– Dzień rzeczywiście niewesoły, zginął polski żołnierz. Słowa żołnierskiej przysięgi o obronie ojczyzny zrealizował niestety, oddając za nią krew i życie – powiedział Sikorski podczas wiecu Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu.
Jak dodał, "gdy ktoś na dzidzie umieszcza nóż i nim uderza przez płot przez granicę państwową, funkcjonariusza polskiego państwa, strażnika granicznego, żołnierza, to nie jest żadnym uchodźcą, tylko zwykłym bandytą".
Zapowiedział, że w MSZ zostanie wręczona nota protestacyjna na ręce białoruskiego chargé d'affaires. – Żądamy, aby władze białoruskie ustaliły tożsamość tego mordercy i wydały go polskim władzom w ramach toczonego już przez nasze Ministerstwo Sprawiedliwości śledztwa – oświadczył Sikorski.
Tragedia na granicy. Zmarł żołnierz Wojska Polskiego ugodzony nożem przez migranta
Wcześniej Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że "6 czerwca w godzinach popołudniowych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, otoczony wsparciem rodziny i żołnierzy zmarł ugodzony nożem żołnierz 1. Brygady Pancernej".
W komunikacie podkreślono, że "pomimo udzielonej pomocy w rejonie bandyckiego ataku na granicy z Białorusią i wysiłków lekarzy" życia żołnierza nie udało się uratować.
"Bliskim zmarłego żołnierza zapewniono wsparcie i opiekę psychologiczną. Dodatkowa pomoc, zarówno psychologiczna jak i organizacyjna, będzie kontynuowana w zależności od woli rodziny. Mateuszu, Nasz Bracie w służbie, wypełniłeś słowa roty przysięgi. Spoczywaj w pokoju" – napisało Dowództwo Generalne.
Żołnierz został zaatakowany 28 maja na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych na Podlasiu. Sprawca ugodził go nożem w okolicę klatki piersiowej podczas próby sforsowania zapory.
Tusk i jego ministrowie składają kondolencje
Premier Donald Tusk oświadczył, że "młody żołnierz, Mateusz, oddał życie w obronie granicy Rzeczpospolitej". "Ojczyzna i rodacy nie zapomną o tej ofierze. Jego bliskim składam wyrazy najgłębszego współczucia" – przekazał szef rządu za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz "z głębokim żalem" pożegnał żołnierza, który "pomimo wysiłków lekarzy zmarł po bandyckim ataku podczas obrony polskiej granicy". "Jego poświęcenie i oddanie dla Ojczyzny są przykładem najwyższej odwagi. Łączymy się w bólu z rodziną i bliskimi. Cześć Jego pamięci!" – napisał szef MON na portalu X.
"Obrona Ojczyzny to najważniejszy obowiązek żołnierza. Obowiązek, który niekiedy przypłaca się najwyższą ofiarą. Rodzinie i najbliższym Pana Mateusza, który – mimo wysiłków lekarzy – zmarł w wyniku ataku bandytów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę Polski, składam kondolencje i wyrazy głębokiego współczucia" – oświadczył minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Prezydent zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego
Prezydent Andrzej Duda napisał z kolei, że żołnierz Wojska Polskiego "zginął broniąc naszej Ojczyzny". "Poruszony Jego śmiercią myślami i modlitwą jestem z Jego Rodziną i Najbliższymi" – podkreślił.
Wcześniej prezydent poinformował, że na poniedziałek, 10 czerwca zwołuje posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. – Jeśli żołnierze zostali tak potraktowani w sposób nieuzasadniony, to należą się im przeprosiny i musimy o tym w gronie najpoważniejszych polityków decydujących o sprawach kraju i przyszłości kraju porozmawiać – tłumaczył prezydent, dodając, że sprawa jest "bulwersująca".
Odniósł się w ten sposób do publikacji Onetu, który ujawnił, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy Wojska Polskiego, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie) oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów.
Według portalu, gdy migranci przekroczyli granicę, a strzały w powietrze ich nie powstrzymały, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej zaczęli w obronie koniecznej strzelać w ziemię. Niektóre z wystrzelonych łącznie 43 pocisków trafiły rykoszetem w płot. Po opanowaniu sytuacji na miejsce przyjechała Straż Graniczna, która zawiadomiła Żandarmerię Wojskową.
Dwóch żołnierzy prokuratura oskarżyła o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Grozi im do 3 lat więzienia. Żołnierze nie trafili do aresztu tylko dlatego, że koledzy z jednostki zrzucili się na pomoc prawną dla nich.
"Strzały naraziły migrantów". Prokuratura o żołnierzach broniących granicy
Żołnierze, którzy oddali strzały podczas interwencji wobec grupy migrantów na polsko-białoruskiej granicy, nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu – przekazała rzecznik prasowa prokuratora generalnego prokurator Anna Adamiak. Jak dodała, nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia.
– Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia – powiedziała Adamiak. Prokurator odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy zatrzymani żołnierze celowali bezpośrednio w migrantów. Jak dodała, na podstawie zapisu z monitoringu uznano, że użycie broni "było nieprawidłowe".
Czytaj też:
Żałoba w Wojsku Polskim. Flagi w jednostkach opuszczone do połowy masztu