Dyrektywa UE o finansowaniu imigrantów w Europie. Lisicki przypomina źródło problemu
Na bazie dyrektywy azylowej Unii Europejskiej z 14 maja 2024 r., uchwalonej w ramach paktu migracyjnego nielegalni imigranci mają otrzymać prawo do świadczeń socjalnych na koszt podatników na terenie każdego państwa UE. Chodzi m.in. o przyznanie Afrykanom i Arabom prawa do darmowego kwaterunku o wysokim standardzie, świadczeń socjalnych, pełnego i bezpłatnego dostępu do opieki medycznej oraz dostępu do rynku pracy.
Rezultat ideologii imigracjonizmu w UE
O te skandaliczne regulacje Łukasz Janowski zapytał w Radio WNET zapytał redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Pawła Lisickiego.
Publicysta zwrócił uwagę, że jest to absurd, ale źródłem jest ideologia imigracjonizmu, która panuje w unijnym establishmencie. Przypomniał w tym kontekście, że trzy dni temu TSUE nałożył karę 200 milionów na Węgry za to, że nie zmieniły swojej ustawy imigracyjnej, chroniącej granicę przed imigrantami. – Pokazuje to jak potwornie silna jest presja ze strony Brukseli. – Uważam, że w przypadku Donalda Tuska będziemy mieli totalne podporządkowanie się tym regułom – powiedział Lisicki. Dodał, że część mediów będzie przedstawiała ten proces jako wielki sukces i dołączenie do europejskiej awangardy.
Lisicki: Patrzę na działania władzy z ogromnym niepokojem
– Z ogromnym niepokojem patrzę na słowa i działania obecnej władzy jeśli chodzi o kwestie dotyczące migracji z jeszcze jednego powodu. Żeby kogoś ocenić musimy popatrzeć też, na ile jest on wiarygodny. Przypomnę, że w 2014 r. rząd Platformy Obywatelskiej […] zgodził się na masowy napływ migrantów do Polski. Co więcej, złamał ówczesne ustalenia w ramach Grupy Wyszehradzkiej – przypomniał Lisicki. – Niestety nie mam wątpliwości, że pod naciskiem i presją Brukseli – a z tym mamy do czynienia – rząd PO będzie ustępował. Co najwyżej będzie zasłona dymna, próba przerzucenia na poprzedników, twierdzenie, że nie mogli inaczej, albo w wersji skrajnej opowiadanie, że to dla Polski dobrze – ocenił publicysta.
Imigranci zagrażają bezpieczeństwu także od strony zachodniej
Jednocześnie od kilku tygodni zaostrza się sytuacja na granicy z Białorusią. Regularnie dochodzi do ataków ze strony nielegalnych migrantów, które, niestety, czasem kończą się tragicznie. Niedawno media obiegła informacja, że migranci są szkoleni przez białoruskie służby w celu skuteczniejszego atakowania polskich funkcjonariuszy.
W sieci pojawiają się zdjęcia potwierdzające obecność migrantów na terytorium Polski. Nielegalni cudzoziemcy koczowali we wsi Czerlonka niedaleko Białowieży na Podlasiu. "Praktycznie codziennie, przez większość dnia na przystanku przesiadują imigranci, którym udało się nielegalnie przedostać przez granicę. Ludzie boją się wyjść wieczorami na ulice, a przez to, że przystanek jest ciągle okupowany, dzieci boją się tam stanąć, by zabrał ich autobus szkolny" – czytamy na profilu Służby w akcji.
Według relacji przedstawicieli władz Białowieży, to efekt działania takich organizacji proimigracyjnych, jak Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne. "Aktywiści" mają rozsyłać swój "alarmowy" numer WhatsApp na grupach imigranckich.
Media odnotowały również, że w piątek 14 czerwca ok. godziny 9 rano radiowóz niemieckiej policji miał przekroczyć przejście graniczne w Osinowie Dolnym i już po polskiej stronie zostawić imigrantów z Bliskiego Wschodu. Strona polska zażądała wyjaśnień.
W ubiegłym tygodniu Aleksandra Fedorska, korespondentka polskich i niemieckich mediów napisała, że "Polska po cichu zaakceptowała niemieckie pushbacki imigrantów na granicy zachodniej" w zamian za brak sprzeciwu wobec zapowiadanego przez Donalda Tuska weta w sprawie paktu migracyjnego.
Polacy nie chcą migrantów
Jak wynika z sondażu Ipsos, Polacy zdecydowanie opowiadają się za ochroną granic przed agresorami i odsyłaniem ich na stronę białoruską. Tok Fm, na zlecenie którego (wspólnie z OKO.press) zostało przeprowadzone badanie, ocenił wyniki sondażu jako "szokujące".