Kaleta: Komisja Europejska będzie mogła blokować środki przyznane Polsce
Damian Cygan: Dlaczego w sporze rządu z Brukselą tak ważny jest fakt, że stanowisko pierwszego rzecznika generalnego TSUE piastuje Maciej Szpunar, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska?
Sebastian Kaleta: Zgodnie z art. 16 regulaminu postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, to pan Szpunar wyznacza rzeczników generalnych do wszystkich spraw, które są aktualnie na różnym etapie rozpoznawania przez TSUE. Pan Szpunar konsekwentnie wyznacza jednego rzecznika – pana Ewgenija Tanczewa, o którego karierze, rozpoczętej jeszcze w czasach komunistycznych, można poczytać w mediach. Moim zdaniem to istotne informacje, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że polski rząd zarzuca opiniom rzecznika, jak i argumentom, jakie przytacza stronniczość, wręcz upolitycznienie i próbę przeniesienia polskiej suwerenności do organów UE wbrew zapisom traktatowym.
Jaka będzie odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości, jeśli ostateczny wyrok TSUE ws. systemu dyscyplinarnego sędziów będzie tożsamy z opinią rzecznika generalnego?
Żaden sędzia ani sąd, w tym także Trybunał Sprawiedliwości UE, nie ma kompetencji, by podważać mandat sędziowski, ani ingerować w polską suwerenność, ponieważ Unia nie posiada kompetencji do zajmowania się kwestią organizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości. To sprawa jasna i wyjaśniona – zarówno drogą ustawową, jak i orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego.
Ministerstwo Sprawiedliwości i polski rząd będą podążać za brzmieniem Konstytucji oraz utrwalonym już orzecznictwem TK, który bada jeszcze kilka kolejnych wątków. Być może te rozstrzygnięcia będą wskazówką jak powinniśmy postępować, gdyby Trybunał Sprawiedliwości wydał orzeczenie takie, jak zaprezentował rzecznik generalny.
Natomiast pragnę wskazać, że ta nagonka na Polskę jest dowodem na podwójne standardy, bo dokładnie w ten sam sposób, jak sędziowie Izby Dyscyplinarnej SN, są powołani wszyscy sędziowie Sądu Najwyższego w Hiszpanii. I tam jakoś nie ma tego typu problemów i nie unieważnia się sądu. Z kolei w Niemczech do Sądu Najwyższego sędziów wybiera gremium złożone w większości z polityków. I to też jest niezawisłość i praworządność. W przypadku Polski mamy więc do czynienia z grą polityczną, teatrem politycznym, któremu twardo się sprzeciwiamy.
Solidarna Polska głosowała w Sejmie przeciwko ratyfikacji ustawy o zwiększeniu zasobów własnych UE i przeciwko Funduszowi Odbudowy (FO). Jakie są pana główne zastrzeżenia wobec tego projektu?
Już od lipca ubiegłego roku jako Solidarna Polska podnosiliśmy, że jeśli Polska nie zawetuje propozycji Brukseli, to nowy unijny budżet będzie obarczony mechanizmem warunkowości. Istnieje ryzyko, że w oparciu o takie orzeczenie TSUE w sprawie systemu dyscyplinarnego sędziów, jakiego oczekuje teraz rzecznik generalny, Komisja Europejska będzie mogła blokować środki przyznane Polsce. Z powodu niezłożenia weta przez premiera Mateusza Morawieckiego na szczycie w grudniu, ten mechanizm wszedł w życie i nie został zablokowany w negocjacjach. Skutki tego wszystkiego zobaczymy dopiero za kilka miesięcy, bo aktualnie w związku z ratyfikacją Funduszu Odbudowy zapadła polityczna zgoda, by nie uruchamiać mechanizmu warunkowości, żeby ewentualnie nie zablokować ratyfikacji FO w jednym z państw.
Natomiast jeśli chodzi o sam Fundusz Odbudowy, to tutaj UE zaciąga w naszym imieniu kredyt, który będziemy spłacać – zarówno bezpośrednio, jak i w podatkach, które Unia nałoży, żeby pozyskać środki na spłatę tego kredytu. Jeden podatek – od plastiku – już jest w tym dokumencie, ale w najbliższych miesiącach KE zaproponuje kolejne: opłatę cyfrową, podatek od emisji CO2 czy podatek od transakcji finansowych. Zatem rodzi się ryzyko, że na Polskę zostaną nałożone zobowiązania, których dzisiaj nie znamy, bo nie wynika to wprost z treści tego dokumentu.
A co z tzw. uwspólnotowieniem długu?
Jeśli jakieś państwo członkowskie nie zapłaci swojej należnej składki na spłatę Funduszu Odbudowy, to Komisja Europejska będzie mogła wezwać Polskę do tego, żeby pokryła te należności razem z innymi krajami. Czyli dochodzi po prostu do uwspólnotowienia długu. Wszystkie te mechanizmy razem dowodzą, że mamy do czynienia z pogłębieniem integracji europejskiej i wzmocnieniem KE bez zmiany traktatów. I stąd nasz sprzeciw.
Warto również pamiętać, że głosowanie w Sejmie dotyczyło tylko FO, a nie klasycznych wieloletnich ram finansowych, z których Polska ma 500 mld zł, ale i te środki są obarczone mechanizmem warunkowości.
My stoimy na stanowisku, że środki, które przypisano Polsce, muszą zostać jej przekazane bez żadnych dodatkowych obwarowań, ponieważ wchodząc do UE Polska udostępniła swój rynek zachodnim korporacjom, a fundusze unijne są po prostu ekwiwalentem za korzystanie przez nie z naszego rynku, żeby polska gospodarka mogła się rozwijać i próbować wyrównać przewagę konkurencyjną, jaką posiadają państwa Zachodu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.