Największy błąd Hitlera, który skończył się dla III Rzeszy katastrofą

Największy błąd Hitlera, który skończył się dla III Rzeszy katastrofą

Dodano: 
Niemiecka kolumna pancerna zbliża się do frontu moskiewskiego, październik 1941 r.
Niemiecka kolumna pancerna zbliża się do frontu moskiewskiego, październik 1941 r. Źródło:Wikimedia Commons / Narodowe Archiwum Cyfrowe
– Taktycznym błędem Hitlera było zignorowanie rad generałów, by iść prosto na Moskwę. Uparł się, że musi najpierw zdobyć Ukrainę. Dużo większym błędem było jednak zaprowadzenie od razu całkowitego terroru – mówi Andrew Nagorski, autor książki „1941. Rok, w którym Niemcy przegrały wojnę”.

PIOTR WŁOCZYK: Co uratowało Moskwę w 1941 r.?

ANDREW NAGORSKI: Jest taka symboliczna scena na dworcu w Moskwie z 18 października 1941 r. Dwa dni wcześniej w sowieckiej stolicy zaczęła się totalna panika. Jak na warunki komunistycznego państwa anarchia w stolicy była kompletnie niewyobrażalna. Wszystkie raporty mówiły, że Niemcy zaraz wkroczą do Moskwy i Stalin na własne oczy widział, jadąc w kolumnie aut, jak mieszkańcy stolicy wypowiadają mu posłuszeństwo, rabując wszystko, co się tylko dało. Nie mógł w to uwierzyć... Milicja i NKWD były w tych dniach kompletnie niewidoczne. Służby paliły już dokumenty, szykowały się do ucieczki. I właśnie wtedy, 18 października, Stalin miał wsiąść do pociągu, by uciec z upadającej Moskwy.

Co ciekawe, w lipcu 1941 r. z Moskwy wyjechał specjalnym pociągiem pierwszy przywódca ZSRS. Stalin wysłał mumię Lenina daleko od stolicy, by nic jej się przypadkiem nie stało w czasie bombardowań.

(śmiech) Tak, a teraz stolicę miał opuścić drugi wódz ZSRS. Stalin był już na peronie, ale zamiast wejść prosto do pociągu, chodził wzdłuż niego w tę i we w tę. W końcu zawrócił i wyszedł z dworca. Zrobił to wbrew całemu swojemu otoczeniu, które nalegało na niego, by wyjechał do Kujbyszewa, gdzie przenosił się sowiecki rząd. W ostatniej chwili Stalin zmienił decyzję i postanowił bronić Moskwy do upadłego. Nie sposób przecenić znaczenia tego symbolicznego gestu.

Czytaj też:
„Zamienił się w żywą pochodnię”. Horror polskiego kapłana w ZSRS

Kilka lat temu przeprowadziłem sporo wywiadów z mieszkańcami Moskwy, którzy pamiętali tamte czasy. Usłyszałem od nich, że decyzja Stalina o pozostaniu w Moskwie sprawiła, iż wszyscy odetchnęli: „Skoro nie uciekł, to znaczy, że obronimy Moskwę”. A przypomnę tylko, że bolszewicy byli już gotowi wysadzać najważniejsze budynki w mieście. Jeszcze na początku naszego stulecia w Hotelu Moskwa znalezione zostały w piwnicy materiały wybuchowe, o których najwyraźniej zapomniano na ponad 60 lat. Wraz z decyzją o pozostaniu w stolicy, Stalin wprowadził w Moskwie stan wyjątkowy i wziął całe miasto za twarz. W jednej chwili skończyło się rozprzężenie.

Scena na dworcu odegrała w tej historii tylko symboliczną rolę, bo przecież powstrzymanie Niemców było wypadkową kilku decyzji o znaczeniu strategicznym. Co wychodzi tu na pierwszy plan?

W szerszej perspektywie Moskwę uratowały przede wszystkim błędy Hitlera. Oczywiście na początku inwazji błędy Stalina były dużo większe, zaczynając od tego, że dał się w tak absurdalny sposób zaskoczyć.

Był moment, gdy wydawało się, że Niemcy wezmą Moskwę z marszu jeszcze latem 1941 r. Wtedy jednak Hitler nagle zdecydował, że najpierw trzeba uderzyć na Ukrainę i zdobyć Kijów. Niemieccy generałowie uważali, że był to olbrzymi błąd. W ten sposób Kijów uratował Moskwę. Potem, jak wiadomo, aura zrobiła się wyjątkowo niekorzystna dla Wehrmachtu – błota zamieniły się w lód.

Czytaj też:
Potworny rachunek za zwycięstwo nad III Rzeszą. Te liczby porażają

Dodatkowo pod koniec października Stalin mógł przerzucić setki tysięcy żołnierzy z Syberii do obrony Moskwy. Było to możliwe dzięki Richardowi Sorge, świetnemu sowieckiemu szpiegowi działającemu w Tokio, który upewnił sowieckie władze, że Japończycy nie uderzą w plecy ZSRS. To byli żołnierze gotowi na zimę. Widok tych wojsk był dużym ciosem dla żołnierzy Wehrmachtu, którzy i bez tego byli kompletnie wyczerpani, dochodząc do przedmieść Moskwy.

