Kiedy wyrzucimy dziki z naszych miast? Czy najpierw musi dojść do nieszczęścia?
Dodano:
SIŁĄ RZECZY | Proszę mi wierzyć, nie mieszkam na żadnym odludziu ani tym bardziej w Bieszczadach czy w Puszczy Białowieskiej (a chciałbym, jakże bym chciał!). Mieszkam tuż pod Warszawą, zaledwie kilkaset metrów (kilometr?) od jej administracyjnej granicy. A mimo to czuję się nierzadko, jakbym mieszkał w samym środku jakiejś dzikiej kniei, w samiutkim środku puszczy, z dala od ludzkich skupisk.
Przed moim domem nocami grasują dziki, niszcząc drogę – to prawda, polną, czy raczej leśną, ale jednak drogę między zamieszkanymi zabudowaniami oraz wszystko, co się da po drodze – na tej drodze.
Jeśli nieopatrznie śmieci wystawię wieczorem w przeddzień ich wywożenia przez firmę śmieciarską, to mogę być niemal pewien, że nazajutrz rano – przeważnie jeszcze zanim firma śmieciarska je odbierze – będę musiał je na nowo pakować do nowych worków, bo będą powysypywane z tych, do których były zapakowane, i rozwleczone po całej okolicy.
Źródło:
DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.