– W połowie drogi zostaniesz zmiażdżony jak robak – miał powiedzieć Łukaszenka do Prigożyna podczas sobotniej rozmowy telefonicznej. Relację z rozmów białoruskiego polityka z liderem Grupy Wagnera podczas jego "marszu na Moskwę" przytaczają białoruskie media państwowe.
Gorące negocjacje
Łukaszenka powiedział, że Putin poinformował go, że Prigożyn nie będzie odpowiadał na telefony. Z tego powodu próbowano znaleźć inne sposoby skontaktowania się z szefem Grupy Wagnera. Jak opisywał białoruski polityk, "do połowy dnia zorganizowaliśmy aż trzy kanały, przez które mogliśmy rozmawiać z Rostowem".
Łukaszenka przekazał, że zadzwonił do Prigożyna o godzinie 11:00 czasu lokalnego. Ten "natychmiast odebrał telefon”. Według Łukaszenki, Prigożyn "brzmiał euforycznie".
– Przez pierwsze 30 minut przeklinaliśmy. Wyłącznie. Było 10 razy więcej przekleństw — później je przeanalizowałem — niż normalnego słownictwa – powiedział Łukaszenka.
Polityk opowiadał, że Prigożyn powiedział mu, że on i jego najemnicy chcą "sprawiedliwości". – Chcą nas udusić! Pojedziemy do Moskwy! – powiedział właściciel Grupy Wagnera.
– Przez długi czas próbowałem go przekonać. W końcu powiedziałem: Wiesz, możesz robić, co chcesz. Ale nie obrażaj się na mnie. Nasza brygada jest gotowa do wylotu do Moskwy – stwierdził białoruski polityk i wskazał, że dodał wtedy, iż „ta sytuacja nie dotyczy tylko Rosji".
– Nie tylko dlatego, że to jest nasza ojczyzna. Nie daj Boże, to zamieszanie rozprzestrzeniłoby się na całą Rosję, a przesłanki do tego były kolosalne, byliśmy następni – powiedział do lidera Grupy Wagnera.
Gwarancje dla Prigożyna
Łukaszenka powiedział, że ostrzegł Prigożyna, że nie będzie już pośredniczył w negocjacjach, jeśli zginą jacyś cywile.
– Jak tylko umyślnie lub nieumyślnie zabijesz przynajmniej jedną osobę, zwłaszcza cywila, to koniec. Nie będzie z tobą żadnych negocjacji i nie będę z tobą rozmawiał – powiedział. Białoruski przywódca opisał też, że Prigożyn wycofał się ze swojego żądania dymisji ministra obrony Rosji i szefa Sztabu Generalnego.
Łukaszenka powiedział też, że dał przywódcy puczu osobiste zapewnienie o bezpieczeństwie dla niego i jego ludzi. Według jego relacji, Prigożyn zadzwonił do niego o godzinie 17:00 czasu lokalnego, aby zaakceptować warunki. Szefa najemników zapytał go wtedy: „ale… co mam zrobić? Przestaniemy, a oni nas zniszczą”. Łukaszenka odpowiedział: "Nie zrobią tego. Gwarantuję ci. Wezmę to na siebie".
Czytaj też:
Łukaszenka potwierdza: Prigożyn jest na BiałorusiCzytaj też:
Co dzieje się z Prigożynem? Pieskow odpowiedział krótko