Lisicki o działaniach rządu Tuska: Jest jedno wyjście z tej sytuacji
Po tym, jak marszałek Sejmu Szymon Hołownia wygasił mandaty skazanym posłom PiS Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi, obaj politycy odwołali się do Sądu Najwyższego, a Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła postanowienie marszałka najpierw wobec Wąsika, a potem Kamińskiego.
Byli szefowie CBA zostali w grudniu skazani prawomocnym wyrokiem na dwa lata pozbawienia wolności za działania w tzw. aferze gruntowej, mimo że w 2015 r. prezydent Andrzej Duda zastosował wobec nich prawo łaski.
Sprawa Kamińskiego i Wąsika. "Kluczowe jest prawo łaski"
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy", powiedział w Polsat News, że decyzja Hołowni o wygaszeniu mandatów posłom PiS była błędem.
– Punktem kluczowym jest to, jak rozumiemy prawo łaski udzielane przez prezydenta – podkreślił. – Ja uważam, że sama logika wskazuje, iż prawo łaski pozwala prezydentowi w dowolnym momencie postępowania z niego skorzystać. Inaczej łaska nie byłaby łaską – dodał.
Dlatego, jego zdaniem, "następny proces nie powinien być wszczęty i z samej zasady jest bezprawny, z czego wynika, że Wąsik i Kamiński dalej są posłami".
– Jeśli chcemy wyjść z tego galimatiasu, to jedyną niepodważalną instancją w tej sprawie jest urząd prezydenta. Powinniśmy zaakceptować prawo łaski i na tym sprawę zakończyć – powiedział Lisicki.
Przywołał też krytyczny wobec działań Hołowni wpis Hanny-Gronkiewicz-Waltz, którą trudno posądzać o sympatię wobec PiS.
Lisicki: Jeśli rząd Tuska dalej będzie działał "na rympał", to zamiast pojednania będziemy mieć wojnę na ulicach
Według niego w interesie Polski nie jest ciągnąć dalej sprawy Kamińskiego i Wąsika w taki sposób.
– Doprowadzamy do sytuacji, w której będzie decydować siła. To najgorsze z punktu widzenia interesu państwa – podkreślił redaktor naczelny "Do Rzeczy", nawiązując do sytuacji w mediach publicznych i sposobu ich przejęcia przez nową władzę.
Wyraził również obawy, że jeśli rząd Donalda Tuska dalej będzie działał "na rympał", to "zamiast pojednania będziemy mieli wojnę na ulicach".