Wojna na Ukrainie. NATO może zacząć zestrzeliwać rosyjskie rakiety
– W ramach NATO analizowane są różne koncepcje, m.in. żeby takie rakiety były zestrzeliwane, gdy są bardzo blisko już granicy sojuszu – tłumaczył Szejna w radiu RMF FM.
Jak dodał, "to musiałoby się stać za zgodą strony ukraińskiej i przy rozważeniu konsekwencji międzynarodowych". – Wtedy pociski NATO uderzałyby w pociski Rosji poza terytorium paktu – zaznaczył wiceminister.
Według niego Rosja celowo sonduje Polskę, ale jednocześnie rosyjska armia wie, że "jeśli rakieta przemieści się dalej w głąb Polski, zostanie zestrzelona". – Plan zakładał sprawdzenie siły obrony i czujności polskich sił zbrojnych – ocenił wiceszef MSZ.
Szejna odniósł się w ten sposób do niedzielnego incydentu z rosyjskim pociskiem manewrującym, który wtargnął w polską przestrzeń powietrzną.
Rosyjska rakieta nad Polską
Według Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) rakieta nad Polską pojawiła się 24 marca rano na wysokości miejscowości Oserdów (woj. lubelskie). W polskiej przestrzeni powietrznej przebywała łącznie 39 sekund. W trakcie całego przelotu była obserwowana przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
Rzecznik Dowództwa Operacyjnego ppłk Jacek Goryszewski powiedział na konferencji prasowej, że pocisk poruszał się z prędkością 800 kilometrów na godzinę i na wysokości 400 metrów. Wyjaśnił, że nie było decyzji o zestrzeleniu, ponieważ wojsko wiedziało, jaka jest trajektoria lotu rakiety.
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że "gdyby jakakolwiek przesłanka świadczyła o tym, że ten obiekt zmierza w kierunku jakiegokolwiek celu zlokalizowanego na terytorium Rzeczypospolitej, oczywiście byłby zestrzelony, byłyby podjęte jeszcze bardziej adekwatne środki".
MSZ wezwało ambasadora Rosji. Andriejew nie przyszedł
Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało w niedzielę komunikat z informacją, że Polska będzie domagać się od Rosji wyjaśnień w związku z kolejnym naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju.
Wezwany w tej sprawie ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew odmówił przyjścia do MSZ. Jak tłumaczył, uznał, że bez przedstawienia przez stronę polską dowodów na obecność rosyjskiej rakiety w przestrzeni powietrznej naszego kraju "nie ma sensu rozmawiać".