Posłowie PO drwili z dziennikarza pytającego o powodzian. "Czas uśmiechniętej Polski"
Dziennikarz pytał posłów, dlaczego "zostawili Polaków" po powodzi. Adrian Witczak stwierdził wówczas, że jest to nieprawda. Obaj politycy jednak ewidentnie próbowali uniknąć rozmowy.
– Przecież w Kłodzku te rodziny poszkodowane nie dostały żadnej pomocy – mówił dziennikarz. – To jest nieprawda – odparł Witczak.
– Nie jest panu wstyd tak manipulować? – stwierdził z kolei Jaskulski.
Dziennikarz dalej chciał zacytować słowa wiceministra Wiesława Szczepańskiego, ale Witczak przerwał mu, stwierdzając, że "pan jest jakiś pobudzony dzisiaj".
Reporter dopytywał, czy posłowie mają zamiar przeprosić Polaków.
– Wszystkiego dobrego dla pana – odparł Witczak.
– Szczęśliwej Polski już czas – dodał Jaskulski. Na co dziennikarz ripostował, że "chyba nie dla powodzian".
W Sejmie odbyła się w czwartek debata nad nowelizacją ustawy powodziowej. Na sali zabrakło jednak kluczowej osoby – ministra ds. koordynowania odbudowy terenów popowodziowych Marcina Kierwińskiego.
Powodzianie narzekają na pomoc od rządu. Absurdalne przypadki
Osoby, które ucierpiały w wynik powodzi, otrzymują świadczenia zapowiadane przez rząd. Skala pomocy budzi jednak ich oburzenie. Jak podaje radio RMF FM, 1867 rodzin z Dolnego Śląska otrzymało już pieniądze na remont i odbudowę domu po powodzi. Trudno jednak mówić o zadowoleniu.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Wiesław Szczepański poinformował w środę w Sejmie, że na tereny dotknięte powodzią zostały dotychczas przekazane środki na poziomie 2,16 mld zł – zarówno na pomoc przedsiębiorcom, jak i zasiłki celowe oraz wsparcie na odbudowę oraz remonty domów i mieszkań. Natomiast w czwartek na antenie radia RMF 24 Szczepański zwrócił uwagę na problem terminu rozliczenia środków finansowych. "To błąd" – przyznał, odnosząc się do informacji, według których pieniądze muszą być rozliczone do końca tego roku.
Powodzianie nie są zadowoleni z pomocy
RMF FM podaje, że w Kłodzku, które mocno ucierpiało w wyniku powodzi, jaka we wrześniu nawiedziła Polskę, ciężko znaleźć osobę, która dostałaby 200 tys. zł, czyli pełną pulę obiecanych przez rząd pieniędzy.
Radio wskazuje na przykład pani Anety, która mieszka w kamienicy przy ul. Chełmońskiego. Budynek uległ tak poważnej dewastacji, że nadzór budowlany zakazał do niego wstępu. Zawaliły się ściana nośna i strop na parterze. Kobieta nie mogła zabrać ze sobą najpotrzebniejszych rzeczy. Została z niczym. Tymczasem trwają rozmowy na temat możliwego wysiedlenia mieszkańców z całej ul. Chełmońskiego. Mimo to, rzeczoznawca uznał tylko 42 proc. szkód. W praktyce oznacza to, że właścicielka dostanie jedynie 84 tys. zł.
– To nieprawdopodobne, skoro nadzór budowlany nie pozwala nam tu mieszkać, zabrać rzeczy, to jakim cudem moja strata wynosi tylko 42 proc? – pyta pani Aneta w rozmowie z RMF FM. – Przecież to nie wystarczy nawet na połowę remontu, o ile w ogóle ktoś nam na to pozwoli – dodaje.
Straciła dom, nie dostanie świadczenia
Okazuje się jednak, że niektórzy znaleźli się w jeszcze gorszej sytuacji. Pani Aneta wskazuje na przykład swojej sąsiadki, która mieszka na drugim piętrze i woda nie wdarła jej się bezpośrednio do mieszkania.
Właśnie z tego powodu kobieta nie może się nawet starać o świadczenie, jakie obiecywał rząd.
Mieszkanka Kłodzka nie dostanie pomocy, mimo że straciła dom i nie będzie mogła do niego wrócić, jeśli dojdzie do wysiedlenia mieszkańców kamienicy przy ul. Chełmońskiego.