Gen. Skrzypczak: Dopóki Prigożyn będzie potrzebny, nie zostanie ścięty
Aleksandr Łukaszenka potwierdził, że założyciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn jest na Białorusi. Informację tę podała wcześniej białoruska państwowa agencja informacyjna Belta.
Łukaszenka zaznaczył, że jego kraj nie ma zamiaru budować specjalnych baz dla wagnerowców, ale nie zostawi ich bez pomocy. – Zaproponowaliśmy im jedną z opuszczonych baz wojskowych. Proszę, jest ogrodzenie, wszystko tam jest. Rozbijcie namioty. Pomożemy w każdy możliwy sposób – wskazał.
Kulisy negocjacji z Prigożynem
Dyktator Białorusi miał odegrać kluczową rolę w powstrzymaniu zbrojnego buntu zainicjowanego przez założyciela prywatnej firmy wojskowej Wagner.
Aleksandr Łukaszenka ujawnił we wtorek kulisy negocjacji z Prigożynem. – Przez pierwsze 30 minut przeklinaliśmy. Wyłącznie. Było 10 razy więcej przekleństw – powiedział białoruski przywódca. – Przez długi czas próbowałem go przekonać. W końcu powiedziałem: "Wiesz, możesz robić, co chcesz. Ale nie obrażaj się na mnie. Nasza brygada jest gotowa do wylotu do Moskwy" – oznajmił.
"Prigożyn nie straci teraz głowy"
– Prigożyn nie jest więźniem, ale stał się zakładnikiem. Głowy teraz nie straci, bo jest potrzebny w przekonaniu wagnerowców, by zostali żołnierzami Władimira Putina – stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
– Dopóki Prigożyn będzie potrzebny, nie zostanie ścięty. Przyjdzie moment, że będzie niepotrzebny, bo wszystkie problemy z wagnerowcami się rozwiążą – zauważył ekspert ds. wojskowości. – Dziwię się Prigożynowi, że oddał się jako zakładnik, a nie pojechał do swoich wojsk do Afryki, gdzie ma wierne oddziały i glejt bezpieczeństwa – podkreślił gen. Skrzypczak. – Już nie ma mowy o żadnej przyjaźni z Putinem, o prywatnej armii. Czas o tym zapomnieć. Putin nigdy nie dotrzymał słowa – mówił.