Bocheński: Mamy dyskryminację osób wierzących
DoRzeczy.pl: Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał rozporządzenie dotyczące przeciwdziałania dyskryminacji. W jego ramach zakazano eksponowania symboli religijnych w przestrzeni stołecznych urzędów. Jak pan ocenia tę decyzję?
Tobiasz Bocheński: To jest fanatyczna lewicowość prezydenta Rafała Trzaskowskiego i wychodzenie poza swoje kompetencje prawne. Dodatkowo jest to dyskryminacja osób wierzących pod płaszczykiem walki o równouprawnienie. Jest to bulwersujące. Ten zakaz powinien zniknąć, nie wspominając, że prezydent nie ma prawa mówić urzędnikom, jak mają rozmawiać z petentami. A w tych zaleceniach podobno znajdują się informacje, że należy brać pod uwagę subiektywne poczucie osoby, co do jej płci. Zatem do urzędu w Warszawie może przyjść mężczyzna, który stwierdzi, że jest kobietą, choć ma w dowodzie osobistym wpisane, że jest mężczyzną, a urzędnik powinien się zwracać do niego, jak do kobiety. To absurd. Polski porządek prawny nie zna tego typu rozwiązań.
Jak pan odpowie na argument, że w urzędzie nie jest potrzebny krzyż?
Krzyż nie musi wisieć w urzędzie, ale może. Nie istnieje żaden tego typu zakaz. Proszę wziąć pod uwagę, że jego obecność tam oddaje nie tylko przekonanie religijne, ale odwołuje się do polskiej tradycji i kultury która jest związana z chrześcijaństwem i Kościołem. Obecność krzyża w przestrzeni publicznej nikogo nie bulwersuje, poza skrajnymi lewicowymi radykałami którzy są mniejszością.
Dzień po zamachu na Słowacji, gdzie ofiarą napastnika padł premier kraju, a Platforma Obywatelska wypuszcza hejterski spot wyborczy, gdzie atakowani są politycy PiS. Jak pan ocenia tego typu politykę?
Ten spot jest kłamliwy i obrzydliwy. Podgrzewa emocje społeczne. Może doprowadzić do sytuacji, w której mogą się powtórzyć w Polsce wydarzenia ze Słowacji i jakiś polityk prawicy może zostać zaatakowany z powodu tej propagandy, jaka została wymyślona w środowisku Koalicji Obywatelskiej. Tak sobie myślę, że jestem bardzo dumny z tego, że napisałem list do Donalda Tuska, w którym zażądałem mojej dymisji i określiłem go człowiekiem, dla którego praca byłaby dyshonorem. Spot tylko utwierdził mnie w moim przekonaniu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.