"Trzymaliśmy się od tego z daleka". Jednoznaczne słowa z USA ws. Ukrainy
Jak powiedział doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan, Stany Zjednoczone nie mają zamiaru "wtrącać się” w sprawy personalne na Ukrainie. Urzędnik komentował dla amerykańskiego kanału CBS-News pogłoski o dymisji naczelnego dowódcy sił zbrojnych Ukrainy Walerego Załużnego.
W trakcie wywiadu dziennikarz zapytał Sullivana, czy Ukraina rzeczywiście poinformowała Biały Dom o zbliżającej się dymisji Załużnego.
– To nie jest coś, w czym rząd USA powinien wywierać nacisk w tym czy innym kierunku. Dlatego trzymaliśmy się od tego z daleka. Jest to oczywiście suwerenne prawo Ukrainy i prawo prezydenta Ukrainy do podejmowania decyzji personalnych. Daliśmy jasno do zrozumienia, że po prostu nie będziemy się angażować w tę konkretną decyzję. Wskazaliśmy to bezpośrednio Ukraińcom – powiedział Sullivan.
Dymisja Zełenskiego
29 stycznia Ukrainą wstrząsnęła wiadomość, że Wołodymyr Zełenski albo planuje odwołać Walerego Załużnego, albo już to zrobił. Jeszcze tego samego wieczoru oficjalnie zdementowano tę informację.
W największym stopniu na pogorszenie stosunków Zełenskiego z Załużnym wpłynęło fiasko wiosennej kontrofensywy. Niepowodzenie ukraińskiej armii stało się powodem do dyskusji nie tylko w kraju, ale także na Zachodzie. Partnerzy, którzy "dostarczyli żołnierzom Załużnego sprzęt wojskowy wart miliardy dolarów”, byli bardzo niezadowoleni z wyniku operacji. USA chciały, aby wszystkie działania zostały skoncentrowane "na jednym obszarze”, podczas gdy wojskowe kierownictwo Ukrainy podzieliło swoje siły pomiędzy front wschodni i południowy.
Napięcie między Zełenskim a Załużnym było szczególnie widoczne w listopadzie, kiedy generał udzielił głośnego wywiadu "The Economist”, w którym stwierdził, że "działania wojenne znalazły się w ślepym zaułku”. Zełenski oczywiście ostro potępił wypowiedź naczelnego wodza i stwierdził, że kraj "może jeszcze osiągnąć punkt zwrotny”.