• Autor:Ryszard Czarnecki

USA, Brazylia… Polska?

Dodano:
Flaga Brazylii, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Flickr
"Biało-Czerwone" to barwy niezwyciężone || Równo dwa lata temu (a dokładnie: dwa lata i dwa dni) zwolennicy Donalda Johna Trumpa, uważający, że amerykańska lewica, czyli Partia Demokratyczna, "ukradła" zwycięstwo republikańskiemu 45. prezydentowi USA, skutecznie szturmowali Kapitol przy bierności struktur siłowych i administracyjnych.

Po dwóch latach mieliśmy "kopiuj-wklej" tej sytuacji, tyle że w Brazylii. Pora roku ta sama: święto Trzech Króli czy tuż po nim. Nie jest to jedyna analogia, bo przecież brazylijska prawica też oskarża lewicę o fałszerstwa wyborcze, które przesądziły o minimalnym zwycięstwie byłego prezydenta (w latach 2002-2010) Luiza Inacio Lula da Silva, skądinąd w swoim czasie oskarżonego o korupcję i skazanego (nieprawomocnie). Owe kontrowersyjne – dla wielu – zwycięstwo w stosunku 50,9 proc. – 49,1 proc. w 214-milionowym kraju nie zostało uznane przez wielu Brazylijczyków – a niemała ich część dawała temu czynny wyraz już od kilku tygodni. To nie dosyć analogii, bo przecież nazwy obu krajów są bliźniacze: Stany Zjednoczone Ameryki – Stany Zjednoczone Brazylii.

Są też różnice: w USA armia zachowała życzliwą dla Bidena neutralność, a w Brazylii wydaje się, że była dość życzliwa protestom, a nawet im sprzyjała. Wynika to nie tylko z niechęci do lewicy, ale także z faktu, że Jair Messias Bolsonaro, 38. prezydent tego kraju wywodził się z armii, był oficerem w randze kapitana. Nie uważam, abyśmy powinni wtrącać się w wewnętrzne sprawy Brazylii i wyrażać w tej sprawie stanowisko: "za" Bolsonaro czy "za" Lulą, sankcjonując protesty czy też je potępiając. To naprawdę nie nasza sprawa. Skoro potępiamy – i słusznie – ingerencję czynników zewnętrznych w nasze polskie sprawy, to nie powinniśmy robić tego samego, czego my sami nie akceptujemy. "Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe" – jak mówi stare polskie przysłowie. Widocznie swoje względy ma prezydent Andrzej Duda, który w trakcie niedzielnych protestów, na Twitterze jednoznacznie poparł prezydenta Lulę. Może wynikać to z polskiej potrzeby gry międzynarodowej z udziałem urzędującego w Brasilii (stolica kraju) prezydenta, który raczej na pewno ten polityczny, ale też uliczny spór rozstrzygnie na swoją korzyść. Ja, jak widać, mam tu swoje zdanie.

Jednak to, co jest najistotniejsze dotyczy reakcji opozycyjnych mediów w Polsce i części opozycyjnych polityków, którzy jadą po protestujących w Brazylii jak po łysej kobyle, jednoznacznie utożsamiając się z lewicowym prezydentem Brazylii, tak jak przed dwoma laty wyszydzali i potępiali w czambuł zwolenników Trumpa, którzy "zdobyli" Kapitol i bronili lewicowego prezydenta Bidena. Apeluję, żebyśmy dzisiaj skrzętnie notowali te wypowiedzi o konieczności zaakceptowania wyników legalnych (sic!) wyborów, niepogodzenia się z porażką przegranych, co jest objawem braku kultury politycznej i niechęci do demokracji itp., itd. Być może jesienią te ich cytaty będą jak znalazł. Jeśli PiS po raz trzeci wygra wybory, na przykład bardzo niewielką liczbą głosów (i mandatów), to dla tych państwa punkt widzenia zmieni się, bo zmieni się punkt siedzenia. I wówczas będziemy używać ich własnej broni, cytując emocjonalne zdania o "braku uznania demokratycznych reguł gry"… Będą, jak znalazł, w rzeczy samej.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...