Spekulacje na temat tego, czy przeprowadzka Stalina do Kujbyszewa byłaby dla Moskwy zabójcza, czy nie, trwają od lat. Czy jednak rezultat bitwy o Moskwę był rzeczywiście absolutnie kluczowy dla losów wojny niemiecko-sowieckiej?

Myślę, że Niemcy na dłuższą metę i tak przegraliby wojnę. Ogrom zaatakowanego przez nich kraju, przewaga ZSRS w ludziach, materiałach wojennych, sprzęcie – to wszystko musiało ich ostatecznie przygnieść. Jeżeli jednak Moskwa wpadłaby w ręce Niemców, to wojna trwałaby po prostu jeszcze dłużej, byłoby jeszcze więcej ofiar, ale chyba trudno byłoby oczekiwać innego rezultatu.

Gdy Niemcy podchodzili pod sowiecką stolicę, Churchill miał powiedzieć do Williama Harrimana, bliskiego współpracownika Roosevelta: „Zmodyfikowany plan Hitlera obecnie brzmi: Polska w trzydziestym dziewiątym, Francja w czterdziestym, Rosja w czterdziestym pierwszym, Anglia w czterdziestym drugim, a w czterdziestym trzecim zapewne Ameryka”.

Na ile było to zagrzewanie Ameryki do wejścia do wojny, a na ile Brytyjczycy faktycznie obawiali się, że Hitler za chwilę obali ZSRS i zajmie Wyspy?

Churchill mówił to oczywiście świadomie, żeby zmobilizować sojusznika, ale brytyjskie elity mniej więcej w ten sposób oceniały sytuację. Na początku 1941 r. w Londynie bali się, że Niemcy wrócą do pomysłu inwazji na Wielką Brytanię. Churchill wspominał nawet o konieczności utworzenia rządu na emigracji, być może w Kanadzie...

Na początku „Barbarossy” na Zachodzie powszechna była opinia, że ZSRS padnie. Bardzo niewielu zachodnich komentatorów obstawiało, że Sowieci się obronią. Sytuacja z perspektywy Londynu była po prostu katastrofalna.

Gdyby zrobić na ulicy sondę wśród ludzi minimalnie choćby interesujących się historią, to myślę, że usłyszelibyśmy, iż Niemcy tak naprawdę przegrali wojnę na początku 1943 r. pod Stalingradem. Pan jednak przekonuje, że zdarzyło się to już dwa lata wcześniej, kiedy Niemcy – wydawało się – byli u szczytu potęgi.

Niemcy przegrali wojnę w 1941 r. Rozłożyli to jednak na dwie raty. Najpierw, kiedy zaatakowali ZSRS, a potem, pod koniec roku, kiedy wypowiedzieli wojnę USA. Większość ludzi słyszała o Stalingradzie, ale już bitwę o Moskwę mało kto kojarzy. Mimo że była dwa razy większa, jeżeli chodzi o zaangażowane wojska, i bardziej krwawa. Trwała w zasadzie od końca września 1941 do kwietnia 1942 r. W sumie 7 mln żołnierzy brało udział w tej operacji, a straty wynosiły 2,5 mln żołnierzy!

Żołnierze Wehrmachtu na froncie wschodnim, zdjęcie ilustracyjne.

To jednak Stalingrad stał się symbolem.

Stało się tak dlatego, ponieważ bitwa o Moskwę pokazała porażki Stalina. Jej pierwsza część to jedna porażka Stalina za drugą. W początkowej fazie żołnierze sowieccy poddawali się masowo, ponieważ myśleli, że los walk o stolicę ich kraju jest już przesądzony. Myśleli, że dzięki temu przeżyją. W Stalingradzie zwycięstwo było zdecydowane, można to było pokazać z dumą. I dlatego propaganda sowiecka eksponowała dużo bardziej walki o Stalingrad niż o Moskwę.

Gdzie Hitler popełnił wtedy największy błąd?

Taktycznym błędem było zignorowanie rad generałów, by iść prosto na Moskwę. Uparł się, że musi najpierw zdobyć Ukrainę. Dużo większym błędem było jednak zaprowadzenie od razu całkowitego terroru. Nie przypadkiem przecież mieszkańcy Ukrainy i Białorusi witali Niemców niemal chlebem i solą. Przeważnie nie mieli pojęcia, kim jest Hitler, co dokładnie przedstawiała ideologia narodowosocjalistyczna, ale widzieli po prostu w Niemcach kogoś, kto wyłamuje kraty z ich więzienia.

Po terrorze stalinowskim wydawało im się, że ktokolwiek przyjdzie po Stalinie, ich życie będzie lepsze. Gdyby Hitler kazał swoim żołnierzom zachowywać się po prostu normalnie, Stalin mógł się znaleźć w potwornych tarapatach. Tymczasem Niemcy od początku rozpoczęli masowe mordy „podludzi” i jeszcze przed inwazją opracowali plan zagłodzenia Rosji. III Rzesza miała się wyżywić kosztem ludów zamieszkujących ZSRS. To byłby głód na niespotykaną skalę. Mieszkańcy Sowietów szybko zorientowali się, że poddanie się Niemcom było równoznaczne z samobójstwem.

Artykuł został opublikowany w 01/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.