"Mam nadzieję, że nie będzie czołgów na ulicach". Katastroficzne wizje Lisa

Dodano:
Tomasz Lis Źródło: PAP / Stach Leszczyński
Myślę, że gdyby ludzie mieli poczucie, że Kaczyński kasuje w Polsce demokrację to na ulice wyjdą miliony Polaków – tłumaczy dziennikarz Tomasz Lis, sugerując, że rząd może zdecydować się na niedemokratyczne działania, w celu utrzymania władzy.

Dziennikarz, były redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf analizował czarne wizje ograniczenia demokracji przez rząd PiS.

W wywiadzie dziennikarka "GW" zadając Lisowi kolejne pytania, namawia go, aby ten "uruchomił swoją wyobraźnię" i opisał jak może wyglądać jesień, jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało np. wprowadzić stan wyjątkowy i przesunąć wybory (sugestie te zdementował już rzecznik rządu Piotr Muller).

– Tu jest paradoks, polegający na tym, że im lepiej będzie szło Tuskowi, im lepsze będą notowania głównej siły opozycyjnej, tym bardziej uprawdopodobnione będzie to rozwiązanie na twardo. Nie chcę przez to powiedzieć, że czym gorzej, tym lepiej. Że czym gorzej idzie Tuskowi i KO, tym mniejsze prawdopodobieństwo odwołania czy opóźnienia wyborów. Ale trochę tak jest. Na końcu będzie konkurs woli – tłumaczy w rozmowie z dziennikarką "GW" Lis.

"Na ulice wyjdą miliony Polaków"

Były red. nacz. "Newseeka" podkreślił też, że gdyby doszło do ograniczenia praw obywateli "to zostaje tylko ulica". – 4 czerwca wyszło pół miliona. Myślę, że gdyby ludzie mieli poczucie, że Kaczyński kasuje w Polsce demokrację w sposób już zupełnie formalny, odwołuje wybory albo majstruje przy wynikach, to na ulice wyjdą miliony Polaków. Nie tylko w Warszawie, we wszystkich większych miastach i mam głębokie przekonanie, że Majdan by się powiódł – stwierdził Lis.

– Używając słowa Majdan, od razu chcę wprowadzić taką minierratę, bo pisowska propaganda od lat sugeruje, że ci, którzy wspominają o Majdanie, marzą o przelewie krwi, o przemocy – nic bardziej błędnego. Majdan był pokojową demonstracją obywateli przeciwko władzy, która nie szanowała reguł i postanowiła zmiażdżyć demokrację i aspiracje narodu – dodał były red. nacz. "Newsweeka".

Jednocześnie dziennikarz zapewnił, że "ma nadzieję, że nie będzie czołgów na ulicach, że żaden Jelcyn nie musiałby na czołg wskakiwać". – Mam głęboką nadzieję, że polskie siły typu wojsko, policja stanęłyby razem z narodem, że nikt nie poważyłby się rzucić przeciwko tłumom jakichś Wojsk Obrony Terytorialnej (...) Nie chcę za bardzo rozwijać tego scenariusza, bo jeśli nawet nie jest to scenariusz pisany krwią, to jest radykalny, niewyobrażalny i groźny. Z czego nie wynika, że Kaczyński na coś takiego się nie zdecyduje – stwierdza dalej Lis.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...