Tuska trzymajmy za słowo
Kluczowy w tej kwestii raport „Żeglując na pełnym morzu” niemiecko-francuskiej grupy roboczej, mający być podstawą głosowań w Parlamencie Europejskim, przeszedł w Polsce niemal bez echa. Pisałem o nim ja sam w tekście o niemieckich planach dla UE, w „Teologii Politycznej co Tydzień” pisał o nim Jan Rokita – i to właściwie tyle.
Tymczasem raport zawiera rekomendacje, które rewolucjonizowałyby sposób funkcjonowania UE, zbliżając ją radykalnie ku czemuś w rodzaju państwa federalnego. To, przypomnę w największym skrócie, zalecenie, aby praktycznie całkowicie zrezygnować z prawa weta, w dużej mierze nawet w sprawach obrony, o polityce zagranicznej nie mówiąc, oraz powiązanie tej zmiany z poszerzeniem UE – w praktyce uzależnienie jednego od drugiego; propozycja ograniczenia liczby członków Komisji Europejskiej lub podzielenia ich na mających oraz niemających prawa głosu; propozycja zmniejszenia reprezentacji poszczególnych krajów w PE; propozycja znaczącego ułatwienia objęcia sankcjami kraju, mającego naruszać zasady praworządności. Jak argumentowałem, rząd PiS stał się w ten sposób zakładnikiem własnej skrajnie proukraińskiej polityki, będąc bowiem nieprzejednanym zwolennikiem przyjęcia tego kraju do UE, otworzył drogę do szantażowania nas sprawą reformy sposobu decydowania w Unii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.