Gen. Polko: Rosja zmieniła strategię. Niestety z całkiem niezłym skutkiem
Damian Cygan: Rosja używa irańskich dronów do ostrzeliwania Ukrainy, bo kończą się jej rakiety, czy to efekt szerszego układu Moskwy z Teheranem?
Roman Polko: Użycie irańskich dronów przeciwko Ukrainie świadczy o tym, że Rosja się zbroi. Czy kończą się jej rakiety? Jeszcze nie byłbym takim optymistą, bo Moskwa pewnie ma i będzie miała czym atakować.
Teraz Rosjanie po prostu zmienili strategię – już nie walczą w bitwie lądowej, tylko niszczą infrastrukturę, chcąc wywołać kryzys energetyczny nie tylko na Ukrainie, ale w całej Europie. Niestety w tej chwili czynią to z całkiem niezłym skutkiem, mimo że te drony są zwalczane przez ukraińską obronę powietrzną.
Z drugiej strony sprawa tych dronów pokazuje, jak funkcjonuje państwo irańskie. Mówiąc wprost, terrorysta dogadał się z terrorystą. Władimir Putin znajduje zrozumienie wśród przywódców właśnie Iranu czy Korei Północnej – państw, które prowadzą nieuczciwą politykę, ale za to potrafią kłamać, bo Teheran wypiera się tego, że sprzedał Rosji drony, mimo zdecydowanych na to dowodów.
Putin wprowadził stan wojenny na zaanektowanych ziemiach Ukrainy. Czy to oznacza, że Rosja obawia się ukraińskiej kontrofensywy?
Jest wiele powodów, natomiast Putin, który nie ustalił nawet granic anektowanych obwodów, wciąż buduje narrację, że to jest terytorium Rosji i ogłasza tam stan wojenny. Myślę, że kluczowe będą działania podejmowane na miejscu. Krótko mówiąc, wzmocnienie tego reżimu na wszelkie sposoby i być może przymusowa branka wśród lokalnej ludności po to, żeby uczestniczyła w działaniach wojennych po stronie rosyjskiej. To taka perfidna, bandycka polityka, która zakłada, że cywile stają się zakładnikami.
Często mówi się o możliwym przystąpieniu Białorusi do wojny, ale Mińsk wciąż tego nie robi. Co powstrzymuje Aleksandra Łukaszenkę?
Łukaszenka boi się o samego siebie. Doskonale wie, że ta wojna z punktu widzenia Białorusi jest jeszcze mniej sensowna niż z punktu widzenia Rosji. Rosja buduje własne imperium, ale tutaj białoruscy żołnierze mieliby ginąć za Putina, który strategicznie i tak już przegrał.
Dlatego Łukaszenka będzie robił wszystko, żeby nie dać się bardziej wciągnąć w tę wojnę niż dotychczas. Woli udostępnić Rosji terytorium do atakowania Ukrainy, pozwala na kanibalizm własnej armii, bo ma świadomość, że większe zaangażowanie może wywołać na Białorusi protesty i przeciwstawienie się reżimowi. Wówczas jego życie rzeczywiście byłoby mocno zagrożone.
Łukaszenka jest więc między młotem a kowadłem. Pytanie, w którą stronę pójdzie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.