynikiem nierównowagi popytowo-podażowej, jest na takim poziomie, to podnoszonymi stopami procentowymi, już dawno dokonaliśmy redukcji nierównowagi.
I wciąż Europejski Bank Centralny nie podnosi stóp.
Tak, dlatego jeśli odbywa się dyskusja na forum w Davos, to należy zwrócić na to uwagę. Nie może być tak, że EBC nie podnosi stóp procentowych. To by oznaczało, że w Europie generalnie nie ma zjawisk wynikających z nierównowagi popytowo-podażowej, wewnętrznej, a ona jest w rzeczywistości. W Holandii mamy inflację na poziomie 12 proc., a stopy procentowe w strefie euro wynoszą zero, natomiast w Polsce stopy procentowe mamy powyżej 5 proc., inflację na poziomie 12 proc. Pamiętajmy, że gospodarka jest zespołem naczyń połączonych, dlatego trzeba oddziaływać w pewnej koordynacji. Jeśli na Zachodzie, w Holandii, Niemczech, nie dusi się inflacji poprzez wzrost stóp procentowych, to rośnie cena produktów, które są wkładem do naszej produkcji. Jeśli mamy wzrost kosztów produkcji, to dalej mamy wpływ na cenę dla klientów. Dlatego jest dla mnie kwestią niezrozumiałą, że EBC nie podnosi stóp procentowych, a my w Polsce możemy wówczas robić to w nieskończoność.
Mamy do czynienia z pewnym paradoksem.
Oczywiście. Jeśli w świecie profesjonalnych finansów, zarządzania w makroekonomii stopami procentowymi i mówimy, że są one podstawowym instrumentem do walki z inflacją, to dlaczego Europejski Bank Centralny tego nie robi? Proszę zwrócić uwagę, że Stany Zjednoczone już podwyższyły stopy, podobnie jak Wielka Brytania. Pamiętajmy jednak, że handel pomiędzy Polską, USA i Wielką Brytanią, jest stosunkowo niewielki w porównaniu do handlu z Niemcami, Francją, czy Holandią.
Pan wskazuje na ten fakt od dawna. A EBC milczy…
I muszę powiedzieć, że dalsze podnoszenie stóp procentowych w Polsce jest niebezpiecznym działaniem, bowiem możemy być na drodze do stagflacji, czyli wysokiej inflacji i stagnacji gospodarczej. To w dalszej perspektywie może prowadzić do wzrostu bezrobocia, a inflacja będzie pogłębiała zjawiska związane z większymi kosztami dla przedsiębiorstw, które z powodu trudnych warunków finansowych mogą zacząć zwalniać pracowników. Dlatego uważam, że stopy procentowy w strefie euro powinny być podniesione do 2 pkt. procentowych.
Dlaczego EBC pana zdaniem tego nie robi?
Uważam, że jest obawa, że pojawi się ujemny wzrost PKB i wzrośnie bezrobocie. EBC musi mieć na sobie ideologiczną presję, która wstrzymuje ekonomistów odpowiedzialnych za tę sprawę, przed podjęciem kroków.
Jednocześnie prezes Glapiński wskazuje, że „przekroczyliśmy poziom zatrudnienia sprzed pandemii, bezrobocie jest rekordowo niskie. W dwucyfrowym tempie rosną wynagrodzenia. Utrzymanie silnego wzrostu gospodarczego przy rekordowo niskim bezrobociu, szczególnie wobec wojny za naszą wschodnią granicą, świadczy o ogromnej sile naszej gospodarki”. To chyba dobre informacje?
To jest prawda, że mamy silną polską gospodarkę. Trzeba pamiętać jednak, że inflacja z powodu czynników zewnętrznych, jeśli będzie cały czas miała tempo wzrostowe, to dobrze, że płace rosną, ale właśnie w tym momencie rosną za szybko. Proszę zauważyć, że przedsiębiorstwa często redukują swoje marże rzeczy funkcjonować, ale dochodzimy w pewnym momencie do ściany i nie można dłużej tego robić. Czyli dojdzie do sytuacji w której oczekiwania płacone z powodu inflacji, nie będą w stanie być dźwigane przez przedsiębiorstwa. To może powodować zatrzymanie wzrostu płac. W takiej sytuacji prawdopodobnym jest, że za cenę zachowania pracy przez pracowników, nastąpi zgoda, żeby płace nie rosły, a to może utrzymać bezrobocia na dotychczasowych poziomie, gospodarka będzie się rozwijać wolniej, natomiast jeśli nie wyeliminujemy inflacji zewnętrznej, to wartość posiadanych przez nas aktywów będzie zjadana, będziemy mieli mniejszy kapitał inwestycyjny, rozwojowy, a to działa na redukcję wzrostu gospodarczego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.