Szef MSZ Ukrainy odpowiada Rosji: Dowodów nie ma i nie będzie
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow poinformował w poniedziałek, że Ukraina próbowała zaatakować rezydencję prezydenta Władimira Putina w nocy 29 grudnia 91 dronami dalekiego zasięgu, które zostały zestrzelone przez rosyjską obronę przeciwlotniczą. Jak dodał, nikt nie został ranny i nie doszło do żadnych zniszczeń.
– Takie lekkomyślne działania nie pozostaną bez odpowiedzi – oświadczył Ławrow, nazywając atak "terroryzmem państwowym" i ogłaszając, że rosyjskie siły zbrojne już wybrały cele ataków odwetowych.
Szef rosyjskiej dyplomacji zapowiedział także, że Moskwa dokona przeglądu swojego stanowiska w rozmowach pokojowych, choć zaznaczył, że nie zamierza wycofywać się z negocjacji z USA.
Rosja oskarża Ukrainę o atak na rezydencję Putina. "Dowodów na przedstawia, bo ich nie ma"
"Minął prawie dzień, a Rosja wciąż nie przedstawiła żadnych wiarygodnych dowodów na swoje oskarżenia o rzekomy atak na rezydencję Putina ze strony Ukrainy. I nie przedstawi. Bo takich dowodów nie ma. Żaden taki atak nie miał miejsca" – napisał szef MSZ Ukrainy Andrij Sybiha we wtorek (30 grudnia) na platformie X.
Podkreślił, że Kijów z rozczarowaniem i niepokojem przyjął oświadczenia Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Indii i Pakistanu, które wyraziły "obawy w związku z atakiem, który nie miał miejsca".
"Jest to jeszcze bardziej zaskakujące, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że żadne z tych trzech państw nie wydało oficjalnego oświadczenia, gdy 7 września 2025 r. prawdziwy rosyjski pocisk uderzył w prawdziwy budynek ukraińskiego rządu" – wskazał Sybiha.
Ocenił, że fałszywe oskarżenia to typowa taktyka Kremla. "Rosja twierdziła na przykład, że nie zaatakuje Ukrainy na początku 2022 roku. Często oskarża też innych o to, co sama planuje" – napisał, dodając, że słów Rosjan nigdy nie warto brać za dobrą monetę.
Ukraiński minister zaapelował też do innych państw o odpowiedzialność i powstrzymanie się od komentowania niepotwierdzonych twierdzeń, gdyż "podważa to konstruktywny proces pokojowy, który ostatnio się rozwija".
Kreml odsyła dziennikarzy do Ministerstwa Obrony
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapytany, czy Rosja dysponuje dowodami ataku dronów na rezydencję Putina odpowiedział, że ta kwestia leży w gestii Ministerstwa Obrony.
– Nie sądzę, żeby w ogóle były potrzebne jakiekolwiek dowody, skoro przeprowadzono tak masowy atak dronów, który dzięki skoordynowanej pracy systemu obrony powietrznej został zneutralizowany. Jeśli chodzi o szczątki, (…) to oczywiście sprawa dla naszych wojsk – oświadczył.
Jednocześnie stwierdził, że zaprzeczanie przez zachodnie media atakowi na rezydencję Putina jest "szaleństwem".
Nie wiadomo, gdzie prezydent Rosji przebywał w czasie domniemanego ataku. Pieskow oświadczył, że w świetle ostatnich wydarzeń takie szczegóły nie powinny być podawane do wiadomości publicznej.