Ciekawa dyskusja w Sejmie. Poseł KO: "Chcecie zarżnąć karpia?". Młodzież: "Tak"
W Sejmie procedowany jest obywatelski projekt ustawy "Stop Łańcuchom, Pseudohodowlom i Bezdomności Zwierząt", pod którym podpisy złożyło ponad 500 tys. osób. Mimo szczytnych haseł, inicjatywa rodzi szereg wątpliwości.
"STOP Łańcuchom" uderzy w hodowców ryb?
Konfederacja alarmuje, że "STOP Łańcuchom" uderzy też w hodowlę rybną – zlikwiduje hodowlę karpia. Na problem zwrócił uwagę poseł Bronisław Foltyn. Jak zaznaczył, polscy producenci ryb stanowią absolutną elitę. Parlamentarzysta podkreślił, od lat są w pierwszej trójce producentów ryb w Unii Europejskiej.
Branżę stanowi aż 3000 właścicieli stawów hodowlanych, a także pracownicy i sprzedawcy. Wartość całej branży jest natomiast szacowana na 600 mln zł. Jak zauważył Foltyn, ok. 90 proc. Polaków kupuje karpie na święta. Jego zdaniem miejsce zlikwidowanych polskich firm zajmą firmy z Czech i Węgier.
Srogi zawód posła KO podczas debaty w Sejmie
O propozycji dyskutowano w piątek podczas debaty sejmowej. Głos zabrał poseł Artur Łącki z Koalicji Obywatelskiej.
– Zróbmy mały eksperyment. Na galerii jest młodzież. Czy wy chcecie przed Wigilią przynieść sobie do domu żywego karpia i go zarżnąć? – zapytał Łącki, zwracając się do zgromadzonych młodych ludzi.
Ich odpowiedź musiała być dla niego dużym zaskoczeniem. W Sejmie rozbrzmiało głośnie: "Taaaak!".
Surowe kary dla osób, które nie będą przestrzegać nowych przepisów
Jak podaje "Fakt", proponowane zmiany w prawie przewidują surowe kary dla osób, które nie dostosują się do nowych przepisów regulujących kwestię sprzedaży ryb. Wprowadzenie zakazu sprzedaży żywych karpi jest planowane na 2025 rok.
Być może tegoroczne święta będą ostatnimi z tradycyjnym żywym karpiem. Zakaz ma nie obowiązywać jedynie sklepów akwariowych, natomiast innym sprzedawcom może grozić kara nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności. Chodzi o przypadki sprzedaży żywego karpi bez zapewnienia im odpowiednich warunków. Według regulacji za przetrzymywanie ryb w zbyt małej ilości wody może grozić kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.