Miller nie wierzy w przełom ws. Wołynia: To wygląda groteskowo

Dodano:
Leszek Miller, były premier Źródło: PAP / Leszek Szymański
Były premier Leszek Miller nie wierzy w przełom ws. ekshumacji na Wołyniu. Polityk wskazuje na oświadczenie szefa ukraińskiego IPN–u.

Miller nawiązał do spotkania szefów polskiego i ukraińskiego MSZ, które odbyło się we wtorek. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski poinformował po rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Andrijem Sybihą, że Kijów nie widzi przeszkód do rozpoczęcia ekshumacji na Wołyniu.

Miller przypomina o decyzji szefa ukraińskiego IPN-u

W mediach zaczęto mówić o przełomie ws. ekshumacji. Leszek Miller nie podziela jednak tego entuzjazmu, pisząc o "egzaltowanych paniach" i "wzruszonych panach".

"Kaskada zachwytów wygląda groteskowo na tle oświadczenia Antona Drobowycza – szefa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, który po 48 godzinach od spotkania ministrów powiedział, że 'Ukraina samodzielnie zbada, ustali miejsce pochówku oraz okoliczności śmierci ofiar tragedii wołyńskiej, a dopiero potem przeprowadzi ekshumację zaś odpowiednie prace będą prowadzone w przyszłym roku" – czytamy we wpisie Millera.

Jak przypomniał były premier, ukraiński IPN już wcześniej informował, że w razie otrzymania od obywateli polskich niezbędnych wniosków ws. ekshumacji, Ukraińcy mogą zaprosić stronę polską "w roli obserwatora", co i tak będzie uczynione "w drodze wyjątku".

Miller wskazuje na przykład Karoliny Romanowskiej, która w wyniku zbrodni, dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów, straciła 18 członków swojej rodziny we wsi Ugły (dawne województwo wołyńskie). Kobieta, starająca się o ekshumację, dostała odpowiedź odmowną. "Ministerialni urzędnicy powołali się na konieczność przestrzegania ukraińskich przepisów, stwierdzili też, że trzeba zachować historyczną dokładność i unikać politycznych napięć. Zapewne w trosce o unikanie politycznych napięć Ukraińcy kilka lat wcześniej opróżnili studnie z zasypanych polskich kości wskazanych przez miejscową ludność jak i żyjących jeszcze w Polsce mieszkańców tamtych rejonów" – zauważył były premier. "Kiedy Drobowycz mówi, że 'Ukraina samodzielnie zbada', 'ustali miejsce pochówku', 'okoliczności śmierci', a 'dopiero potem przeprowadzi ekshumację' znaczy tyle, że Polacy będą mogli w jakimś fragmencie prac wskazanym przez gospodarzy uczestniczyć, ale w 'roli obserwatorów'" – czytamy we wpisie Millera.

"Przełom" ws. ekshumacji zostanie pogrzebany?

Były szef SLD stwierdził, że nie można wykluczyć wariantu, w którym obserwatorzy, docierając na miejsce mordów, dowiedzą się, że prace zostały zakończone "zgodnie z ukraińskimi procedurami i przepisami zawartymi w ustawie 'O statusie prawnym i upamiętnieniu bojowników o niezależność Ukrainy w XX wieku'".

Leszek Miller powołał się na opinię Witolda Jurasza, wyrażoną na portalu Onet.pl. Według jego interpretacji, Kijów kolejny "przełom" ws. ekshumacji może "złożyć do grobu" już po 48 godzinach. "Dzieje się tak, gdyż niestety polscy dziennikarze i politycy zachowują się albo nieprofesjonalnie, albo skrajnie naiwnie. Jurasz podkreśla, że tego rodzaju udawanych ustępstw i fałszywych obietnic władze ukraińskie złożyły już tyle, że aż trudno uwierzyć, że Polacy tak samo infantylnie jak za każdym poprzednim razem, znów ogłaszają sukces i przełom, podczas gdy poza słowami, nic jeszcze się nie stało" – czytamy.

"I nie stanie" – dodaje Miller.

Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...