"Prócz smutku po śmierci żołnierza to nie daje mi spokoju". Szef BBN alarmuje
"W ten podły czwartek prócz smutku po śmierci żołnierza nie daje mi spokoju, także to że ostatni, który poległ na służbie oddał życie w imieniu RP 10 lat temu (Afganistanie w wyniku wybuchu pułapki)" – napisał szef BBN na platformie X.
Podkreślił, że "obie śmierci są skutkiem aktu terroru, popełnionego przez wrogiego nam i obcego kulturowo sprawcę w działaniach o charakterze hybrydowym". Zwrócił także uwagę, że "w ciągu zaledwie dekady tę hybrydową walkę udało się naszym wrogom przenieść o 5000 km z ICH terytorium na NASZE!" (pisownia oryginalna – red.).
"W kategoriach strategicznych to alarm by gotować wojsko do działań poniżej progu wojny" – ocenił Siewiera.
Tragedia na granicy. Zmarł żołnierz Wojska Polskiego ugodzony nożem przez migranta
Wcześniej Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że "6 czerwca w godzinach popołudniowych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, otoczony wsparciem rodziny i żołnierzy zmarł ugodzony nożem żołnierz 1. Brygady Pancernej".
W komunikacie podkreślono, że "pomimo udzielonej pomocy w rejonie bandyckiego ataku na granicy z Białorusią i wysiłków lekarzy" życia żołnierza nie udało się uratować.
"Bliskim zmarłego żołnierza zapewniono wsparcie i opiekę psychologiczną. Dodatkowa pomoc, zarówno psychologiczna jak i organizacyjna, będzie kontynuowana w zależności od woli rodziny. Mateuszu, Nasz Bracie w służbie, wypełniłeś słowa roty przysięgi. Spoczywaj w pokoju" – napisało Dowództwo Generalne.
Sikorski: Żądamy od Białorusi ustalenia tożsamości tego mordercy i wydania go Polsce
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zażądał od władz Białorusi, aby "ustaliły tożsamość tego mordercy i wydały go polskim władzom". Jak dodał, "gdy ktoś na dzidzie umieszcza nóż i nim uderza przez płot przez granicę państwową, funkcjonariusza polskiego państwa, strażnika granicznego, żołnierza, to nie jest żadnym uchodźcą, tylko zwykłym bandytą".
Zapowiedział też, że w MSZ zostanie wręczona nota protestacyjna na ręce białoruskiego chargé d'affaires.
Żołnierz został zaatakowany 28 maja na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych na Podlasiu. Sprawca ugodził go nożem w okolicę klatki piersiowej podczas próby sforsowania zapory.
Prezydent zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego
Prezydent Andrzej Duda napisał na platformie X, że żołnierz Wojska Polskiego "zginął broniąc naszej Ojczyzny". "Poruszony Jego śmiercią myślami i modlitwą jestem z Jego Rodziną i Najbliższymi" – podkreślił.
Wcześniej prezydent poinformował, że na poniedziałek, 10 czerwca zwołuje posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. – Jeśli żołnierze zostali tak potraktowani w sposób nieuzasadniony, to należą się im przeprosiny i musimy o tym w gronie najpoważniejszych polityków decydujących o sprawach kraju i przyszłości kraju porozmawiać – tłumaczył prezydent, dodając, że sprawa jest "bulwersująca".
Odniósł się w ten sposób do publikacji Onetu, który ujawnił, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy Wojska Polskiego, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie) oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów.
Według portalu, gdy migranci przekroczyli granicę, a strzały w powietrze ich nie powstrzymały, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej zaczęli w obronie koniecznej strzelać w ziemię. Niektóre z wystrzelonych łącznie 43 pocisków trafiły rykoszetem w płot. Po opanowaniu sytuacji na miejsce przyjechała Straż Graniczna, która zawiadomiła Żandarmerię Wojskową.
Dwóch żołnierzy prokuratura oskarżyła o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Grozi im do 3 lat więzienia. Żołnierze nie trafili do aresztu tylko dlatego, że koledzy z jednostki zrzucili się na pomoc prawną dla nich.
"Strzały naraziły migrantów". Prokuratura o żołnierzach broniących granicy
Żołnierze, którzy oddali strzały podczas interwencji wobec grupy migrantów na polsko-białoruskiej granicy, nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu – przekazała rzecznik prasowa prokuratora generalnego prokurator Anna Adamiak. Jak dodała, nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia.
– Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia – powiedziała Adamiak. Prokurator odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy zatrzymani żołnierze celowali bezpośrednio w migrantów. Jak dodała, na podstawie zapisu z monitoringu uznano, że użycie broni "było nieprawidłowe".