"Nuclear sharing" w Polsce? Parys: Pod jednym warunkiem

Dodano:
Jan Parys Źródło: YouTube
Ten program może być wcielony w życie w odpowiedzi na posunięcia strony rosyjskiej – mówi były minister obrony narodowej Jan Parys w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Za nami wizyta premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Co takiego mógł usłyszeć Donald Tusk, że zdecydowano o pilnym spotkaniu w ramach Trójkąta Weimarskiego?

Jan Parys: Jesteśmy skazani na zgadywania, ale myślę, że podczas spotkania w Waszyngtonie strona amerykańska przedstawiła swój pogląd na obecność USA nie tylko w Polsce, ale i Europie. To jest kwestia, która dla przywódców Francji i Niemiec jest niezwykle ważna, ponieważ oni, od szeregu lat, dążą do tego, by z Europy uczynić samodzielny ośrodek siły, który działa sam, niezależnie od Stanów Zjednoczonych. Dlatego myślę, że idzie o to, jaka jest relacja, jeśli idzie o autonomię strategiczną Europy, niezależność od USA, a politykę amerykańskiej obecności w Europie, bez której nie ma obrony Europy przed Rosją.

Pojawiła się również spekulacja, że może chodzić o umieszczeniu amerykańskich pocisków nuklearnych w Polsce. Tu potrzebna jest zgoda zarówno prezydenta, jak i premiera. Co pan o tym myśli?

Myślę, że decyzja o tym, żeby Polska należała do programu „Nuclear sharing”, czyli do tego, żeby na naszym terytorium stacjonowały amerykańskie pociski uzbrojone w głowice nuklearne, nie można zostać podjęta jednostronnie. Ten program może być wcielony w życie w odpowiedzi na posunięcia strony rosyjskiej, czy na bardzo dużą koncentrację sił konwencjonalnych w zachodnim okręgu wojskowym Rosji, bądź ze względu na to, iż w okręgu Królewca będą stacjonowały samoloty-nosiciele broni nuklearnej. Wówczas wejście Polski do programu „Nuclear sharing” miałoby uzasadnienie.

Szef MSZ Radosław Sikorski odwołał 50 ambasadorów. Szybko pojawiła się kontra ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, który podkreślił, że to on powołuje i odwołuje ambasadorów. Kto ma rację w tym sporze?

Przepisy mówią jasno, że prezydent wysyła i odwołuje ambasadorów z placówek. Natomiast dzieje się to na wniosek MSZ w rozumieniu z prezydentem. Samodzielna decyzja ministra jest tutaj bezzasadna i bezprawna. Bez zgody prezydenta nie można odwołać, ani wysłać ambasadora na placówkę. Dla mnie ten spor jest smutny ponieważ pokazujemy zagranicy spory wewnętrzne w Polsce. Co więcej rozumiem, że Donald Tusk nienawidzi Andrzeja Dudy, co pokazał mówiąc, że „należy mu się tylko sznur”. Jednak chce zauważyć, że jeżeli ktoś jest premierem to musi okazywać szacunek prezydentowi. Brak szacunku i porozumienia w tej sprawie jest brakiem szacunku dla Rzeczypospolitej.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...