USA: Wzrasta liczba dzieci hospitalizowanych z powodu COVID-19
Jak donosi telewizja NBC News, wiele ze stanów Południa zanotowało w ostatnich tygodniach ostry wzrost liczby najmłodszych pacjentów, zaś niektóre szpitale dziecięce mają już problemy z dostępnością łóżek.
Problemy na oddziałach dziecięcych
Jak powiedziała Kelechi Iheagwara, dyrektor oddziału intensywnej terapii w szpitalu dziecięcym Our Lady of the Lake w Baton Rouge w Luizjanie, na jej oddziale trzeba było umieścić 25-25 pacjentów w miejscu przeznaczonym dla 20. Z podobnymi problemami spotykają się też niektóre szpitale w Teksasie, Arkansas i Missouri. Są to stany o najwyższym ogólnym poziomie infekcji w kraju i najniższym stopniu zaszczepienia ludności.
Mimo to nie jest jeszcze jasne, czy odpowiadający za nową falę pandemii COVID-19 wariant Delta jest bardziej niebezpieczny dla dzieci, czy jest to efekt rosnących liczb infekcji w całych Stanach Zjednoczonych, najwyższych od sześciu miesięcy.
Według danych Amerykańskiej Akademii Pediatrii (AAP), w całym kraju odnotowano w ubiegłym tygodniu prawie 94 tys. nowych przypadków COVID-19 wśród dzieci, co stanowi ok. 15 proc. wszystkich przypadków. Jednocześnie dzieci stanowią 1,5-3,5 proc. pacjentów z COVID-19 w szpitalach.
– Myślę, że widzimy obecnie więcej ciężkich przypadków, bo dzieci, które przyjmujemy, nie mają chorób współistniejących – powiedział portalowi Axios szef oddziału chorób zakaźnych szpitala dziecięcego w Orlando, Kenneth Alexander. Nie wszyscy specjaliści są jednak tego samego zdania. Według Roberty DeBiasi z Children’s National Hospital w Waszyngtonie, proporcja ciężkich przypadków infekcji pozostała bez zmian od początku pandemii.
Złe prognozy
Niezależnie od tego sytuacja wkrótce może się pogorszyć ze względu na rozpoczynający się rok szkolny, który w części kraju rozpoczął się już na początku sierpnia, a w większości stanów zacznie się w drugiej połowie miesiąca. Mimo to w wielu miejscach wciąż nie wiadomo, jakie zasady przeciwepidemiczne będą obowiązywały.
To efekt m.in. zaostrzającego się politycznego sporu na temat masek w szkołach. Dwaj gubernatorzy jednych z najbardziej dotkniętych pandemią stanów, Florydy i Teksasu, zakazali wprowadzania przez władze okręgów szkolnych obowiązku zakrywania twarzy. W obliczu buntu części władz lokalnych oraz sądowych pozwów przeciwko tym decyzjom, politycy zagrozili buntującym się urzędnikom sankcjami finansowymi. Mimo to władze największych miast, w tym Dallas i Houston w Teksasie, a także Palm Beach i Fort Lauderdale na Florydzie, zapowiedziały że maski dla dzieci będą obowiązkowe.
– Będziemy robić co tylko się da, by wrócić do szkół mimo tych warunków (...) To tymczasowe rozwiązanie sytuacji, która stała się bardzo poważna – uzasadniał swoją decyzję w poniedziałek szef okręgu szkolnego Michael Hinojosa. – Niezależnie od tego, jaką władzę ma gubernator, on może jest odpowiedzialny za stan Teksas, ale ja odpowiadam za szkoły w Dallas – dodał.