"To nie spowodowałoby wojny z Rosją". Kumoch o incydencie w Przewodowie

Dodano:
Były szef Biura Polityki Międzynarodowej KPRP Jakub Kumoch Źródło: PAP / Andrzej Lange
Gdyby to była rakieta wystrzelona przez przypadek przez Rosję, sprawa byłaby tak jasna, że bardzo łatwo byłoby tę sprawę komunikować – tłumaczył prezydencki minister Jakub Kumoch, komentując tragedię w Przewodowie.

Przypomnijmy, że w ubiegły wtorek we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim (woj. lubelskie) doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciły dwie osoby. MSZ poinformowało, że na terytorium Polski spadł pocisk produkcji rosyjskiej.

Według informacji przekazanych przez prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego, najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z pociskiem wystrzelonym przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiej rakiety.

Niebezpieczeństwo wojny z Rosją?

– Gdyby to była rakieta wystrzelona przez przypadek przez Rosję, sprawa byłaby tak jasna, że bardzo łatwo byłoby tę sprawę komunikować. Tutaj mamy pewną rozbieżność – komentował wypadek w Przewodowie prezydencki minister Jakub Kumoch.

– To nie spowodowałoby wojny z Rosją, to, że doszło do incydentu. Spowodowałoby to na pewno konsultacje w ramach NATO, na pewno żądanie zadośćuczynienia wobec strony rosyjskiej – tłumaczył dalej polityk.

– Na pewno byłoby to bardzo silnym potem argumentem dla części sojuszników na rzecz chronienia nieba nad Ukrainą – dodał Kumoch.

Alarmy przeciwlotnicze w Polsce

Prezydencki minister odniósł się także, do zarzutów dotyczących braku ostrzeżeń o zagrożeniu, przy granicy z Ukrainą.

– Pojawiało się to kilkakrotnie, taki postulat, że jeżeli jest alarm przeciwpowietrzny w obwodzie lwowskim, to również rozbrzmiewają syreny w naszych wsiach czy miasteczkach przygranicznych – mówił Kumoch.

Alarmy w obwodach Ukrainy są codziennie, po parę razy dziennie. Prawdopodobieństwo, że powtórzy się taka sytuacja i że dotknie akurat daną osobę, jest znikome. To jest tak jak uderzenie, jak wypadek drogowy, a nawet mniej prawdopodobny, znacznie mniej prawdopodobne – tłumaczył dalej polityk.

– Gdybyśmy coś takiego wprowadzali, a ja nie mówię, że takie decyzje nie będą gdzieś w którymś momencie podejmowane, to na dzisiejszy dzień w mojej ocenie (...) oznaczałoby to, że mieszkańcy przygranicznego pasa byliby kilkakrotnie w przeciągu dnia straszeni czymś, co nie nastąpi – dodał minister.

Źródło: RMF FM / 300polityka.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...