Były białoruski dyplomata: Zachód musi być ostrzejszy wobec Rosji i Białorusi
W maju prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin ogłosił decyzję o rozmieszczeniu taktycznej broni atomowej na terytorium Białorusi. Według ekspertów, Moskwa ma około 2 tys. ładunków z taktyczną bronią jądrową, która może zostać dostarczona drogą powietrzną, morską lub lądową i użyta na polu bitwy na Ukrainie. W odpowiedzi na atomowe działania rosyjsko-białoruskie Unia Europejska zagroziła nowymi sankcjami.
Zgodnie z doniesieniami, całkowite rozmieszczenie rosyjskiej broni jądrowej na Białorusi odbędzie się po 7-8 lipca, czyli zaraz po przygotowaniu odpowiednich obiektów magazynowych. Część niezależnych analityków wojskowych twierdzi od dłuższego czasu, że istnieje poważne niebezpieczeństwo użycia broni atomowej przez Władimira Putina w momencie, w którym definitywnie zacznie on przegrywać wojnę lub kiedy Ukraina będzie bliska odbicia Krymu.
Sannikow: Zachód musi być ostrzejszy
– Zachód musi być ostrzejszy wobec Rosji i Białorusi. Potrzeba przykładowo ostrzejszych sankcji, szczególnie wobec Mińska. Zastanawiam się, dlaczego tak wiele sankcji nie dotyczy Łukaszenki. Zachód wciąż wydaje mi się zastraszony. Jest zbyt pasywny – skomentował były kandydat na prezydenta Białorusi Andriej Sannikow w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Die Welt", na którą w poniedziałek powołał się portal Onet.pl.
Były białoruski dyplomata przekonywał, że wojna na terytorium Ukrainy jest skierowana przeciwko Zachodowi. Jak przypomniał, już w 2009 r., w ramach manewrów "Zapad", Rosjanie symulowali ataki na NATO. Jednym ze scenariuszy miało być uderzenie bronią nuklearną na Warszawę. Grożono także przełamaniem Suwałk i odcięciem państw bałtyckich od reszty terytorium Sojuszu Północnoatlantyckiego.